Natchnęła mnie Asia ze Styledigger.
Napisała o luksusie. Jak zwykle świetnie, jak zwykle dogłębnie analizując temat, i jak zwykle mam podobne zdanie na ten temat. Bardzo polecam przeczytać.
Napisała o jakości życia, o unikaniu bylejakości, o luksusie dla siebie. Podejście bardzo mi bliskie, i bardzo popularne tu, we Francji. Oczywiście będę generalizować.
Luksus często kojarzy się z drogimi ubraniami od projektantów. Mam wrażenie, że często już nazwy domów mody są wymawiany z jakimś nabożnym szacunkiem. Tutaj natomiast logo to po prostu nazwa marki.
O francuskim szyku napisano już chyba tysiące poradników i faktycznie jest on bardzo widoczny. to szyk trochę od niechcenia, w Lyonie szczególnie rzucają mi się w oczy tak wyglądający mężczyźni, i kobiety po pięćdziesiątce. To nie jest wypracowana stylizacja, to strój na zasadzie "wstałem rano, przeczesałem palcami włosy, włożyłem jakieś ciuchy i wyglądam obłędnie". Gdy przyjrzymy się bliżej dostrzegamy, że włosy są doskonale obcięte, buty świetnej jakości, a ciuchy z rewelacyjnych materiałów.
Myślę, że można stwierdzić, że tutaj luksus jest skierowany do samego siebie, nie na pokaz, jest przejawem szacunku do siebie. A Francuzi szanują się i dbają o siebie. Wielopoziomowo.
Są bardzo aktywni, codziennie w parku biegają dzikie tłumy. Do metra, na przystanek, czy po dziecko do szkoły podjeżdżają na hulajnogach. Masowo jeżdżą na rowerach. W zimie co weekend autostrady wiodące w góry wypełniają się samochodami z nartami na dachu, w lecie jeżdżą na trekking.
Słynna francuska kuchnia może i jest pełna kalorycznych bagietek, croissantów, tłustych serów i wina. Ale je się tez mnóstwo ryb i owoców morza, a mięso raczej nie w formie kotleta z grubą panierką. Pieczywo kupuje się w niewielkich piekarniach, gdzie wszystko wypiekane jest na miejscu ( i to w tradycyjny sposób), a do wszystkiego jest mnóstwo warzyw, do nabycia na bardzo popularnych targach, od prawdziwego francuskiego rolnika z ziemią za paznokciami. Na targu zresztą można tez kupić trufle, za jedyne 900 euro za kg. I ktoś je prawdopodobnie kupuje... Zdecydowanie można poczuć się luksusowo. Ale generalnie liczy się to, że kupujemy i będziemy się karmić czymś, co ktoś bardzo konkretny dla nas wyhodował, wypiekł, złowił (czy zebrał z pomocą swojej świni...)
W ciągu tygodnia pracują do późna, co nie jest korzystne dla życia rodzinnego. Ale za to nadrabiają w weekendy. Potrafią wspaniale odpoczywać. Czytają dużo książek, mnóstwo osób gra na instrumencie, czy śpiewa. Wycieczki, spacery, przeróżne parki, pikniki, zabawy na świeżym powietrzu - wszędzie jest pełno francuskich rodzin. I wszystkie te miejsca są świetnie do tego przystosowane.
Kupują samochody po to, żeby nimi jeździć, a nie imponować. Samochód jest od jeżdżenia (a zderzaki od zderzania, co widać zwłaszcza przy parkowaniu równoległym), ma wartość użytkową, a nie jest przedmiotem kultu.
Dbają o estetykę. Przeurocze francuskie miasteczka bez jaskraworóżowej blachodachówki, ulice bez krzykliwych reklam, dość jednorodne elewacje budynków... A ładne otoczenie ogromnie wpływa na ogólnie pojętą jakość życia.
Oczywiście nie jest sielankowo i idealnie, o czym pisałam tutaj.
Jest też sporo ortalionowych dresów i mocno nażelowanych włosów. Mc Donald's cieszy się sporą popularnością, przedmieścia są zabudowane szkaradnymi blokowiskami, a wielkie centra handlowe codziennie (w weekendy też) wypełniają miłośnicy sieciówek.
