Ostatni miesiąc minął nam zdecydowanie za szybko (no, może poza dniami i nocami spędzonymi w podróży z Francji i do niej).
Dni uciekały nie wiadomo kiedy i po wszystkim ciągle mam niedosyt ... Ale nie ma co narzekać. Udało się spędzić trochę czasu bez dzieci, przeczytać parę książek (Bator, Michniewicz, Tyrmand i z czytana łezką nostalgii Montgomery z mojej młodzieżowej biblioteczki w dawnym pokoju), ochrzcić córę i ciut młodszą bratanicę, odwiedzić tradycyjnie deszczowy Zwierzyniec, odkryć nowe miejsca na lubelskim starym mieście, spędzić miłe popołudnie w Nałęczowie, najeść malin i jeżyn prosto z krzaka, pochlapać w basenie, biegać po zaroszonej porannie trawie, poprzyglądać się synkowi z zapałem ładującemu stonki do swojego traktorka i wywożącemu je nie wiadomo gdzie...
Ale jesteśmy z powrotem, Francjo, witaj ponownie.
Z tego co czytam łapałaś każdą chwilę :) Pięknie wyglądałaś na chrzcinach. Taki intensywny odcień czerwieni bardzo Ci pasuje :)
OdpowiedzUsuńPięknie! Córcia bardzo podobna do Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńcudowne migawki, pięknie wyglądaliście podczas chrzcin! Wszyscy! Szczególnie Dwulatek mnie wzruszył w tym swoim szarym outficie, a Ty w pięknej czerwieni .. nooo mega. No i mała dziewczynka prze-przesłodka, faktycznie podobna do Mamusi.
OdpowiedzUsuńMontgomery w dziecięcym pokoju.. ach, moje gdzieś leżą w piwnicy, też uwielbiałam te książki :)
Pozdrawiamy!
Synek na zdjeciach taki juz duzy, elegancki a coreczka taka urocza! Intensywny czas na pewno ale spedzony bardzo fajnie ... M
OdpowiedzUsuń