piątek, 2 marca 2018
post na Post czyli pochwała nie-dostatku
Chodzą za mną te myśli już od jakiegoś czasu.
Chodzą, jak jakieś odkrycie przełomowe i olśniewająca prawda wyjaśniająca różne problemy, uniwersalna odpowiedź na różne egzystencjalne "jak żyć"...
I, jak większość z tych największych mądrości, zamyka się w banale.
Otóż, moi drodzy, w życiu nie może być za łatwo.
Nachodzi mnie ta myśl ostatnio zaskakująco często.
Gdy dzieciaki marudzą, grymaszą i wybrzydzają którą łyżką będą jeść zupę. Gdy robią awanturę o ubranie, jakie mają założyć, gdy wywalają zabawki na podłogę i nie robi na nich wrażenia, że jakieś elementy się zniszczą lub zgubią.
W zimie. Gdy lodowato-wilgotny wiatr przenika do szpiku kości, gdy każde wyjście z domu (a już zwłaszcza z dziećmi) wymaga Dzielności i Hartu Ducha.
W górach. Gdy człowiek porządnie zmęczy się na szlaku, zobaczy potem te widoki i czuje się potem wobec świata piękną pokorę i harmonię.
Nachodzi wobec ostatnio popularnych trendów. Trochę w kontrze do powszechnego dobrobytu, dostępności wszystkiego i kompulsywnego kupowania, szybkiej i łatwej mody, i związanym z nią wyrzucaniem nienoszonych ciuchów, marnowania jedzenia, popularne staje się pozbywanie się nadmiaru, odpowiedzialne zakupy, zwracanie uwagi na ilość śmieci.
Za łatwo nie może być też w kontekście dbania o zdrowie. Nadmierność jest dla zdrowia zwyczajnie szkodliwa. Zwłaszcza nadmierność tego przyjemnego i łatwego jedzonka, kiedyś dostępnego tylko od święta, jak słodycze, mięso, białe pieczywo.
Formy fizycznej też nie wyrabia się wśród wygody i komfortu.
I jeszcze kwestia zdrowia psychicznego i rosnącej liczby zachorowań na depresję. Czytałam ostatnio wywiad z dr Cezarym Żechowskim, który powiedział o przesycie tak: "Niedosyt kreował myślenie iluzyjne, które jest bardzo potrzebne. A dzisiaj, mam wrażenie, młodzi ludzie są tak konsumpcyjnie nasyceni, że nawet fajne rzeczy już im się nie podobają"
Oczywiście fajnie jest się porozpieszczać czasami, spędzić dzień snując się w piżamie, zrobić sobie dobrze gorącą czekoladą pod kocykiem, poczytać nieambitne gazetki, kupić coś co nam się podoba ot tak. Pogłasiać się wewnętrznie. Nic nie musieć, nie ścigać się i nie starać. To jest super. I to też jest nam potrzebne. Ale nie cały czas, nie zawsze, nie bezustannie.
Okazuje się, że zbytni i bezustanny komfort, puch i udogodnienia są niewskazane.
Okazuje się, że naszym rodzicom, mimo kolejek, prania we frani i różnych braków, było w pewnym sensie wychowawczo prościej. Nie było łatwo, ale było prosto. Nie było wielu dzisiejszych udogodnień, ale nie było też nadmiaru wszystkiego i wynikającego z tego zblazowania, tylu pokus i reklam, milionów bodźców każdego dnia.
Bo obiektywny brak i trudności, taki niezależny od nas, w jakimś sensie pomaga, upraszcza - przyjmujemy go do wiadomości i mnóstwa problemów po prostu nie ma. To nie rodzic musi codziennie odmawiać - różnych atrakcji, kupienia zabawki, zjedzenie słodycza, oglądania kolejnej bajki. Nie musi tego ograniczać, bo brak jest obiektywy, nie zależny od nas, a do takich braków dzieci przystosowują się zadziwiająco szybko i bezboleśnie. Zauważamy to doskonale, gdy jesteśmy na wakacjach pod namiotem, dzieciaki, które nie mają prawie żadnych gotowych zabawek, są zajęte i bezproblemowe jak nigdy.
