Minęło półtora miesiąca. Rewolucyjnych zmian brak. Synek idealnie wpasował się w długo przygotowywane dla niego miejsce. Jest tak, jak powinno być.
Wprowadzamy do naszego dawnego życia niezbędne zmiany, jak np przyczepka przyczepiona do roweru, podziwianie wschodu słońca i cudownego chłodu o 3 nad ranem, czy podśpiewywanie kołysanek podczas zmywania. I zapas pieluch na każde wyjście.
Ostatnio zainaugurowaliśmy sezon rowerowy; z dziecięciem gruchającym i śliniącym się w swojej królewskiej przyczepce, jeździliśmy po wsiach Lubelszczyzny. Wspaniałe mamy tu szlaki rowerowe, pośród "pól malowanych zbożem rozmaitem", ruch bardzo niewielki, świeże powietrze, kolory, zapachy, błogość.
Ależ Wam zazdroszczę takiego piknikowania! Królewskiej przyczepy również :)!
OdpowiedzUsuńświetna stylizacja...
OdpowiedzUsuńhttp://eiffla1997.blogspot.com/
+ obserwuję :)
Lubelszczyzna?! A ja już myślałam, że jaka Prowansja! Pięknie!
OdpowiedzUsuńjaki żuczek kochany!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - Gratulacje!!
OdpowiedzUsuńPo drugie - Cudne widoki!
Po trzecie - jak weszłam na twojego bloga, pomyślałam, my się chyba znamy (w realu), ale szukając intensywnie wspomnień przyszło mi na myśl, że pewnie kiedyś byłam już na tej stronie i zapamiętałam Twoją radosną twarz.
Pozdrawiam!