sobota, 14 maja 2011
driftin'
Znowu las. Kiedyś pisałam, że najpiękniejszy jest jesienią. Ale teraz też jest najpiękniejszy. Ożył. Z całym zastępem, banalnych może, wręcz kiczowatych cudowności zachwycających wszystkie zmysły. Do kompletu brakowało tylko jelenia i łabądków, bo poza tym było wszystko. Śpiew ptaków, zapach zieleni, tańczące w drzewach światło.
A miałam tego dnia potwornego kaca. I mnie wyleczyło.
wtorek, 10 maja 2011
"lubię gdy deszcz..."
Lubię w deszczu ten moment tuż przed. Gdy powietrze jest już wilgotne, oświetlone intensywnie, ale już nachmurzone. Gdy świat jest gotowy, i pierwsze duże krople spadają powoli na ciepłą ziemię.
Lubię, gdy już trwa - a ja wtedy jestem w kawiarni z gorąca czekoladą, albo w domu, i słucham kropli dudniących o dach. Najlepiej, gdy to jest wieczór i juz nigdzie nie trzeba wychodzić. Chyba, że na cudownie pachnący moment tuż po deszczu.
poniedziałek, 18 kwietnia 2011
moments
Obudzona promieniami słońca i pocałunkami w powieki. Czas płynął powoli, dzień rozkręcał się od niechcenia. Było niespieszne śniadanie z pieczonym wieczorem chlebem, potem aromat kawy z przyprawami gotującej się w tygielku. Zapachniało ciastem czekoladowym.
I przechadzka. W lesie morze zawilców. Kolory zupełnie bajkowe, świetlisto – zielone. Ziemia pachnie obłędnie, ptaki się drą, wszystko żyje łapczywie i zachłannie.
środa, 23 marca 2011
przebudzanie
Ziemia pachnie, ptaki śpiewają, gałęzie nabrzmiałe i gotowe do listków. Ja w tym wszystkim trochę jeszcze zimowa, senna, z zadyszką.
Ale wiosna się zaczyna dziać, na świecie i w sercu. W marcu jest trochę tak, że chce się czyścić, peelingować i odnawiać, poczynając od ciała, przez ubrania i mieszkanie, aż po marzenia i duszę. Dobry i potrzebny czas.
środa, 9 marca 2011
and when the night comes
Ciągle jeszcze zima.A ja chora, ale nie na tyle, żeby z czystym sumieniem położyć się chorować do łóżka. Za to wystarczająco, by mieć ochotę tylko na to.
Dobrze, że chociaż są wieczory. Wieczorami popijamy herbatę z wiśniówką przykryci ciepłym kocem i mruczącym kotem. Sting z czarnej płyty i kominek. Dobrze, że są wieczory.
Dobrze, że chociaż są wieczory. Wieczorami popijamy herbatę z wiśniówką przykryci ciepłym kocem i mruczącym kotem. Sting z czarnej płyty i kominek. Dobrze, że są wieczory.
środa, 16 lutego 2011
Wszystko jak sen wariata śniony nieprzytomnie
czwartek, 10 lutego 2011
alma de vento
W lutym pojawiają się takie momenty jak ostatnio, zapowiadające wiosenne dni. Od dawna wyczekiwane słońce przebija się przez łyse gałęzie drzew, zmieniają się kolory, ziemia rozmarza i zaczyna pachnieć przedwiośniem. Dobrze jest wybrać sie wtedy choćby na krótki spacer, powdychać lekko wilgotne, nasłonecznione powietrze, rozmarzyć na myśl o letnich piknikach.
I, choć świat jest wtedy taki rozczulająco brzydki - z wszechobecnymi śmieciami, resztkami brudnego śniegu i psimi kupami na chodnikach, daje to taką wiosenną radość, świeżość i energię, tak bardzo potrzebną potrzebną do przetrwania starzejącej się zimy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)