Nasze standardowe zimowe wyjazdy w góry, to Sylwester. W tym roku przesunęliśmy sobie sylwestrowy wyjazd w góry o półtora miesiąca. Przekonaliśmy się już, że takie przesuwanie to niezły pomysł przy okazji ubiegłorocznej majówki w Beskidzie Niskim.
Bieszczady zdążyły się do tego czasu porządnie zabielić i pokazać, że warto jeździć w góry z dziećmi, zimą także.
Naszą bieszczadzką bazą było prywatne schronisko nad Smolnikiem, czyli klimatyczna drewniana chata na zboczu góry z przepięknym widokiem. Za to położenie i ten widok trzeba było zapłacić codzienną dodatkową traską przez śnieg, ale było warto.
Pierwsze podejście do schroniska, każdy z plecakiem na miarę możliwości |
Nasze dotychczasowe podróże z dziećmi trochę wyrobiły w nas wszystkich pewne rytuały i nawyki przy wyjazdowych przygotowaniach. Dzieciaki wiedzą już, że w noc przed wyjazdem idą spać w ubraniach i śpiworach, i że w nocy w tych śpiworach zniesiemy ich do samochodu, żeby mogli sobie przespać przynajmniej część trasy. My pakujemy wszystko wieczorem poprzedniego dnia. Tym razem różnica polegała na konieczności kompaktowego pakowania, bo wiedzieliśmy, że wszystkie nasze rzeczy (a także niektóre dzieci) będziemy musieli wnieść do schroniska na plecach.
Zapakowaliśmy się więc wszyscy i nad ranem wyruszyliśmy na nasz zimowy wypad w góry.
Na zapiecku, tu była nasza baza czytelnicza |
Jechaliśmy, a razem ze świtem zmieniał się krajobraz, na coraz bardziej zimowy i pagórzasty. Tak, jakbyśmy delikatnie przechodzili do innego świata.
Dotarliśmy, razem z szarawym porankiem. Bieszczady otoczyły nas swoimi śnieżnymi ramionami i uścisnęły serdecznie, witajcie, czujcie się jak u siebie. Momentalnie poczuliśmy się u siebie.
Wilczek z Iskrą wyskoczyli z samochodu prosto w zaspy, niemowlę zawinięto w chustę, plecaki przywdziano na plecy,
Nie powiem, że było jakoś bardzo łatwo. Ścieżka była zasypana śniegiem, dzieciaki zapadały się po uda. Ale pomagały nowe okoliczności, zew przygody, wizja czekoladowego medalu i tropy zwierząt na śniegu.
Na miejscu okazało się, że jesteśmy jedynymi gośćmi w pięknej drewnianej chacie, z ciepłym piecem i przesympatycznym gospodarzem, zafascynowanym wypiekiem własnego chleba.
Urządzaliśmy sobie codziennie mały trekking w tych pięknych okolicznościach. Trekking to może określenie trochę na wyrost, raczej po prostu spacery górskie, niezbyt forsowne i niezbyt długie, wiadomo, że wszystko trzeba dostosować do krótkich nóżek kilkulatków i zawiniętego w chustę pięciomiesięczniaka i jego głodu. Planowaliśmy trasy tak, żeby mieć przystanek w jakimś schronisku lub bacówce, żeby dzieciaki (i my też w sumie) mogły odpocząć, przekąsić coś, a małe rozwinąć się z chusty, nakarmić i przewinąć.
Najlepsze na świecie naleśniki z jagodami w Bacówce pod Rawkami |
Nie ma sanek, ojtam ojtam |
Zimowe wejście na Górę Śnieżną przy parkingu |
Nie myślcie sobie, że było idealnie zupełnie i bezproblemowo. Nie było. Wybraliśmy to schronisko między innymi po to, żeby być w górach i nie musieć dojeżdżać na szlaki, ale okazało się, że okolica jest totalnie nieprzetarta i tylko jeden dzień spędziliśmy na spacerze w okolicach schroniska. W pozostałe nie tylko dojeżdżaliśmy na szlaki samochodem, ale też musieliśmy do tego samochodu dojść (a potem z niego wrócić do domku). Nie obyło się też bez paru awanturek, w wykonaniu upartej Iskry, która albo przewracała się po dwóch metrach twierdząc że nie ma siły, albo upierała się, że ma tej siły mnóstwo, gdy faktycznie nie dawała rady, bo "chciała być dzielniuchem" (tak mi później wyjaśniła).
Ale, nigdy nie twierdziłam, że podróże z dziećmi to nieustanna sielanka.
Ale piękne to były dni, w tych górach zimowych, bajecznie zaśnieżonych. Piękne, cudowne oderwane od rzeczywistości. Śniegowo migotliwe, pachnące drewnem i mrozem, cudownie ponad cywilizacją. Wspaniale skrzypiące w śniegu kroki. A potem przystanek, by rozejrzeć się z zachwytem i wtedy ogarnia ta puchata cisza, jedyna w swoim rodzaju górska zimowa cisza. Wieczory przy ciepłym piecu, rozmowy, wspomnienia (bo zawsze wspomina się różne wyjazdy z przed lat), książka. Dzieciaki z czerwonymi policzkami i błyszczącymi oczami, całe w śniegu.
