niedziela, 18 września 2016
O mikrowyprawach, trendach i filozofiach
Trafiam ostatnio na ideę nową. Nowy trend. Mikrowyprawy. Mikrowyprawy, czyli.... małe wycieczki niedaleko miejsca zamieszkania. Jeśli nie mamy możliwości na dalekie i egzotyczne podróże, możemy wybrać się gdzieś blisko! Eureka!
Generalnie idea jest nam bardzo bliska. Jeździmy na nieduże wycieczki od zawsze. Piszę o nich tutaj często, bo tak po prostu spędzamy czas, tak się regenerujemy, tak jest nam przyjemnie. Zawsze uważałam, że wystarczy zmienić perspektywę, by odkryć, że nasze okolice są równie wspaniałe jak dalekie zakątki świata, wschodzący księżyc jest równie hipnotyzujący nad jeziorem na Podlasiu, co na luksusowym rejsie na Karaibach. Po co wzdychać do dalekich podróży, których z różnych przyczyn nie możemy odbyć, gdy możemy skorzystać z tego co podtyka nam pod nos najbliższa okolica.
Wszystko pięknie, ale uderzyła mnie ta oczywista oczywistość. Czy dzisiejszy świat naprawdę zwariował do tego stopnia, że ze zwykłych spacerków, wycieczek, małych wędrówek musimy robić trend? Czy, żeby sprawić sobie przyjemność musimy mieć jakieś odgórne pozwolenie, że To Jest Fajne?
Dlaczego, zamiast cieszyć się życiem takim, jakie jest, doceniać to, co mamy i sprawiać sobie przyjemność gdy jest to możliwe, potrzebujemy Mód, Trendów i Filozofii? Mamy slow food, slow sex, minimalizm, esencjalizm, mindfulness, mikrowyprawy. Cała masa Nazw dla po prostu dobrze przeżywanego życia.
Potrzebujemy podręczników do odpoczywania. Potrzebujemy treningów uważności, trenerów minduflness. Potrzebujemy coachów, instruktaży, tutoriali. I Inspiracji potrzebujemy. Te inspiracje to zresztą jakaś koszmarna przewrotność. Same w sobie są przecież ok, dobrze jest się czasem natchnąć czymś, złapać jakiś pomysł. Ale mam wrażenie, że inspiracje stały się jakąś bańką, samonapędzającą się i w sumie nic konkretnego nie wnoszącą. Najpierw tracimy czas na ich przeglądanie. A potem się frustrujemy, bo nie mamy możliwości, bo nam się nie chce, albo nam nie wychodzi.
Nie wiem, może taka jest norma dzisiaj po prostu. Może, gdy robimy coś fajnego, trzeba to otagować i zrobić event z pieczenia ziemniaków na ognisku.
Może też w sumie zawsze tak było, trendy, must have i must do, są niezbywalnym elementem naszej rzeczywistości? Gdy chcesz gdzieś przynależeć musisz spełniać wymagania - wyglądać, zachowywać się i lubić bardzo konkretne rzeczy, bo to cię określa. I dzisiaj, mimo, że teoretycznie jesteśmy bardziej wolni niż kiedykolwiek, gdy nie ma tabu i możemy wszystko, nie ma jednej mody dla wszystkich, to i tak nas ta potrzeba przynależności dopada, tylko w bardziej wyrafinowany sposób.
Tak czy inaczej, jako że mamy tę wolność, nawet pozorną, może warto nabrać trochę dystansu. I zamiast szukać kolejnych inspiracji i trendów, zwrócić się do siebie, zapytać, "co sprawi ci Przyjemność" i po prostu miło spędzić czas, bez etykiet i dopisywania filozofii.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hashtag: oh so true!
OdpowiedzUsuńU mnie z jednej strony to potrzeba przynależności i zdjęcia ładnej kawy na insta a z drugiej pół dnia z telefonem z rozładowaną baterią w czeluściach torebki kiedy biegam z moimi dziewczynami po parku karmiąc kaczki i rozmawiając na tematy frapujace dwulatki z cyklu: dlaczego dwumiesieczna Róża nie chodzi i dlaczego dlaczego dlaczego.
Tak więc balans. Moderation. Moderation in everything including moderation itself.
No właśnie, te oczekiwania vs rzeczywistość;)
UsuńMikrowyprawy były moją domeną od kiedy pamiętam. Mieszkając w wielkim mieście (Łódź) i pracując po 8 po 10 i po 12 godzin, z urlopem raz w roku, zarabiając niższą krajową i nie mając wgl. weekendów wolnych (to chyba standardowa praca w Polsce), w każdy wolny czas (nie tylko jakiś tam jeden dzień) ale w ogóle nawet przed czy po pracy, o ile inne obowiązki były spełnione i nadarzyła się pogoda, ruszałam na mini wyprawę rowerową na łono natury. Bo nie trzeba wcale daleko jeździć, żeby się zresetować.
