Pamiętam doskonale jak w tamtym roku się tą szarością zachwycałam... Ale teraz mam potworny niedosyt kolorów! Chcę wreszcie pójść do parku na porządny spacer i popławić w tej naszej jesieni złotej i polskiej, za którą tęsknię już od paru lat (bo najpierw Francja i jej przedłużona letnia aura - zresztą nic przeciwko niej nie miałam, a w tamtym roku remont mieszkania i totalny brak czasu na cokolwiek z podwójną ospą wietrzną na dobitkę). Chcę szurać nogami w liściach kolorowych, porzucać się nimi z dzieciakami, i wąchać ich miły zapach. Złoto - jesienne spacery po parku mają dla mnie specjalne znaczenie i super funkcję doładowywania akumulatorów przed następnymi ciemnymi miesiącami.
A tu wygląda na to, że zupełnie nagle, z prawie-letnich pikników zostaliśmy przeniesieni w świat grzańca, koca i ciepłych gaci. I kataru. Jestem na to rozpaczliwie nieprzygotowana.
Też mam niedosyt kolorów. Mgieł mam niedosyt. Ta aura jest taka... skomplikowana trochę.
OdpowiedzUsuńTe mgły, te krople... piękne zdjęcia.
Rozpaczliwie Cię rozumiem. Aż zaskakujące, że te zdjęcia tak ładne przy tej, jakże niewdzięcznej pogodzie. Oby jeszcze trochę promieni tej jesieni nas rozpieściło. :)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że tylko ja uwielbiam październik :) Pod warunkiem, że jest przyjemnie kolorowy oraz słoneczny. Czekam na spacery z utęsknieniem.
OdpowiedzUsuńJesien nas nie rozpieszcza (choc dzis jest znosnie dosc i dlugi spacer z dziewczynkami zaliczylam :)). Za tydzien jade z nimi na wies. Mam wielka nadzieje, ze przezyje tam kilka dni tej zlotej polskiej :/.
OdpowiedzUsuńA my dzisiaj mieliśmy cudny złoty spacer, z niebem bardzo niebieskim..
OdpowiedzUsuńAch, te zdjęcia kropli. Mistrzostwo!
Piękne deszczowe zdjęcia. U mnie jest inaczej, w tym roku delektuję się ponurymi dniami. Najlepszy scenariusz to wyprawa w góry albo na grzyby, aby później ogrzać się w domu przy herbacie:)
OdpowiedzUsuń