wtorek, 28 września 2010
on an island
Nie było mnie trochę, korzystałam z cudownego czasu bez połączenia ze światem. W namiocie, z plecakami, w górach i nad oceanem. W słońcu prześwietlającym. W drodze. Ze sobą, bardzo ze sobą.
Do tego doszło wino, prawie-ruszający się ser, rude krowy, cydr, oliwki, małże i ostrygi łowione z morza o poranku.
I powróciliśmy, do szarości, złego świata pełnego niedotrzymanych obietnic, nieskończonej głupoty i bezinteresownej podłości. Dobrze mieć w tym wszystkim swoje wyspy szczęśliwości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wspaniale wyglądają te czerwone dodatki. A gdzie kupiłaś te buty? Bo szukam podobnych trzewików.
OdpowiedzUsuńsuper zestaw i ta sukienka
OdpowiedzUsuńPiękny zestaw, prawdziwie jesienna dziewczyna.
OdpowiedzUsuńpięknie te czerwienie kontrastują się z deszczem :)
OdpowiedzUsuńpiekne kolory i piekne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńa ludzie no cóz...tez czasem wolałabym zeby ich nie było
Jesteś piękna i wyglądasz wspaniale w tym zestawie, bardzo podoba mi się szal :)
OdpowiedzUsuńSuper całość, ale sukienka CUDO!!! Skądże ona?:)
OdpowiedzUsuńczerwone dodatki to mój jesienny smaczek, lubię takie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuńButy są z Prima Mody, kupowane w zeszłym roku
A sukienka z ciuchlandu :D
Jesiennie i wesoło. Uwielbiam takie akcenty, tak samo jak uwielbiam czerwone buty :)
OdpowiedzUsuńMatko! Taka śliczna kiecuszka z ciucholandu???
OdpowiedzUsuńW moim 3/4 ciuchów czysto "babciowych" w ogromnych rozmiarach:(
Idę do kąta płakać z zazdrości!:):)
Najbardziej podobają mi się połączenia kolorystyczne :) Najbardziej, bo całość jest cudowna, dziewczęca i zwiewna :)
OdpowiedzUsuń