środa, 20 stycznia 2016
Spacery zimowe
Zima zima, zaśnieżyło, korzystamy.
Dziadzia przywiózł nasze prehistoryczne sanki, w pełni sprawne, dzieciaki poznają wreszcie co to jest.
"Idziemy na dwór" oznajmiam, "na sanki", dodaję, spodziewając się, że dzieciaki w te pędy pójdą zrobić siku i stawią się w przedpokoju gotowe na kombinezonki i skafanderki. Ale nie ma lekko. Wilczek musi koniecznie kończyć zabawę pociągiem, wpada w rozpacz, bo siostra mu rozwaliła tory, i "masynista się zgubiła". Kątem oka widzę, jak rozwalacz torów podskakuje w rajstopie na jednej nodze z nieszczęsnym duplo ludzikiem w łapce. Wymieniam maszynistę na duplo kotka, zarządzam absolutnie ostatnią rundkę pociągu. Daję pić Iskrze. Zakładam im (i sobie) te warstwy nieszczęsne, robi się gorąco. Przebieram zalaną piciem bluzeczkę.
Prawie gotowe, dzieci zbiorowo odczuły potrzeby toaletowe (mój błąd, trzeba było zapytać o siku wcześniej). Ubieramy się. Znowu. Mocuję się z wilczkowym zamkiem w kombinezonie, Iskra znika z pola widzenia. Po chwili odnajduję ją w łazience, w nieswojej (oczywiście) czapce, próbującą napić się płynu do soczewek. Coraz cieplej. Jeszcze krem na buzię, szaliki, poszukiwania jednego buta córy (znalazł się w kuchni, obok wzgardzonej skórki od chleba). Wychodzimy, wolę nawet nie sprawdzać, ile czasu minęło od mojego hasła o wychodzeniu. Sanki pod pachę, dzieciaki za ręce, złazimy z trzeciego piętra, ja, mnąc przekleństwa pod nosem, dwa ludziki michelin chwiejąc się niebezpiecznie, przysiadając na schodkach, walcząc o autonomię domagając się założenia rękawiczek JUS TELAS, lub chcąc koniecznie trzymać siostrę za rękę.
Uff. Pomrukuję jakieś teksty o cholernej zimie, cholernych spacerkach, kwiecie lotosu, ciężkich sankach, zapomnianych chusteczkach i jeszcze inne takie...
Idziemy. Tzn ja idę, i ciągnę towarzystwo po resztkach śniegu na pilnie odśnieżanych chodnikach.
Aż docieramy nad rzekę, gdzie zupełnie za darmo dostajemy takie arcydzieło.
Ot tak, dla nas. Migoczącą białość, połyskującą świetlistość, tysiące odcieni bieli. Przepiękne rysunki białych drzew, małe, lśniące kryształki na gałęziach tworzące taką właśnie obłędną całość. Zatyka z zachwytu. Nieletni gadają do kaczek, brną po śniegu, ciągną sanki, badają, oglądają, zyskują fantastyczne rumieńce i gluty pod nosem (których nie mam czym wytrzeć za bardzo...).
A jednak warto.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hhahahha, uwielbiam ten wpis! Z jednym dzieckiem niespełna dwuletnim jest lajcik, ona się uwielbia ubierać i wyłazić na dwór. Sanki, jak się okazuje (co prawda nie prehistoryczne ale bardzo klasyczne, drewniane i z oparciem, dokładnie takie jak ja miałam 30 lat temu) też są hitem, pod warunkiem że uda jej się a) nie zasnąć b) nie zmarznąć bo przecież rękawiczki są od tego żeby wywalać je za saneczną burtę. Zdjęcia Waszo-zimowe magiczne! <3
OdpowiedzUsuńTrudności organizacyjne wzrastają z każdym dzieckiem do ubrania;)
UsuńMy nie mamy oparcia, więc raczej nie uda się zasnąć, ale rękawiczki też (córa) zdejmuje z upodobaniem
właśnie taką zimę kocham, a te pejzaże koją i wyciszają skołatane myśli ;)
OdpowiedzUsuńMgła oszadzajaca szadz ! Uwielbiam . Dziś taki właśnie poranek był .... Biały , mroźny , a jaki wschód słońca oglądałam ... Żałowałam ze niw ma pobocza zeby sie zatrzymać i po podziwiać . Śnieg różowy od słońca :)
OdpowiedzUsuńRóżowy od wschodzącego słońca śnieg... Ach, musiało być pięknie:)
UsuńAch, co za zdjęcia! Pięknie, że w odległości spaceru macie taaaakie miejsca! A trudności organizacyjne są nam znane, podobnie jak pokonywanie schodów, bo nasze poddasze to jakby drugie piętro. Bywa ciężko, ale faktycznie warto dla takich widoków:)
OdpowiedzUsuńHaha... aby być matką dwójki takich szkrabów, trzeba mieć żelazne nerwy ;)!!! Ubieranie zimą trwa wieczność i czasem mam wrażenie, że więcej tego ubierania, niż spacerowania!!!
OdpowiedzUsuńPiękna zima u Was!!! Ciągle czekam na taką szadź, niestety bez rezultatów na razie!!! Ponoć w sobotę mają być odpowiednie warunki :)!!!
Pozdrawiam serdecznie :)
To prawda, czasem, mając w perspektywie to ubieranie, zwyczajnie się odechciewa spacerów;) Trzymam kciuki za spacer w sobotę! :)
UsuńAleż piękna, śnieżna otoczka <3 jestem zachwycona, zdjęcia wyszły magicznie !! :)
OdpowiedzUsuńu mnie niestety śnieg popadał tylko jeden dzień, było rzeczywiście piękne, ale wieczorem już stopniał i teraz mam prawdziwą, polską zimę- czyli chlapa ciapa grrrrr także pozostaje mi nacieszyć oko Waszymi fotami i czaić się z aparatem, aż u mnie spadnie i szybko lecieć uwiecznić to na zdjęciach :P hehe
A tak marzy mi się taka zimowa sesja :(
pozdrowionka :)
Daria
Przepięknie. Zima jest cudowna, chwilami ;) Ale takie jej oblicze warto podziwiać. Zbyt rzadko mam na to czas, nadrabiam w weekendy. Podziwiam za ogarnianie dwojeczki, ja ledwo z jednym maluchem wyrabiam się na czas. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ tym wyrabianiem się "na czas" to sprawa jest mocno skomplikowana, zwłaszcza, jak jestem sama;)
UsuńMy dłuższe spacery też raczej w weekendy:) I ja pozdrawiam!
Wow pięknie !
OdpowiedzUsuńPiekna zima :) U nas juz praktycznie wiosna...
OdpowiedzUsuńNo u nas też właśnie wszystko zaczyna topnieć, jest dość obrzydliwie więc całkiem do tej wiosny zaczyna się tęsknić;)
UsuńUśmiałam się z tego wpisu. Mam nadzieję, że ja też będę z uśmiechem podchodzić do takich sytuacji, bez nerwów i stresu. To właśnie czyni ją magiczną.
OdpowiedzUsuńFoty są bajkowe:)
Czasem tylko uśmiech może nas uratować;)
Usuń