piątek, 17 kwietnia 2015

Mont Luisandre

Udało nam się wreszcie wypróbować w plenerze drugie nosidło. Teraz już oba cesarzątka podróżują wygodnie na plecach rodziców - mułów, w towarzystwie koniecznego ekwipunku wycieczkowego.

A podróżują w okolicznościach jakże przemiłych. Słońce grzeje już jak w lecie, pejzaże zielenieją, ptaki organizują zacną ścieżkę dźwiękową, i pachnie zupełnie zniewalająco ten świat wiosenny.

Na górze piknik z widokiem, tartą z cukinią, kozim serem i łososiem, winem i poczuciem totalnej błogości.


 





Do tego w okolicy jest XIV-wieczny zamek obronny. Wraz z przyłączeniem tej okolicy do Francji stracił swoje znaczenie strategiczne, dzięki czemu zachował się w bardzo dobrej formie.








A na koniec, szczyptę surrealizmu zapewnił nam cydr w górskiej knajpce o morsko-bretońskim klimacie.




10 komentarzy:

  1. Ależ Wam cudnie tam! A maleńka jaka podobna do brata! Pozazdrościć takich wycieczek!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Wasze wędrówki. Wszystko jest takie naturalne...zdjęcia, Wy, wasze wycieczki, które powodują, że wskoczyłabym w wygodne buciorki z dzikim okrzykiem "idziemy w góry i to zaraz!"
    Dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, to "w drogę, to są czarodziejskie słowa" :)

      Usuń
  3. Towarzyszyć Wam w tych wycieczkach na blogu to dla mnie zaszczyt :) cesarzątka przeszczesliwe i cudne :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzą mi się takie górskie klimaty...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale :D!!!
    Jeszcze miesiąc i też ruszamy w góry :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jesteście niezmordowani. Szacun za te nosidła, naprawdę rodzice - muły :)
    Piękne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lata praktyki:D Kiedyś na plecach nosiliśmy namiot i śpiwory, teraz dzieci i ich graty;)

      Usuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!