Tydzień pod namiotem na Lazurowym Wybrzeżu.
Pięknie. Gorąco. Intensywnie.
Tak, jak kiedyś pisałam, inaczej. Nie było mowy o spontaniczności, wieczorach na plaży z winem i upolowaną ostrygą, mogliśmy zapomnieć o leniwym plażowaniu, o większych wycieczkach, o beztroskiej włóczędze.
Było za to obserwowanie zachwytu morzem - zachwytu totalnego, podszytego przerażeniem, wyrażanego całym sobą. I duma z synka, śmigającego na rowerku po campingu i nawiązującego międzynarodowe przyjaźnie. I błogo śpiące niemowlę kołysane szumem morza. I to poczucie kompletności, gdy siedzieliśmy sobie we czwórkę przed namiotem. I bardzo cenne chwile we dwoje, gdy młodzież padła.
Pięknie ;)
OdpowiedzUsuńCudowne chwile, które są dla Was bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńWspaniale, lazurowo i co ważne - w 4 też się da! inaczej..ale też fajnie, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPięknie jak zwykle. I abstrahując trochę od głównego tematu - jaka ładna spódniczka! ;)
OdpowiedzUsuńAleż klimaty, czarująco! Do tego wspaniale wyglądasz, niczym nastolatka, a nie świeżo upieczona mama.A te chwile spędzane razem- inne- ale jakże cenne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwspaniale! piękne zdjęcia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak pieknie ..! Tak bardzo brakuje mi slonca, kolorow i cieplych chwil nad morzem. Tutaj lato na razie chlodne a ostatnio wciaz pada i pada, po prostu jakis koszmar !!! Pozdrawiam. M
OdpowiedzUsuń