poniedziałek, 18 kwietnia 2011
moments
Obudzona promieniami słońca i pocałunkami w powieki. Czas płynął powoli, dzień rozkręcał się od niechcenia. Było niespieszne śniadanie z pieczonym wieczorem chlebem, potem aromat kawy z przyprawami gotującej się w tygielku. Zapachniało ciastem czekoladowym.
I przechadzka. W lesie morze zawilców. Kolory zupełnie bajkowe, świetlisto – zielone. Ziemia pachnie obłędnie, ptaki się drą, wszystko żyje łapczywie i zachłannie.
środa, 23 marca 2011
przebudzanie
Ziemia pachnie, ptaki śpiewają, gałęzie nabrzmiałe i gotowe do listków. Ja w tym wszystkim trochę jeszcze zimowa, senna, z zadyszką.
Ale wiosna się zaczyna dziać, na świecie i w sercu. W marcu jest trochę tak, że chce się czyścić, peelingować i odnawiać, poczynając od ciała, przez ubrania i mieszkanie, aż po marzenia i duszę. Dobry i potrzebny czas.
środa, 9 marca 2011
and when the night comes
Ciągle jeszcze zima.A ja chora, ale nie na tyle, żeby z czystym sumieniem położyć się chorować do łóżka. Za to wystarczająco, by mieć ochotę tylko na to.
Dobrze, że chociaż są wieczory. Wieczorami popijamy herbatę z wiśniówką przykryci ciepłym kocem i mruczącym kotem. Sting z czarnej płyty i kominek. Dobrze, że są wieczory.
Dobrze, że chociaż są wieczory. Wieczorami popijamy herbatę z wiśniówką przykryci ciepłym kocem i mruczącym kotem. Sting z czarnej płyty i kominek. Dobrze, że są wieczory.
środa, 16 lutego 2011
Wszystko jak sen wariata śniony nieprzytomnie
czwartek, 10 lutego 2011
alma de vento
W lutym pojawiają się takie momenty jak ostatnio, zapowiadające wiosenne dni. Od dawna wyczekiwane słońce przebija się przez łyse gałęzie drzew, zmieniają się kolory, ziemia rozmarza i zaczyna pachnieć przedwiośniem. Dobrze jest wybrać sie wtedy choćby na krótki spacer, powdychać lekko wilgotne, nasłonecznione powietrze, rozmarzyć na myśl o letnich piknikach.
I, choć świat jest wtedy taki rozczulająco brzydki - z wszechobecnymi śmieciami, resztkami brudnego śniegu i psimi kupami na chodnikach, daje to taką wiosenną radość, świeżość i energię, tak bardzo potrzebną potrzebną do przetrwania starzejącej się zimy.
poniedziałek, 31 stycznia 2011
"ciągle zima tylko zima wieczna zima"
"Styczeń znów otulił mocnym snem
białą manną posypane pola
sosny w przekrzywionych czapach
na wielkim łbie
łypią czarnym ślepiem posiwiałej kory"
Na zimowym półmetku, gdy zamarzła do reszty letnia energia.
Generalnie sposoby na zimę znam dwa: pierwszy to przystosowanie się do uśpionej pory roku i ograniczenie aktywności (proponuję koc, termofor, złocistą nalewkę z kwiatów czarnego bzu, książki z akcją w Ameryce Południowej, gry planszowe i bossa novę).
Zaś drugi (wymaga więcej silnej woli, praktykuję go znacznie rzadziej), to zanurzenie się w zimie. Zachwyt oślepiającym śniegiem, ciężkimi drzewami, palcami rozmarzającymi po marszu. Energia, jaka się wtedy budzi, jest jakaś czysta i wyraźna.
białą manną posypane pola
sosny w przekrzywionych czapach
na wielkim łbie
łypią czarnym ślepiem posiwiałej kory"
Na zimowym półmetku, gdy zamarzła do reszty letnia energia.
Generalnie sposoby na zimę znam dwa: pierwszy to przystosowanie się do uśpionej pory roku i ograniczenie aktywności (proponuję koc, termofor, złocistą nalewkę z kwiatów czarnego bzu, książki z akcją w Ameryce Południowej, gry planszowe i bossa novę).
Zaś drugi (wymaga więcej silnej woli, praktykuję go znacznie rzadziej), to zanurzenie się w zimie. Zachwyt oślepiającym śniegiem, ciężkimi drzewami, palcami rozmarzającymi po marszu. Energia, jaka się wtedy budzi, jest jakaś czysta i wyraźna.
poniedziałek, 10 stycznia 2011
keep walking
i oto nastał kolejny rok. Dla mnie zapowiada się trochę przełomowo i szczęśliwie. (czyli generalnie jak każdy). Mam głowę pełną marzeń, planów i projektów.
Może to trochę naiwny zwyczaj, ale lubię te podsumowania, wyciąganie wniosków, zapisywanie postanowień, snucie planów - konkretnych, mglistych, abstrakcyjnych. Lubię szukać w tym czasie inspiracji, oglądać, czytać, zapisywać. Lubię też wracać do tych zapisków w ciągu roku, obserwować zmiany, wykreślać zrealizowane pozycje, frustrować się i motywować przy tych niezrealizowanych (i chyba już nierealizowalnych niestety - jak moje doroczne wieloletnie postanowienie - szpagat turecki).
A tymczasem spędzam chwilę w domu, co mnie cieszy niezmiernie wobec nieprzyjaznej, szaro-deszczowej aury.
Subskrybuj:
Posty (Atom)