sobota, 13 listopada 2010
Facing the wind...
Jesienią łapczywie chwytam ostatnie promienie słońca. Gdy mam możliwość, wychodzę na chwilę, gdzieś pomiędzy deszczem a nocą i wdycham zimne słoneczne powietrze, wiatr pachnący palonymi liśćmi. Nagie drzewa, puste pola, wyschłe trawy… wszystko jakby uśpione, zamarło w oczekiwaniu.
A po takim (raczej nie przedłużanym niepotrzebnie) spacerze z lubością wracam do domu, otaczam się świeczkami, kocem, delektuję jazzem i ciepłą zupą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Od Twojego bloga bije widoczna błogość i spokój. Aż chce się poszukać w domu jazzowych płyt i patrzeć, jak za oknem wieje wiatr... Ach...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe zdjęcia
OdpowiedzUsuńŚwietny outfit!
Pięknie. Przywołałaś klimat jesieni.
OdpowiedzUsuńfajna stylizacja,lubię takie
OdpowiedzUsuńPiękne 4 zdjęcie :) podoba mi się takie sielskie zestawienie, kolor pomarańczowy jest taki pozytywny :)
OdpowiedzUsuńyou look gorgeous! such fantastic photos too! xx
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia i fajowy futrzak pozdrawiam
OdpowiedzUsuń