Sypnęło. Zabieliło, zmiękczyło listopadową surowość, zalśniło.
Wyjęliśmy sanki i pobiegliśmy korzystać z okazji, bo w tamtym roku za wiele ich nie było. Śnieg trzeszczy pod butami i pachnie białością, sanki z przed prawie trzydziestu lat dają radę aż miło. Zjeżdżamy z Wielkiej Ogromnej Góry osiedlowej, oczy łzawią od wiatru i śmiechu, dzieci piszczą z radości. Bijemy rekordy, kto pojedzie dalej i zrobi najdłuższy sankowy ślad. Dzieciaki robią orły w śniegu, zaśmiewają się i zadeptują je zanim jeszcze zdążą się dobrze podnieść.
Z balkonu sąsiedniego bloku słychać delikatne dzwonienie. Lepszego klimatu być nie mogło.
Rumieńce, przemoczone rękawiczki, błyszczące oczy.
Wracamy jeszcze wśród śmiechu, dzieciaki ciągną sanki na zmianę.
A w domu cała ta szczęśliwa bańka pęka gwałtownie i prawdziwe życie wali nas z placka w te uśmiechnięte twarze, bo mieszanka głodu, zmęczenia i wielkich emocji skutkuje awanturą, histerią i buntem. Dla zachowania równowagi, za słodko być nie może.
I ten Mikołaj.
Już w poniedziałek rano się zaczęło. Rozpakowali pakiecik z adwentowego kalendarza. Z zadaniem upieczenia ciasteczek dla Świętego Mikołaja. Przypomniało nam się o tym trochę późno, bo w zasadzie to spać już by należało. Ale zadanie trzeba wykonać, nie ma wyjścia.
Przyszurali swoje krzesełka, ustawili się ciasno przy mnie, pilnowali, żeby mi sprawiedliwie pomagali sypać mąkę i cukier, i masło, mikser i wagę włączać na zmianę, kto ile ma foremek, i jakie i dlaczego ona ma kaczkę mamo, i ja tes chce tlaktola. Iskra podśpiewuje i upycha na grubo ciasto do foremki, Wilczek rozwałkowuje na krzywe placki. Wycinają krzywe samoloty, koślawe auta i nieproporcjonalne kaczki. Piękne. A oni cali w mące i emocjach. Potem ulepili jeszcze"dowolne wariacje", czyli d
Zapachniało.
Ciasteczka dla Mikołaja na talerzu, mleko w szklance. Oczy mocno zamknięte, ale buzie się nie zamykają. Wilczkowi rozwiązuje się worek z pytaniami zadawanymi świszczącym, teatralnym szeptem, Iskra śpiewa hohoha, tralala, co to za Mikołaaaj. Gdy w końcu zasypiają, nam udziela się ten naiwnie radosny nastrój, pakujemy, wyjadamy mikołajowe ciasteczka, piszemy listy do grzecznych dzieci, z czarnej płyty miękko wybrzmiewa Nat King Cole.
Na zmianę tajniaczymy się z prezentami dla siebie, niby to na chwilę po coś wychodzimy, utykamy te książki i płyty pod poduszką, a potem, gdy idziemy spać, kładziemy się z udawaną obojętnością, ale jednak ostrożnie, na wszelki wypadek. Mamy naszego, tradycyjnie trochę przedwczesnego Mikołaja i listy do siebie pisane.
W nocy przebudzają się oboje, jakieś sny i przeżycia układają się w tych małych głowach, dużo tego wszystkiego do ogarnięcia. Rano wstają niewyspani, i u progu jęku i marudzenia dostrzegają kolorowe paczki. BYŁ! Ciasteczka zjadł! Prezenty są, hurra! Ta ich radość... wyskakana, wyśpiewana, najmocniejsza. Ściskająca w gardle aż.
I tak. Co prawda śnieg właśnie rozpaczliwie topnieje, jakiś wirus się przypałętał (a z nim i humorki marudzące) i trochę ten klimacik się nadpsuł, ale będzie pięknie, jeszcze się rozmigocze.
Pięknie,pięknie,pięknie.Cudna ta"Odpoczywalnia",czytam za każdym razem z ogromną przyjemnością.Życzę wszystkiego dobrego.Halina
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! Dziękuje i pozdrawiam:)
UsuńAleż Wam zazdroszczę tego śniegu! U nas czarno, buro i gdyby to był listopad to byłabym zadowolona, ale grudzień już się rozkręcił na dobre, a tu zmian nie widać.
OdpowiedzUsuńU nas już też się skończyło, dobrze, że zdążyliśmy choć trochę skorzystać
UsuńDobranoc :)
OdpowiedzUsuńDzieki za przywrocenie wspomnien podpoduszkowych.
Z dzieciakami własne wspomnienia z dzieciństwa zyskują zupełnie nową moc:)
UsuńI oto prawdziwa magia świąt :)
OdpowiedzUsuńHaha... ale super :)!!!
OdpowiedzUsuńU nas śnieg leżał jeden dzień. Dziewczyny zasmarkane ulepiły po przedszkolu minibałwanka, na sanki nie zdążyliśmy :\.
Pięknie się zapowiada czas świąteczny w Waszym domu.
OdpowiedzUsuńJak zwykle, podpatruję co u Ciebie, to już takie internetowe uzależnienie.
A u mnie, obowiązkowo SINATRA