Wydłużyły się dni i spacery. Zapachniała ziemia, deszcz i rzeżucha.
Jak cudownie się robi, choć to ciągle taka podskórna cudowność, mało, trzeba
przyznać, ostentacyjna, wymagająca większej uważności niż taki maj powiedzmy.
Gołe fakty są takie, że wieje, jest szaro zimno i deszczowo. Ale ten wiatr pachnie,
szarość jest cała podszyta zielenią a i deszcz jakoś optymistycznie odżywczy.
Trwamy sobie w ekscytującym okresie „tylko dotknąć” i „najlepsze jest tuż
przed nami” jak dzieci na dzień przed Gwiazdką, tylko to ten przypadek, kiedy Gwiazdka
potrwa sobie parę z każda chwilą piękniejszych miesięcy, będzie pełna
wycieczek, pikników, leżenia na świeżej trawie i wąchania świata.
Ależ ja uwielbiam Ciebie czytać... od razu ten szary, wietrzny dzień nabiera barw :D.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie wyglądasz pląsając po marcowych łąkach...
... cudny masz ten płaszczyk :)!!!
Dziękuję Ci baardzo:*
Usuńpięknie Ci w tym płaszczu
OdpowiedzUsuńmuszę się postarać spojrzeć równie optymistycznie na obecną pogodę;)