OdpowiedzUsuńCo więcej, jak już dzień lub dwa wolnego się trafiły, to w pks albo pociąg i byle gdzie! Obierałam dowolny cel i podróżowałam do późna. Bez wędrowania nie ma mnie. Ja się składam z planów z podróży, a moją krwią są drogi.
Obecnie mieszkam w Alpach i to trochę komplikuję sprawę, po każda wyprawa to już wielka wyprawa na cały dzień, b górska. W dolinach się nie wędruje, bo nic nie ma, pola uprawne i gospodarstwa. Szwajcaria tylko tak w foldera przyjaźnie wygląda. Prawda jest taka, że jak nie masz za wiele czasu i nie masz kondycji, to na szlaki górskie możesz sobie jedynie popatrzeć z daleka.
Z wielu rzeczy robi się wielkie halo, ludzie zazdroszczą sobie nawzajem różnych rzeczy, tylko po co to wszystko? Po co bieganina za sukcesem, nie ma spokoju w życiu i tylko wielkie hurra jak ktoś nagle awansował albo odkrył nowe hobby i wydał krocie na instruktora. Ja odpoczywam za darmo. Ten czajniczek z kawą na zdjęciu mnie urzekł - i teraz powiedz mi, czego więcej trzeba do szczęścia?
Ale brzmi pięknie, to "mieszkam w Alpach" :)
UsuńW Szwajcarii byłam tylko w Genewie, na jednodniowej wycieczce właśnie, gdy mieszkaliśmy w Lyonie. Pięknie, ale drogo okropnie. I słyszałam jeszcze, że biwakowanie na dziko jest surowo karane.
Dokładnie, mnóstwo rzeczy jest za darmo, lub prawie darmo:)
aaaa.... no wlasnie ,da sie biegac nie informujac o tym facebooka
OdpowiedzUsuńbardzo mnie haslo ubawilo, ale konluzja taka sama- kazda aktywnosc wymaga widza
mikrowycieczki to trend czy sposob spedzania czasu wielu z nas
bo ta inna czesc i tak bedzie wzdychac do ksiezyca na karaibach
No bo w sumie to fajnie jest się podzielić ze znajomymi tym, że jest fajnie, pochwalić się czymś:)
UsuńTylko trochę to się już groteskowe zrobiło
Bosz...gdyby wszyscy ludzie mentalnie byli podobni do Ciebie!
OdpowiedzUsuńRaj na ziemi!
Odpoczywalnia - ostatni bastion życiowej mądrości!
I moje słowa to nie lukier, tylko tęsknota za...bez trendy, slow, must have i bez całego tego śmietnika - nie tylko językowego ale przede wszystkim ludzkich głów!
O! Jakie piękne hasło! Może zrobię sobie taki podtytuł, że ostoja życiowej mądrości, podoba mi się:)
UsuńDzięki:)
Mądry post i uderzyło mnie to, że rzeczywiście, rzeczy normalne stają się czymś wow kiedy dostaną modne hasło i hasztag. Chociaż jest też i dobra strona, bo jeśli te trendy są obiektywnie pozytywne to tylko się cieszyć, że mikrowyprawy czy uważność staną się dzięki nim bardziej popularne niż niedziele w galerii handlowej;]
OdpowiedzUsuń:D o tak, mikrowyprawy to my uprawiamy prawie co weekend i fajnie nam z tym, choc.... jest tez tesknota za szerokim swiatem. Marzenia nic nie kosztuja ;)!!!
OdpowiedzUsuńMoim wielkim sukcesem jest uwolnienie sie od facebooka. Kiedys nie bylo dnia, zebym tam nie zagladala, nie wspominajac juz o milionach zamieszczonych tam zdjec!!!
Blogas mnie wciagnal, ale traktuje to jak pamietniczek :). W zasadzie niewiele znajomych o nim wie :)!!!
Pozdrawiam serdecznie :)!!!!
Mikrowyprawy są nieziemskie i obecne w moim życiu od dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńMoże to dzięki przynależności swego czasu do PTTK :)
Również często się nad tym zastanawiam. Ludzie nawet jak robią coś fajnego, to sporej części trudno jest to robić po prostu dla siebie, bez tagowania się czy pytania kogoś o to, czy to faktycznie jest fajne. Ale świat dla jednostki chyba zawsze był wyidealizowany, przez co ta jednostka czuje się niedoskonała i musi się zmierzyć z tym uczuciem. Wiąże się to też właśnie z tym, że naturalnie chcemy raczej przynależeć do pewnych grup, choć każdy w mniejszym lub większym stopniu.
