
Dobrze, że wzięłam Martensy do bagażnika, lunęło dzisiaj potężnie.
To dobrze, nastąpiła chwilowa przerwa w lecie i oto nastał miły listopad, tym milszy, że potrwa tylko (podobno - tak twierdza prognozy pogody) parę dni.
Dobrze, bo można na chwilę zrezygnować z opalaczy, kocyka na trawie, klimatyzacji i wiatraków, i oddać się popijaniu herbaty lub czerwonego wina, czytaniu nostalgicznych książek i oglądaniu smutnych filmów.






ze smutnych filmów u mnie zawsze działa ten (w zasadzie wystarczy sam Antony nad the Johnsons, wypłakuje za mnie wszystko) :