poniedziałek, 25 lipca 2011

Terpsychora



Muzyko: oddechu posągów, może:
ciszo obrazów. Mowo, gdzie mowy
kończą się. Czasie,
pionowo stojący na kierunku serc, które giną.


Uczucia do kogo ? O, ty przemiano
uczuć w co?: - w słyszalny krajobraz.
Ty obca: muzyko. Ty nas przerastający
przestworze serca. Nasza najtajniejsza sprawo,
co przewyższając nas, wybucha z nas -
święte pożegnanie:
gdy to, co jest naszym wnętrzem, nas otacza
jako najbardziej wypróbowana dal, jako druga
strona powietrza:
czysto,
ogromnie,
już nie do zamieszkania.

Rilke tak pisał o muzyce. A taniec to widzialna muzyka.
















poniedziałek, 18 lipca 2011

witaj w moim śnie


Jaskółki fruwające coraz niżej zwiastowały ochłodę w postaci burzy.

A tymczasem ospałe muchy krążyły nad głowami, włosy przyklejały się do twarzy, migały motyle, pachniały lipy, gorące powietrze drgało. Jasno. Duszno. Trochę nierealnie.

A teraz pada deszcz, pięknie brzmi razem z muzyką Preisnera.





środa, 6 lipca 2011

beijo de saudade




"Jestem dziś tak sentymentalny, że mógłbym sprzedawać łzy"

Luby hasa po Bieszczadach, a ja z rozkoszą pogrążam się w melancholii. Pogoda sprzyja deszczem (od dwóch tygodni), a wieczorem fado, wino i Stasiuk.

To taka higiena ducha - przed piękną letnią pogodą, która podobno tuż-tuż, przed imprezami i festiwalami (już jutro rozpoczynają się inne brzmienia, a pod koniec lipca carnaval sztukmistrzów)










P.S. Lublin nie wygrał ESK. Wygrał wspaniały Wrocław, który tego tytułu nie potrzebuje... Idea konkursu jest inna. Ale trudno, żyje się dalej, Wrocławiowi oczywiście gratulujemy i podziwiamy.




wtorek, 28 czerwca 2011

chwieją się maki płomienne w rozkwicie



Przedwczesny w tym roku kryzys lata sprawił, że jakoś mnie poraziła świadomość czaso-zapierniczu. Truskawki, rabarbar i szparagi są już coraz mniej powszechne, niepostrzeżenie wypierane przez czereśnie fasolkę i bób. Zaraz będą maliny, śliwki i chłodne noce, a potem już tylko dynia, papryka, zapach palonych liści i ogarną nas chłody.

I oszczędzanie czasu, robienie miliona rzeczy w jednym momencie, przyspieszacze, wspomagacze i usprawniacze życia tylko wzmagają wrażenie jakiegoś szaleńczego pędu. Na przerażający prędkością upływ czasu, cudownym sposobem jest, wbrew pozorom, bezruch. Zastygnięcie w słońcu, powolne doświadczenie smaków, tracenie czasu - na leniwe spacery, na słuchanie muzyki nie przy okazji lecz przy pełnym skupieniu, spokojne zagniatanie ciasta, wgapianie się w świat, na totalną obecność. Świat się wtedy dostosuje i zwolni.








środa, 15 czerwca 2011

city love


Za niecały tydzień zostanie ogłoszona decyzja o przyznaniu tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Byli ostatnio w Lublinie dygnitarze z komisji podejmującej decydującej o ESK. Podobno zadowoleni.

W mieście przez ostatni czas zadziały się kolosalne zmiany, te najważniejsze w głowach mieszkańców. Zmieniła się mentalność, zmieniło się podejście. Teraz wszyscy mieszkańcy kibicują Lublinowi, i, co najważniejsze, wierzą, że zwycięstwo jest możliwe. Wychodzimy z szuflady Polski gorszej, wschodniej i bez perspektyw. Nasze położenie stało się atutem - ze względu na czyste okolice, ciekawą historię, inność, swoistą egzotykę. A Miasto autentycznie otworzyło się na kulturę, pojawiły się nowe inicjatywy, ciekawe festiwale, imprezy.

I nawet jeśli się okaże, że to nie my zdobyliśmy tytuł, to i tak Lublin wszedł na dobrą drogę. Miasto rozwija się, idzie do przodu, już nie zawróci.










wtorek, 7 czerwca 2011

between us and the light



Gdy robi się ciepło, tory zaczynają pachnieć podróżą. To taki niezbyt wyrafinowany zapach nagrzanego żelaza, ale niesie jednoznaczne wakacyjne skojarzenia. Wtedy od razu rozpuszczam myśli o letnim wędrowaniu.

Na strychu plecak, w głowie plany dotyczące tegorocznego wypadu. Będą Karpaty, malowane monastyry, Dunaj, średniowieczne zamki, muzyka i wino. Namiot codziennie w innym miejscu, rozmowy, wdychanie tamtejszości.

To jeszcze trochę. A tymczasem mamy ciepłe wieczory i cudowne weekendy.