OdpowiedzUsuńObecnie można być każdym, robić wszystko, a człowiek jednak potrzebuje pewnych ram, może nie tak surowych, ale choć minimalnych, stąd zapewne to zagubienie i potrzeba kogoś, kto pomoże wskazać obszar naszych działań. Myślę, że to nie jest nic strasznego, to jest po prostu fakt, bo jeśli człowiek ma zbyt duży wybór, wtedy jest zdezorientowany - i tak obecnie żyjemy. Wg mnie nie jesteśmy do końca przystosowani psychicznie do poziomu rozwoju naszej cywilizacji, tak jakbyśmy się sami wyprzedzili. ;) I potrzebni są ludzie, którzy, tak jak Ty, będą pisać/mówić o zwykłym cieszeniu się życiem i zwróceniu się ku temu, co sprawia nam przyjemność i satysfakcję - świat się rozpędził, ale w niektórych kręgach zaczyna jednak zwalniać. :) Oby to jednak było coś długofalowego niż tylko roczny trend. :D
Pozdrawiam ciepło! :)
Dzięki za komentarz!
UsuńMasz dużo racji - zbyt duża wolność i wielki możliwości wyboru mogą być nieźle oszałamiające i wbrew pozorom wcale nie takie fajne. I pewnie z tego bierze się nasza podatność na trendy.
Pozdrawiam :)
zgadzam się z absurdem tych wszystkich trendów, też mnie to ostatnio uderzyło akurat w kontekście małych wycieczek po okolicy, przecież to są oczywiste rzeczy, które są chyba (a przynajmniej powinny być) codziennością większości ludzi
OdpowiedzUsuńidąc tą drogą moglibyśmy bez przerwy wisieć na telefonie dzieląc się ze światem wszystkim co akurat robimy okraszając modnym hasłem
a wystarczy po prostu umiar:)
event z pieczenia ziemniaków wymiata:D
Jestem absolutnie za takimi mikrowyprawami! Taka jest prawda, że często myśląc o wakacjach, wolnym czasie oglądamy zdjęcia z odległych miejsc, z innych rejonów Polski czy świata, a nie wiemy za bardzo nawet jak wygląda nasza bliska okolica i jakie skarby potrafi w sobie kryć. Piękne jest ich odkrywanie i uczucie zdziwienia, kiedy nagle dowiadujesz się, że tak fajny widok, czy tak fajne miejsce do pikniku było w zasięgu Twojej ręki, a Ty myślami szukałaś niewiadomo czego. :)
OdpowiedzUsuńJestem gapa, za wcześnie dodałam komentarz.
UsuńTrendy, inspiracje są wszędzie. Z jednej strony fajnie czasami popatrzeć na ciekawe, piękne obrazki, ale często nijak ma się to do rzeczywistości i naszego życia, a porównując nasze życie do ciekawego, aktywnego życia innych osób czasami możemy dojść do wniosku, że nasze życie jest nudne, bezsensowne. Wcale takie nie jest, jest po prostu inne, ale często tego nie zauważamy. Dlatego oprócz hastagów #happy #smile #inspiration trzeba to wszystko znaleźć w swoim życiu, bo na pewno jest, ale czasami po prostu mamy klapki na oczach i tego zwyczajnie nie zauważamy. :)
Bardzo mądry post. Ludzie często szukają na swoje podróże miejsc, które można sfotografować tak, żeby potem inni zazdrościli. Tracimy to co najpiękniejsze w podróżach - Przeżywanie i doświadczanie chwili. Odwiedzanie miejsc blisko nas uważam za wspaniały pomysl! Poznaje się ciekawe miejsca, które mogą okazać się naszymi ulubionymi.
OdpowiedzUsuńprzewrotowiec.blogspot.com
Mikrowyprawy to nasza codzienność, na które czekamy po pracy i przedszkolu. Często miejsce to same, tylko trasa inna. I zawsze wracamy z mnóstwem kamyków, patyków, listków i innych dobrodziejstw natury. Takie wyprawy, bez spiny bez listy miejsc do zobaczenie bez pośpiechu są magiczne, takie nasze. I to one zapadają w pamięci najtrwalej.
OdpowiedzUsuńNiemożliwe, że tyle wpisów przegapiłam! Cóż mogę napisać o mikrowyprawach. Sama wiesz. Jeżdżę, nie nazywam tego niewiadomo jak , nie robię z tego eventów. Ale nawet jeśli ktoś robi wydarzenie z pieczenia ziemniaka, to w sumie dobrze. Mógłby siedzieć przed kompem i oglądać "Pudelka", a tak.. przynajmniej ma pieczonego ziemniaka :D
OdpowiedzUsuń