środa, 24 sierpnia 2011

so here's to life




Gdzieś pomiędzy naszym wędrowaniem zatrzymaliśmy się na chwilę w domu. Było powolniej niż zazwyczaj, spędziliśmy błogie chwile bezczynnie, po prostu intensywnie będąc.

Czas powoli przesypywał się przez palce, światło migotało przez gałęzie drzew, owoce pęczniały i nabierały kolorów i wszystko to razem trwało sobie spokojnie.







czwartek, 4 sierpnia 2011

"W drogę - to są czarodzejskie słowa"




"Dusza rozpuszcza się w przestrzeni jak kropla w otchłani morza, a ja jestem zbyt tchórzliwy, żeby w to uwierzyć, zbyt stary, by pogodzić się ze stratą, i wierzę, że tylko poprzez widzialne można zaznać ukojenia, że tylko w ciele świata moje ciało odnajdzie schronienie. Chciałbym być pochowany w tych wszystkich miejscach, gdzie byłem i jeszcze będę."

Dziś rozpoczynamy nasze wędrowanie. Stasiuk wprowadza w klimat, plecaki spakowane, my gotowi.




poniedziałek, 25 lipca 2011

Terpsychora



Muzyko: oddechu posągów, może:
ciszo obrazów. Mowo, gdzie mowy
kończą się. Czasie,
pionowo stojący na kierunku serc, które giną.


Uczucia do kogo ? O, ty przemiano
uczuć w co?: - w słyszalny krajobraz.
Ty obca: muzyko. Ty nas przerastający
przestworze serca. Nasza najtajniejsza sprawo,
co przewyższając nas, wybucha z nas -
święte pożegnanie:
gdy to, co jest naszym wnętrzem, nas otacza
jako najbardziej wypróbowana dal, jako druga
strona powietrza:
czysto,
ogromnie,
już nie do zamieszkania.

Rilke tak pisał o muzyce. A taniec to widzialna muzyka.
















poniedziałek, 18 lipca 2011

witaj w moim śnie


Jaskółki fruwające coraz niżej zwiastowały ochłodę w postaci burzy.

A tymczasem ospałe muchy krążyły nad głowami, włosy przyklejały się do twarzy, migały motyle, pachniały lipy, gorące powietrze drgało. Jasno. Duszno. Trochę nierealnie.

A teraz pada deszcz, pięknie brzmi razem z muzyką Preisnera.





środa, 6 lipca 2011

beijo de saudade




"Jestem dziś tak sentymentalny, że mógłbym sprzedawać łzy"

Luby hasa po Bieszczadach, a ja z rozkoszą pogrążam się w melancholii. Pogoda sprzyja deszczem (od dwóch tygodni), a wieczorem fado, wino i Stasiuk.

To taka higiena ducha - przed piękną letnią pogodą, która podobno tuż-tuż, przed imprezami i festiwalami (już jutro rozpoczynają się inne brzmienia, a pod koniec lipca carnaval sztukmistrzów)










P.S. Lublin nie wygrał ESK. Wygrał wspaniały Wrocław, który tego tytułu nie potrzebuje... Idea konkursu jest inna. Ale trudno, żyje się dalej, Wrocławiowi oczywiście gratulujemy i podziwiamy.




wtorek, 28 czerwca 2011

chwieją się maki płomienne w rozkwicie



Przedwczesny w tym roku kryzys lata sprawił, że jakoś mnie poraziła świadomość czaso-zapierniczu. Truskawki, rabarbar i szparagi są już coraz mniej powszechne, niepostrzeżenie wypierane przez czereśnie fasolkę i bób. Zaraz będą maliny, śliwki i chłodne noce, a potem już tylko dynia, papryka, zapach palonych liści i ogarną nas chłody.

I oszczędzanie czasu, robienie miliona rzeczy w jednym momencie, przyspieszacze, wspomagacze i usprawniacze życia tylko wzmagają wrażenie jakiegoś szaleńczego pędu. Na przerażający prędkością upływ czasu, cudownym sposobem jest, wbrew pozorom, bezruch. Zastygnięcie w słońcu, powolne doświadczenie smaków, tracenie czasu - na leniwe spacery, na słuchanie muzyki nie przy okazji lecz przy pełnym skupieniu, spokojne zagniatanie ciasta, wgapianie się w świat, na totalną obecność. Świat się wtedy dostosuje i zwolni.








środa, 15 czerwca 2011

city love


Za niecały tydzień zostanie ogłoszona decyzja o przyznaniu tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Byli ostatnio w Lublinie dygnitarze z komisji podejmującej decydującej o ESK. Podobno zadowoleni.

W mieście przez ostatni czas zadziały się kolosalne zmiany, te najważniejsze w głowach mieszkańców. Zmieniła się mentalność, zmieniło się podejście. Teraz wszyscy mieszkańcy kibicują Lublinowi, i, co najważniejsze, wierzą, że zwycięstwo jest możliwe. Wychodzimy z szuflady Polski gorszej, wschodniej i bez perspektyw. Nasze położenie stało się atutem - ze względu na czyste okolice, ciekawą historię, inność, swoistą egzotykę. A Miasto autentycznie otworzyło się na kulturę, pojawiły się nowe inicjatywy, ciekawe festiwale, imprezy.

I nawet jeśli się okaże, że to nie my zdobyliśmy tytuł, to i tak Lublin wszedł na dobrą drogę. Miasto rozwija się, idzie do przodu, już nie zawróci.