poniedziałek, 23 listopada 2015
easy like sunday morning
W weekendach uwielbiam poranki.Miłe, rodzinne, niespieszne poranki, dają dobrą energię na cały dzień. Takie wicie, w stylu slow.
Budzimy się rano (niektórzy raniej...) Pierwsza pakuje się córa, która czasem jeszcze zmruży oko, ale za chwilę dołącza starszy brat, z duplową hałasującą lokomotywą i duplowym strusiem dla siostry. Która, zainspirowana, biegnie po swoje gadżety i wraca z książeczkami, pokrzykując "Babo i Lalo", i pakuje się z powrotem, ładując oczywiście swoje łokcie, kolana i pięty w nasze oczy, szyje i brzuchy. Powoli, nasze łóżko przepełnia się dzieciowością, bardziej lub mniej intensywną i głośną (w zależności od natężenia konfliktów). Jesteśmy twardzi, leżymy łowimy resztki snu, odsunięci od siebie kokoszącymi się nieletnimi, czasem zetkniemy się stopami, czasem uda się nawet cmoknąć na dzień dobry.
Potem na zmianę myjemy się i szykujemy śniadanie (w asyście głodnych okrzyków).
A potem zasiadamy z kawą, dzieci chwilowo szczęśliwie zajęte w swoim pokoju.
Jest idealnie.
W głośnikach brzmi miła muzyka - mamy taką kategorię, "niedzielne płyty", ma być przyjemna, nie smęcąca, ale i nie łomocząca, np Sting.
Mocna, choć delikatna w smaku kawa z aeropresu pachnie i smakuje cudownie, przegryzana kawałkiem tiramisu. Jest nam miło i ciepło (na ciele i sercu). Jest wygodnie, bezpiecznie i szczęśliwie, jest pełnia i moc.
Sielankowy nastrój burzy co prawda po chwili tabun naszych dzieci z samochodzikami w rączkach i okrzykami na ustach, wdrapujący się na kolana i sięgający do filiżanek z kawą, dopytujący o ciasteczko, i wycierający się o moją luksusową, specjalnie-na-weekendy piżamę w wybitnie nie-mamowym, białym kolorze... Ale to przecież dalej sielanka jest, trochę tylko przybrudzona, bardziej intensywna i głośniejsza - kwestia nastawienia ( i nastroju dzieciaków...;) )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Suepr zdjecia, genialne jest to w łazience z waszymi stopamii czyimś roześmianym buziakiem :D i to gdzie widać same różowe nóżki <3
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Usuńoooo rany jakie piekne kafelki w łazience:) i zdjęcie genialne hehe :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, tez je uwielbiam, nie mogę się niemi nacieszyć;)
UsuńCelebracja codzienności jest piękną umiejętnością :):) lubie takie poranki , nasze tez zdążają sie tylko w niedziele ...
OdpowiedzUsuńŚliczna wasza codzienność
Dzięki:)
UsuńNiedziela to zawsze coś:)
Ostatni weekend tak celebrowałam właśnie. Żadnych pilnych spraw, żadnej pracy, żadnego gonienia, bo tamto czy owamto nie zrobione. Nie bęzie to nie. Rzadko teraz jestem w domu, żeby nacieszyć się codziennością, nawet co drugi weekend nie jest taki prawdziwie rodzinny. Więc łapię te wszystkie smaczki, miziania, całuski, okrzyki, a nawet awantury Małego Ludzia z największą cebracją chwili. Pięknie o tym piszesz :) Pozdrawiam całą rodzinkę :)
OdpowiedzUsuńTym cenniejsze są takie chwile, gdy rzadkie :)
UsuńI ja pozdrawiam
Przez ostatnie prawie 11 lat pracowałam w handlu, w różnych jego dziedzinach. To powodowało, że wolny weekend miewałam niezwykle rzadko. Kiedy już takowy się zdarzył, celebrowałam go tak, jak Wy - niespiesznie, upajając się każdą chwilą. Starałam się czerpać z niego jak najwięcej, by nabrać sił i w następny weekend, kiedy moja rodzina zostanie w domu, a ja będę musiała biec do pracy. Teraz, kiedy w końcu pracuję od poniedziałku do piątku, wolne weekendy są dla mnie niczym najlepsze prezenty gwiazdkowe - czuję się jak królowa życia, mogąc po prostu być z moimi Chłopakami w domu. Cudowne uczucie! :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
:) Super takie prezenty:)
UsuńPozdrawiam, Królowo Życia!
Cudowne są takie chwile. Uwielbiam i celebruję z namaszczeniem :)
OdpowiedzUsuńFajnie się Ogląda Wasze poranki:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Wasz klimat! Chociaż tak 80% tego, co tu czytam mogłabym spokojnie skopiować, ctr+C, ctrl+V i wrzucić do siebie na bloga. Wycięłabym wprawdzie poranną kawę (ja piję popołudniu) i zastąpiła ją herbatą, dorzuciłabym inną ścieżkę dźwiękową i zmieniła kolor piżamy. A poza tym? Wszystko się zgadza, łącznie z lokomotywą z Duplo.
OdpowiedzUsuńA Ty, Pola, masz coś takiego w sobie, nawet w piżamie wyglądasz super stylowo :*
I te płytki Wasze rodem z Lisbony. Uwielbiam :)
Uwielbiam sobotnie poranki, kiedy Misiek nie spieszy sie do pracy i mozemy troche ,,poleniuchowac''. Milo sie na Was patrzy :).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest nas więcej, celebrujących małe radości:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za komentarze:)
Nie było mnie trochę, a tu takie zmiany:)) Fantastyczne zdjęcia! Uwielbiam to z roześmianą córą na tle kafelek! I piękna pościel do tej białej piżamki :) PS.A mój Marek uwielbia "Babo chce", muszę nabyć resztę z serii.
OdpowiedzUsuń