Gdy czasem będziemy trochę głodni, nie najemy się do syta, nie zjemy pysznego słodyczka, to wyjdzie nam to tylko na zdrowie. Podobnie na zdrowie wyjdzie nam hartowanie się na zimnym powietrzu i wylanie siódmych potów na treningu.
Gdy sobie czasem odmówimy przyjemności, zmniejszymy wygody i spełnianie wszystkich zachcianek, ograniczymy wygody i narzucimy jakieś limity, wyjdzie nam to naprawdę na dobre.
Swoją drogą, gdy nie mamy pieniędzy, to zupełnie naturalny staje się ekologiczny minimalizm, zero waste, "projekt denko" i kupowanie tylko tego co dobre i potrzebne. Nic nas nie nauczyło minimalizmu i zero waste tak bardzo jak trudności finansowe. We względnym dobrobycie nie jest to takie naturalne, bo pierwsze, do czego dążymy, to wygoda.
Tak to chyba jest, że dążymy do komfortu, że chcemy mieć wszystko i już, a dzisiejsze czasy trochę nam to wszystko już zapewniają. Ale, co zdobywa się bez trudu, nie jest cenne. Wszystko, co dobre podbija siła kontrastu. Największe przyjemności to te wyczekane. Najlepsze jest słońce po zimie, najsmaczniejsza woda na pustyni, najwygodniejsze łóżko po kilkunastu dniach na karimacie a najlepszą przyprawą jest głód.
Dlatego w jakimś sensie lubię Post. Wiem, że warto się samoograniczać czasami, dobrze, jak czasem nie jest nam miło, ciepło i błogo, dobrze jest się czasem postarać, potrudzić, pomęczyć. Uważam, że to jest naprawdę jest ważne.
Dla Was też? Uważacie, że niewygody są czasem potrzebne?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo fajny wpis. Mnie chodzi ostatnio po głowie trochę pokrewny.. o pracy jako takiej. Że obecnie ideałem jest się nie zmęczyć za bardzo. Trochę tak jak mówisz.. kawusię sobie wypić, książkę przeczytać, olać pranie, gotowanie i sprzątanie bo przecież bez sensu wpaść w kierat. Modne jest relaksowanie się i dogadzanie sobie. I jeszcze narzekamy ile mamy do zrobienia. Pokolenie naszyć babć nie narzekało na pracę - bo to przecież było oczywiste, że ta praca w domu jest - to ona nadawała egzystencji sens. Nikt się nie buntował, a lenistwo uchodziło wręcz za niemoralność. Takie tematy mi ostatnio chodzą po głowie :)
OdpowiedzUsuń"Nic nas nie nauczyło minimalizmu i zero waste tak bardzo jak trudności finansowe." - to prawda najprawdziwsza! I jeszcze kreatywności! Gdy idziesz do sklepu z dychą. Buraki, fasola, cebula. Ile z tego można ugotować cudowności! A z warzyw z zupy jeszcze wyczarować pasztet :) Faktycznie, gdy dobrobyt jest marnuje się dużo więcej.
Dzięki!
UsuńZ ta pracą, to mam wrażenie, że instagram jest takim zakłamywaczem rzeczywistości, który sprowadza pracę do ładnych miejsc pracy, pięknych kubków z kawą i estetycznych notesów.
Inna sprawa, że wiele dla wielu osób wciąż największą cnotą jest bycie zarobionym i brak czasu na cokolwiek.
Ludzie już nie chcą wychodzić poza strefę komfortu, przekonaniu, że łatwiej, znaczy lepiej. dąż do pragnień po najprostszej linii oporu.
OdpowiedzUsuńKiedy chcą schudnąć, wolą iść do lekarza zamiast wziąć się za sport, bo trening boli. Jeśli chcą zdobyć szczyt, wjadą kolejką, bo szlak może zmęczyć i ubrudzić.
Ludzie boja się zabrudzić sobie ręce, spocić się czy zmarznąć. Konsumpcjonizm jest trendy, modnym być to akceptowanym być. Najnowsze gadżety to u młodzieży obowiązek, teraz każdy chce być fajny i robić fajne rzeczy.
Już nie dostrzega się piękna, chyba że na parkingu ;) Ewentualnie może też być piękna torebka. Gdzie to nas zaprowadzi? Nasze przyszłe pokolenia?
