Bywa różnie, to nie jest łatwizna taką sprawnie funkcjonującą codzienność stworzyć przy pięcioosobowej rodzinie. Dlatego są rytuały, jak stelaż do tej budowanej codzienności.
Nie przedłużam wstawania, bo to o 6 rano boli bardziej;) chwilę wyleguję się w weekendy, a na co dzień po prostu wstaję. Po ogarnięciu się łazienkowym wypijam szklankę ciepłej wody z łyżką octu owocowego - piję i patrzę przez okno na drzewa. Ustawiam sobie trochę dzień w głowie, ale to nie jest moment na szczegółowe planowanie, raczej takie łowienie spokoju, uśmiech do środka, "dzień dobry dniu", jak nabranie powietrza przed zanurzeniem się pod wodę.
Idealnie mi jest, gdy rano wstanę na tyle wcześnie, żeby wjechała krótka joga, albo po południu znajdę godzinę na trening. Albo dłuższa joga rano i fajny spacer lub rower po południu. Jestem już w tym wieku, że bardzo mocno odczuwam korzyści z dobrego ruchu. Odczuwam też skutki gdy na ćwiczenia nie znajduję czasu.Wspólne posiłki przy stole. Nie zawsze i nie wszystkie, w ciągu tygodnia dzieciaki o różnych porach zaczynają i kończą lekcje, są popołudniowe zajęcia dodatkowe, ale staramy się zasiąść wspólnie do obiadu lub kolacji, nawet jeśli jest to odgrzewana zupa z poprzedniego dnia lub najprostszy makaron. W weekendy celebrujemy na całego.
Wieczorne czytanki z dziećmi. Nawet nie mam nic przeciwko temu, że Pirat jest inżynierem Mamoniem w kwestii wyboru serii książkowych (był Pucio, był Pan Kuleczka, teraz Nela). Kiedyś bardziej chciałam mu urozmaicać te lektury, a teraz myślę sobie, że może jest mu to potrzebne, ta powtarzalność właśnie. Iskrze czytam Montgomery (w nowym, pięknym tłumaczeniu) - tu też czytam z przyjemnością, chociaż dziewięciolatka już doskonale czyta sama, ale lubię ten nasz wspólny czas. Dość często w pobliżu kręci się też przysłuchujący jedenastolatek.
A potem wspólne zwykłe chwile, gdy obydwoje zasiadamy na kanapie z książkami i meliską. Albo odpalamy rzutnik.
I nastaje późny wieczór. Idę boso po drewnianej podłodze, nasłuchuję ciszy. Zawsze zatrzymuję się na górze schodów i zerkam na uśpiony salon i myślę sobie, jaki mamy fajny dom. Przystaję przy dziecięcych łóżkach, słucham spokojnych oddechów moich zdrowych dzieci.
I czas do łóżka. Jeden z najprzyjemniejszych momentów dnia. Gdy nic nie muszę. Zrzucam szlafrok i wślizguje się pod kołdrę obleczoną w len. Ta pościel ze zmiękczonego lnu, to jeden z najwspanialszych zakupów dla domu i dla nas ostatnich lat. Mamy dwa komplety i śpimy pod nimi na zmianę. W lecie jest cudownie chłodząca, w zimie ciepło otula, jest idealnie. I w tym aksamicie nocy, w tym lnie, gdy jakoś mi się zagęszcza świat, lubię się sobie zanurzyć w życiu, podziękować za różności, fajnie mnie to układa życiowo.Jeszcze musimy ten rytm codzienny dopracować, dograć, ale wszystko przed nami:)
Rytuały brzmią dość emerycko. Albo kojarzą się z bardzo małymi dziećmi. Ja pewnie zwróciłam na nie większą uwagę właśnie przy dzieciach - bo dużo się mówi o tym, że budują poczucie bezpieczeństwa, że ustawiają dzień dzieciakom, mnóstwo ułatwiają, uspokajają. Okazuje się, że robią to nie tylko dzieciom. Rytuały mają podobne działanie dla dorosłych. Zwłaszcza w dzisiejszych, szybkich, chaotycznych i intensywnych czasach, ta powtarzalność, pewność, niezmienność, daje mnóstwo ukojenia, jakoś trochę zakotwiczna, ustawia na ziemi. A w kontekście rodzinnym - tworzy tradycje, a te budują wspólność, integrują, określa, nadaje tożsamość.
PS.Wiecie, piszę dużo o tym poczuciu wspólności w rodzinie, o własnych tradycjach, a małych-wielkich wspólnych sprawach, bo czuję że to jest cholernie istotne. A to jest coś trochę zapomnianego. Dzisiaj zapewnia się dzieciom warunki, zajęcia dodatkowe, stymuluje się (ach, jak bardzo stymuluje) rozwój,zapewnia dobry start. I w dzisiejszym pędzie, w tym przeciążeniu rodzicielskim, mam wrażenie że zapominamy o takich właśnie sprawach. O znalezieniu w rodzinie wspólnego mianownika. A na dłuższą metę, to ta wspólnotowość to jest coś co nas jako rodzinę łączy.
Bardzo pięknie piszesz i bardzo mądrze. Czytam Twojego bloga od lat i choć rzadko daję tutaj temu wyraz, to ogromnie go cenię. Niewiele już w świecie internetu miejsc bez komercji, naprawdę mądrych i wartościowych. Co do rytuałów, to też, w miarę upływu lat ;), coraz bardziej je cenię. Myślę, że nie tylko dzieciom dobrze służą, ale dorosłym też. Rytuały pokazują nam co jest dla nas ważne, to są małe rzeczy, z których koniec końców składa się nasze życie. dziękuję i pozdrawiam serdecznie, Ania
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło czytać takie słowa, dziękuję:)
UsuńJak zwykle piękny i mądry post. A na dodatek jeszcze bardzo potrzebny, bo bywa, że w codziennej bieżączce zapominamy, że satysfakcjonujące życie składa się dobrze przeżytych chwil wśród bliskich nam ludzi i spraw. Gratuluję umiejętności wyboru tego co ważne i wcielenie tego waszą codzienność. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam ciepło:)
UsuńPola, na co pomaga picie ciepłej wody z octem rano ?
OdpowiedzUsuńNa dużo rzeczy:D Między innymi dobrze wpływa na trawienie, dobrze wpływa na cholesterol, na poziom cukru, ma sporo przeciwutleniaczy, jest fajnym probiotykiem, sporo informacji znajdziesz chociażby na stronie olini. Ja osobiście mam taki fajny efekt obudzenia brzucha:)
UsuńBardzo ładne wprowadzenie do jesieni :-)
OdpowiedzUsuńMiło mi:)
UsuńJestem wdzięczny za świeże spojrzenie, które przedstawiłeś. Dobra robota!
OdpowiedzUsuńPięknie i mądrze żyjecie. A co do Twojego chodzenia, które układa puzzelki w głowie, to od razu skojarzyła mi się ta piosenka:) https://www.youtube.com/watch?v=29gOHmidswU
OdpowiedzUsuń