poniedziałek, 17 grudnia 2012
let's play...
Od paru lat, jesienią i zimą, połowę naszego stołu w kuchni zajmuje częściowo rozłożona gra. Nie ma sensu jej chować do pudełka, skoro za parę dni byśmy wyciągali ją ponownie.
Uprzedzano nas, że pasja pójdzie w odstawkę, gdy tylko pojawi się Mały Człowiek (zresztą, o wielu rzeczach nas uprzedzano...). Na szczęście tak się nie stało. Gdy młodzież śpi, budzą się pasje...
Gry planszowe to coś więcej niż Chińczyk, czy Monopoly. Znacznie więcej.
Estetyczne wykonanie, rewelacyjne pomysły, często wpływ historii czy literatury, aluzje do rzeczywistości, dopracowane szczegóły, przemyślane nawet drobne niuanse...
Po krótkiej ( i intensywnej) fascynacji tryktrakiem, weszliśmy głębiej - w świat gier logicznych, strategicznych, ekonomicznych... Pochłaniających całe wieczory, a czasem i część nocy. (zasypia się potem z kartami i pionkami przesuwającymi się przed oczami). Wspaniały sposób na wieczór we dwoje, albo na imprezę ( IPNowska "Kolejka"! Ach te "Przepychanki kolejkowe"). Nektar dla wyobraźni. Cudowne emocje. Do tego, po takiej rozgrywce, pojawia się uczucie cudowne wymasowanego mózgu, zwłaszcza tych obszarów standardowo nie używanych ( zbroić się, czy rozwijać kulturę? jaka technologia pozwoli nam na skuteczny atak za czas jakiś?...).
Czekając na kuriera, szczerze polecam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
lubię i to bardzo
OdpowiedzUsuńZajrzałam zupełnym przypadkiem i coś mi się wydaje,że zostanę na dłużej:)
OdpowiedzUsuńA gry planszowe uwielbiam w sam raz na zimowa porę w opozycji do tv:)
Polecam Cytadelę:)
Pozdrawiam K.
Uwielbiam grać w "Kolejkę" i mam nadzieję, że te rzeczy, o których inni mówią,że się "skończą" wraz z narodzinami dziecka będą miały się nadal dobrze :)
OdpowiedzUsuń