Nie było zblazowania i pokus - trafiasz w samo sedno.
Czarno to wszystko opisujesz. Ja wierzę, że aż tak źle nie jest... Bycie fit jest coraz modniejsze, modne sa tez różne minimalizmy i zero waste. Oby modny tez stał się zdrowy rozsądek i refleksja własna;)
UsuńTego widzę najwięcej. Otaczam się ludźmi, którzy w niczym nie przesadzają, bo o to niezmiernie łatwo, nawet u mnie, kroczącej na krawędzi odstawania od trendów.
UsuńFit, minimalizm, slo life, są mi bliskie, to akurat zupełnie pozytywne cechy świata, a jest ich całkiem dużo. Na szczęście ;)
Dorastaliśmy w czasach, gdy było mało i dzięki temu potrafimy dostrzec jak ten obecny przesyt wpływa na człowieka. Nie za dobrze :/.
OdpowiedzUsuńNa studiach, dostawałam od rodziców 300 zł miesięcznie na przeżycie i dawałam radę bezproblemowo :) a z jaką nostalgią wspominam te czasy :D!!!
Pozdrawiam serdecznie :)!!!
Tak, nasze dzieciństwo i dorastanie w tych czasach przełomu to jednak spory atut, bo mamy inny dystans do wielu rzeczy:)
UsuńOj tak, studia i dwutygodniowe wakacje za 200zł;)
Zgadam się z Tobą, bardzo trafne spostrzeżenia. Nie jest łatwo żyć teraz gdy zewsząd czyhają pokusy, reklamy, kolorowy i lepszy świat. Wystarczy spojrzeć na ogrom kont na instagramie, gdzie życie innych wydaje się być szczęśliwsze, bo posiadają to lub tamto. Wszystko insta-idealne i identyczne. Ja równiez z nostalgią wspominam czasy, gdy mieliśmy mniej, a jednocześnie paradoksalnie mieliśmy więcej. Serdecznie pozdrawiam! Agnieszka
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ta idealność...
UsuńCzytam ten post chyba trzeci raz i dał mi bardzo dużo do myślenia! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę:)
UsuńŚwietnie napisane! W opozycji do powszechnych tekstów na temat dogadzania sobie, odpuszczania, realizowania SIEBIE (co może doprowadzić do czystego egoizmu...) - i jak we wszystkim najważniejszy jest umiar, złoty środek, zdrowy rozsądek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dokładnie, dokładnie, złoty środek to moje drugie imię;)
UsuńCzłowiek całe życie dąży do tego żeby mieć więcej i mniej robić, cały rozwój ludzkości do tego się sprowadza.
OdpowiedzUsuńJasne. Niemniej nadmiar wygody po prostu rozleniwia:)
UsuńMyślę, że i tutaj idealnie wpisuje się zasada złotego środka. Zbyt obciążająca praca, za ciasny budżet na domowe wydatki, brak perspektywy na spełnienie marzeń czy zupełne poświęcenie swoich potrzeb, myślę, że zamiast wyzwalające to byłoby przytłaczające. Co innego kiedy nie ma się wiele, ale wystarczająco. Myślę, że tu dla wielu osób zaczyna się problem, cieszyć się z tego wystarczająco i umieć żyć po swojemu, nie ponad stan ani nie z cierpkim smakiem niedostatku w ustach. Umieć wybierać priorytety według swoich zasad, a nie tych narzucanych przez rodzinę, znajomych czy internetowe ideały.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności:)
UsuńUważam, że najważniejszy jest zdrowy balans:)
OdpowiedzUsuńnie widzę sensu wydawania pieniędzy na niepotrzebne przedmioty czy rozrywki tylko dlatego, że mnie na nie stać
jednocześnie lubię gdy jest mi "ciepło i błogo" a ten stan osiągam głównie przez codzienne rzeczy jak spędzanie czasu z mężem, dobrą książkę, muzykę, smaczny i zdrowy posiłek
Zgadzam się i popieram, zdrowy balans jest najlepszy:)
Usuń33 year old Librarian Kleon Gaylord, hailing from Dauphin enjoys watching movies like Americano and Fishing. Took a trip to Brussels and drives a Econoline E150. isc
OdpowiedzUsuń