Powiem Wam, że te trzy lata to ważny czas był.
Ważny i dużo zmieniający w naszym życiu. Pozbierałam się mocno niedawno z tych zmian wszystkich, ale przyznam, że ciągle kroczę przez to nowe życie mocno chwiejnym krokiem.
To był czas maksymalnego zwrócenia się do siebie, zdawania egzaminu z siebie, w końcu byliśmy tam tylko my, z bardzo drobnym drobiazgiem, który, choć najkochańszy, nie ułatwiał sprawy tzw integracji z miłymi choć zdystansowanymi Francuzami. Czas weryfikacji wielu spraw, siebie, priorytetów, własnego zdyscyplinowania i przyjaźni.
Powrót nie był bynajmniej przybyciem do bezpiecznej i znanej nam przystani, jako że po krótkim wakacyjnym odsapnięciu czekały nas przeprawy mieszkaniowe, związane z zakupem, kredytem, remontem i urządzaniem, z małoletnimi zaczynającymi przedszkole, wspinającymi się na niebezpieczne drabinki i malującymi sobie całą twarz czerwoną szminką. Potem był jeszcze restart mojego życia zawodowego i początek żłobka u córy.
Sporo jak na trzy lata.
Myślałam, co to dla nas, pojedziemy, przeżyjemy fajną przygodę, wrócimy do siebie. Ale chyba się w międzyczasie zestarzałam jeszcze, bo dał mi ten okres w kość. Choć było pięknie, to było trochę trudno, ale dużo mi to dało. Miałam cholernie dużo czasu i możliwości na to słynne poznanie siebie, zupełnie nie zagłuszana, hmhm, światem zewnętrznym.
Minęły trzy lata. Dużo i mało.
Byliśmy ostatnio na imprezie w klubie (wiwat Dziadzia), na koniec jedna piosenka skojarzyła nam się z czasem z przed 2012. Uderzyło mnie, że zmieniło się w naszym życiu od tamtego czasu niemal wszystko. A sedno jest to samo, choć nie takie samo.
Jak na trzy lata zdarzyło się u Was naprawdę dużo!Dzieci, przeprowadzki, inny kraj. Dla niektórych to doświadczenia całego życia. Chociaż, że nie wątpię, że taka intensyfikacja zdarzeń - choć pewnie ekscytująca - nie może być tylko i wyłącznie sielankowa. Mam nadzieję, że teraz trochę odpoczywacie:)Zdjęcia piękne, znów zachwycam się Waszymi wyprawami pod namiot i dzieciakami w nosidłach na koncercie :)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTrochę odpoczywamy,a przynajmniej odzyskujemy oddech;) Dzięki!
UsuńJesteście niesamowici :) Ale przynajmniej czujesz, że żyjesz :) No i wsparcie chyba masz ze strony męża. To najważniejsze, kiedy obie strony chcą wszystko w tę samą stronę garnąć. Mam wrażenie, że duet idealny, pokrewne dusze i w ogóle serduszka i motyle, ach.. ach.. :) Kłócicie się chociaż czasami? :D Martyna
OdpowiedzUsuńHehe. No dobraliśmy się z szanownym małżonkiem i dobrze nam razem po prostu;)
UsuńW jakis sposób znam każdy element o którym piszesz ... I przeprowadzkę z dziećmi w moim przypadku (1lat i 3 lata) i naukę języka na żywca , i jak to jest byc zdanym tylko na siebie .... To test dla związku ! Ogromny !
OdpowiedzUsuńWy swietnie sie odnaleźliście :)
Powrót to nie wejście do tej samej wody ;) to spojrzenie na stare problemy z bagażem zupełnie innych dowiadczen ! Tego akurat nie przerabiałam () bo ja swój dom znalazłam za granicą ;) ale wiem jak bardzo na sie doświadczenie wpływa na postrzeganie "oczywistości "
Tak , Francja jest mało biurokratycznie przyjazna , właśnie tego doświadczam ...
Trochę już jesteście na obczyźnie!
UsuńTo prawda z tym testem dla związku, wzmacniająca sprawa:)
pozdrawiam i życzę powodzenia z francuską biurokracją;)
Bardzo fajne podsumowanie i zdjęcia oczywiście też.
OdpowiedzUsuńNaprawdę intensywne 3 lata! Szacun, że daliście radę! Ja też ostatnio czuję, że się postarzałam nieco, pamiętam jak wracaliśmy z naszej emigracji w 2010, jeszcze bezdzietni, z takimi gładkimi buziami nie znającymi prawdziwych problemów, dzieciaki urodziły się już tutaj i wiele bruzd nam przybyło na twarzach, a mnie na dodatek siwych włosów w tym czasie :):) Nie wiem, czy to przez Polskę, czy przez dzieci, a może po prostu czas płynie nieubłaganie :)
No właśnie, jakoś ten rydwan czasu mknie zbyt szybko chyba;)
UsuńPiekny, choc intensywny to byl dla Was czas. Teraz, gdy wrocilas do pracy jest chyba jeszcze bardziej intensywnie?!! Z drugiej jednak strony, jest ta odskocznia, kontakt z ludzmi bez asysty dzieci. Cos czego coraz bardziej mi brakuje.
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale ja pracuję w domu, więc za wiele tego kontaktu z ludźmi nie ma;) Ale jednak to duża wygoda, coś za coś.
UsuńA to prawda, że tego brakuje mocno!
Jak to jest pracowac w domu? Pracujesz w pizamie, czy w makijazu? Spozniasz sie czasami do pracy? :D Martyna
UsuńŻadnych piżam!:D Staram się trzymać wcześniej ustalonego planu, bywa że nastawiam stoper/budzik, żeby coś zewnętrznego mnie trochę "ustawiało";)
UsuńAle jest fajnie:)
To ogromny bagaż doświadczeń, coś czego nikt Wam nie zabierze, bo pomimo trudności daliście radę. Każde takie przeżycia dają niezwykłą siłę, są niczym motor napędowy i chociaż nie jest lekko pogodzić rodzicielstwo i pracę, to ten hart ducha przydaje się w życiu. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, to doświadczenie już w nas będzie:)
UsuńI ja pozdrawiam:)
Sporo czasu.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu po raz pierwszy i akurat na sumę wydarzeń ostatnich lat. Zdjęcia jak i sama opowieść pokazuje, że przeżyliście kawał cudownej historii. Oczywiście życie niesie swoje trudy, szczególnie życie emigranta.
OdpowiedzUsuńMoja przygoda na obczyźnie póki co jeszcze trwa.
Pozdrawiam serdecznie, trzymajcie się cieplutko.
cześć, miło mi Cię tu widzieć, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej:)
UsuńA gdzie na obczyźnie?
Pozdrawiam!