Są chyba jednak świadomi (niektórzy aż za bardzo...) i bardzo dumni z tego la vie à la française. Myślę, że warto brać przykład i podarować sobie odrobinę luksusu po francusku.
oj tak! starsi ludzie wyglądają inaczej niż u nas, są też bardziej aktywni. dzieci ubrane jak z żurnala, urocze miasteczka, celebrowanie posiłków.. i faktycznie, potrafią odpoczywać i wykorzystywać wolny czas. Wiele z tych cech staram się "przemycić" i realizować u siebie. Ale nurtuje mnie jedna rzecz, dlaczego kąpią się rano a nie wieczorem.. ;)
OdpowiedzUsuńoj tak, Francuzi, Włosi i ich podejście do jakości życia.. dużo byśmy się mogli od nich nauczyć. pisałam kiedyś o kulinarnej jakości życia.. przyspamuję, jeśli pozwolisz: http://lifestajlababy.blogspot.com/2013/10/czytelnia-mamy-srodziemnomorskie-lato.html
OdpowiedzUsuńw Polsce zasmuca ta bylejakość nie tylko żywieniowa, ale również wizualna - jest brzydko i tandetnie i nikomu to nie przeszkadza. A starsi ludzie już jakoś mają zapisane w psychice, że trzeba oszczędzać na dzieci lub na porządny nagrobek, więc nie wydają na siebie pieniędzy. Do tej pory pamiętam jak w czasie młodzieńczych wojaży zszokował mnie widok dwóch siwych babć oglądających różową koronkową bieliznę we włoskim centrum handlowym. Bo w Polsce szanująca się starsza pani bieliznę kupuje na jakimś targu lub w markecie. Koniecznie brzydką i zachowawczą, najlepiej w kolorze beżowym. Na szczęście świat się zmienia i babcie chyba też :)
Poza tym mam podobną opinię o luksusie do Ciebie, do Asi. Mieszkałam kiedyś z dala od domu, pracowałam w korpo, po pracy odreagowywałam się na kompulsywnym shoppingu. Kupowanie wielu, wielu drogich rzeczy, które przestają cieszyć zaraz po zakupie nie jest jednak zdrowe. Teraz z pieniędzmi krucho, ale dziecko może bawić się w ogródku, chodzić z wielką konewką babci, układać kostkę na działce wraz z dziadkiem. i najważniejsze- ma bliskich na wyciągnięcie ręki. Inaczej żyjemy niż kiedyś.. lepiej czy gorzej.. chyba jednak lepiej, choć biedniej. Zmieniła się nam ta jakość życia. Celebrowanie śniadań i kawy na świeżym powietrzu. Pikniki! Zamiast kupowania gotowego jedzenia i łażenia po knajpach pieczenie ciast, i pizzy, zapraszanie bliskich na wspólną konsumpcję. .. i tak dalej i tak dalej. Rozpisałam się chaotycznie, ale myślę, że wiesz co mam na myśli:)
OdpowiedzUsuńfajnie napisane, nie czytałam wpisu u Asi, jakoś mnie długość przeraziła, nie miałam wtedy czasu, gdy go wrzuciła, ale z Tobą się bardzo zgadzam i z tym, co napisała powyżej Ruby. Fajnie, że wiodą taki aktywny tryb życia, jestem bardzo na tak, celebrowanie jedzenia i tak dobre jedzenie też super sprawa, gorzej, że kosztowna :( a u mnie też teraz krucho, ale można czytać dużo - i to jest luksus, który sobie funduje, staram się też zadbać mądrzej o pielęgnację swego ciała (postawiłam na oleje, dzięki Tobie, w końcu skompletowałam sporą ich kolekcję ;)) przy okazji poczytałam sporo o pielęgnacji i mam do tego bardziej świadome podejście- to mój luksus. Luksus- odpowiada mi taki, o jakim pisze Ruby- mieć czas - dla siebie, ludzi , których kochamy, przyjaciół. Wspólne gotowanie- no tak- celebrowanie życia :) to piękna sztuka, codziennie trzeba ją w sobie rozwijać :)
OdpowiedzUsuńwspaniale napisane!
OdpowiedzUsuń♥
Bardzo Wam dziękuję za odzew!!
OdpowiedzUsuń@Patty, naprawdę nie wiem jakie są zwyczaje higieniczne Francuzów, i czym spowodowane:D
@Ruby, przeczytałam ten Twój wpis i zgłodniałam:D I wiem dokładnie, co masz na myśli
@Marysia, no właśnie, mi tez bardzo pasuje takie właśnie traktowanie luksusu jako czegoś dla siebie. Cieszę się, że Cię zainspirowałam z tymi olejami
Czytałam wpis Asi, i z każdą z Was muszę się zgodzić. Luksus każdy z nas definiuje inaczej, ale Wasze definicje w 100% oddają to co i ja o nim myślę. Byłam aż raz w Paryżu, ale 3 dniowy pobyt pozwolił mi się zachwycić stylem życia Francuzów: że stawiają na jakość, celebrację posiłków, aktywność i dobry smak. :-)
OdpowiedzUsuńLubie proste zycie i chyba dlatego potrafie cieszyc sie ze zwyklych, prostych rzeczy. Czas z rodzina, wspolne chwile z bliskimi, spacery po lesie i wiele, wiele innych rzeczy wciaz sprawia mi tyle radosci! Mam nadzieje, ze te najbardziej zwykle chwile beda mnie zawsze cieszyc do poznych moich lat starosci ...! M
OdpowiedzUsuń