Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spacer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spacer. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 1 grudnia 2015
wtorek, 17 listopada 2015
W listopadzie słucham jazzu
Zachwyca mnie ostatnio nieoczywiste listopadowe piękno. Dość ascetyczne i surowe. Modnie minimalistyczne.
sobota, 29 sierpnia 2015
sobota, 23 maja 2015
poniedziałek, 4 maja 2015
Because the world is round it turns me on
Oto za nami kolejny deszczowy weekend. Kolejny deszczowy, po pięknym i słonecznym tygodniu. Irytujące to dość, bo cierpią na tym nasze plany wycieczkowe.
poniedziałek, 1 grudnia 2014
she said she was a painter
W ostatni weekend listopad przestał się wygłupiać i stał się listopadem w prawdziwego zdarzenia - był zimny, szary, mglisty i depresyjny. Taki do koca i grzańca, do jazzu, rosołu i placka drożdżowego.
sobota, 15 listopada 2014
czwartek, 6 listopada 2014
niedziela, 2 listopada 2014
piątek, 24 października 2014
nigdy nie będzie takiego lata
Ostatni weekend to prawdziwy fenomen pogodowy. Po pięknej sobocie w Genewie, cieszyliśmy się tą ostatnią letnią niedzielą (27 stopni!) w parku.
poniedziałek, 13 października 2014
środa, 24 września 2014
siedem dalekich rejsów
Ostatnio miłą niespodziankę sprawiło mi lyońskie stare miasto, organizując koncerty jazzowe na wolnym powietrzu i targ staroci pod Katedrą Saint Jean.
środa, 13 sierpnia 2014
czwartek, 17 lipca 2014
sobota, 10 maja 2014
rowerowo
Młodsza młodzież skończyła miesiąc. Okrzepliśmy trochę, oswoiliśmy się wszyscy z nową sytuacją i ruszyliśmy na rowery.
Dzień był słoneczny i ciepły, pachniał czarny bez,a w ogromnym parku na przedmieściach Lyonu było zadziwiająco pusto. Dlatego zupełnie spokojnie rozłożyliśmy obfitość naszych bambetli, koce, bagietki, traktory i piłki. Rozwiesiliśmy slackline. Osłoniliśmy przyczepkę, żeby nie zakłócać Snu. I czas mijał nam na rozmowach, jedzeniu, spaniu, popijaniu cydru/mleka/wody, leżeniu i patrzeniu w chmury, przesypywaniu piachu do traktorka i szukaniu biedronek, chodzeniu po slacku, i innych miłych czynnościach lub bezczynnościach.
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
tout doux, tout doux, tout doucement
Mogę już chyba oficjalnie stwierdzić to, co stwierdzają pewnie wszystkie mamy więcej niż jednego dziecka... Jest INTENSYWNIE. Przyznam, że z pewną nostalgią wspominam czas z przed dwóch lat, gdy dwa tygodnie po porodzie koncentrowałam się tylko na (pojedynczym) dziecku i powracaniu do formy.
Teraz do formy wróciłam znacznie szybciej, trochę mimochodem (nie miałam wyjścia, a i sam poród we francuskich warunkach wspominam znacznie lepiej), uczę się koncentrować na noworodku i dwulatku jednocześnie, a prawdziwe wyzwania się dopiero zaczynają. Przez ostatni tydzień byli u nas rodzice, którzy pomagali ogarnąć takie tematy jak spacery (czwarte piętro bez windy), gotowanie, czy pocieszanie połowy płaczącego, żądnego mamy duetu.
Jestem dobrej myśli, Mała jest bardzo pogodnym dzieckiem, a starszy brat po początkowym wybujałym entuzjazmie i nieposkromionych emocjach, zaczyna się do siostry przyzwyczajać. Zobaczymy, jak sprawdzą się moje optymistyczne wizje spędzania miłych przedpołudni w parku, na rowerze (królewska przyczepka jest dwuosobowa!), czy nad rzeką.
A tymczasem korzystamy z wielkanocnych wolnych dni na rodzinne spacery po przepięknym lyońskim starym mieście.
niedziela, 13 kwietnia 2014
Feel the warmth beside you
Całkiem się udało, jedni smacznie spali, inni z zapałem szukali biedronek, ładowali patyki do traktora i dmuchali dmuchawce, a pozostali z lubością zalegli na kocu, wystawiając twarze do słońca i przysypiając z lekka.
Zupełnie w sumie zwyczajny czas, spędzony w arcybanalny sposób, ot, słońce, świeże powietrze i piknik z rodziną. Znowu wychodzi na to, że szczęście jest zwykłe i banalne.
sobota, 15 marca 2014
Annecy
We Francji piękna wiosna. Korzystamy i gdy tylko możemy wybieramy się na bliższe i dalsze spacery i wycieczki.
Ostatnio pojechaliśmy znowu do Annecy. Poprzednio byliśmy tam w lecie, było potwornie gorąco i w sumie jakoś specjalnie samym miastem się nie zachwycaliśmy, bo mury były nagrzane i woleliśmy korzystać z uroków gór i jeziora. Tym razem była okazja docenić samo miasto. Przeurocze, z piękną zabudową. Powstało ono jeszcze w czasach rzymskich, a jego złote lata przypadły na wiek XVI, gdy stało się ważnym ośrodkiem kontrreformacji. Miasto przecinają urocze kanały, nazywane bywa zresztą "alpejską Wenecją".Na jednym z nich możemy oglądać charakterystyczny budynek w kształcie łodzi (podobno jeden z najczęściej fotografowanych obiektów we Francji), który pełnił funkcje siedziby kasztelana, budynku administracyjnego, wreszcie więzienia, a teraz znajduje się tam muzeum.
Czas w Annecy spędziliśmy arcyprzyjemnie, zjedliśmy słynne tartiflettes z tutejszym serem reblochon, przepyszne.
A potem wspaniała sjesta, nad pięknym jeziorem, z obłędnym widokiem, słońcem i boskim, górskim powietrzem...
Subskrybuj:
Posty (Atom)