I to poczucie... To poczucie, że właśnie o to chodzi w życiu, że to właśnie jest ten czas, który się liczy. Poczucie totalnego szczęścia po prostu.
Bardzo fajna wyprawa, gratuluję, miło się czyta, że więcej takich wariatów, którzy wolą dzieciaki przeczołgać po rozmaitych okolicznościach przyrody, a nie ułożyć je nad brzegiem hotelowego basenu :) Pytanie techniczne: skąd takie owijki na buty macie?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie takie przeczołgiwanie nam bardziej pasuje;)
UsuńNa butach stuptuty, dostępne w sklepach turystycznych, dla dzieci przez internet :)
Jesteście dzielniuchami :)!!! Wszyscy... cała piątka :D!!!
OdpowiedzUsuńPięknie tam... ileż bym dała za takich chwil kilka :D!!!
Miejscówkę skrzętnie notuję w kajeciku :)!!!
Paulina, czy Twoje przedszkolaki w ogóle nie chorują? U mnie nie ma miesiąca, aby coś się nie działo.
Dzięki Justyna!!!
UsuńCo do chorób, faktycznie szczęśliwie dość mało:) U Was może to śląskie powietrze jednak nie pomaga...
Bardzo pięknie prezentuje sie ta okolica. Nie miałam okazji być w górach zimą. Mam nadzieję że kiedyś uda mi się zabrać rodzinę na taki wypad
OdpowiedzUsuńW zimach góry są zupełnie inne:)
UsuńNie bylam jeszcze w Bieszczadach
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą:)
UsuńPiękna prawdziwa zima
OdpowiedzUsuńOj tak, brakowało nam takiej w mieście!
UsuńSuper :) Pewnie, że łatwo nie ma ale w pamięci zawsze te pozytywne chwile z takich wyjazdów zostają. W główkach dzieciaków szczególnie :) Piękna zima!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zastanawialiśmy się, co dzieciakom zostanie:)
Usuńim dłużej wczytuję się w Twój blog tym bardziej zastanawiam się czy to możliwe, że istniejecie naprawdę ;) jakaś taka piękna szczerość i prostota w tym wszystkim co piszesz, pokazujesz. i to porusza. dałam poczytać mężowi. a córce (3,5 latce)opowiedziałam o dzielnej Iskrze. mam nadzieje, że udało mi się ich zainspirować. dzięki Paulina. do zobaczenia gdzieś w Lublinie. to także nasza mała ojczyzna ;)
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuje Ci najserdeczniej za te słowa:)
UsuńPowodzenia w inspirowaniu rodzinki i do zobaczenia w Lublinie!
Coś mi mówi, po tym co piszesz, że zdecydowanie zabrakło Wam bardzo pożytecznego sprzętu jakim są rakiety śnieżne. Uwierz mi, że to niebagatelnie poprawia sytuację.
OdpowiedzUsuńWierzę, wierzę Hexe!
UsuńPodziwiam wyprawę i wytrwałość dzieci. Piękne zimowe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńI znowu cudnie tu zajrzeć i czytać i zachwycać się. Brawo dla Was i dzielnych dzieci! Pozdrawiam, Agnieszka
OdpowiedzUsuńDzięki, i ja pozdrawiam!
UsuńBieszczady o każdej porze roku są fenomenalne, ale zimą stają się na swój sposób jeszcze spokojniejsze i dają możliwość lepszego wyciszenia się. Są bardziej wymagające, ale to tylko sprawia, że człowiek jeszcze bardziej zaczyna je doceniać.
OdpowiedzUsuńZgadzam się totalnie!
UsuńAle pięknie! Ja jestem akurat za dużym zmarzlucho-leniuchem żeby targać się po takim śniegu z bagażami. Za to w lecie.. w lecie to mogę tygodnie w górach spędzać w takich samotniach. Tylko że w górach w zimie tak magicznie..
OdpowiedzUsuńAle jak się człowiek rozgrzewa w takich warunkach! :D
Usuńgóry zimą z małymi dziećmi brzmią jak prawdziwe wyzwanie, ale zdjęcia pokazują piękną przygodę:)
OdpowiedzUsuńTak, było i wyzwanie i piękna przyroda:)
UsuńAleż Wam się zima bajeczna trafiła! Smolnikowe schronisko miałam okazję poznać (choć sama zatrzymywałam się zwykle ciut niżej w agroturystyce "Smolnikowe klimaty" u przemiłych Pauliny i Przemka - polecam!), miejscówka cudna, ale faktycznie musi być odcięta od świata przy takich opadach. Podziwiam Was i Wasze "dzielniuchy", że Wam się chce, że potraficie tak pięknie wypoczywać i cieszyć się przyrodą i sobą nawzajem. Aż nie mogę się doczekać, kiedy znów odwiedzę te tereny..
OdpowiedzUsuńO proszę! Super:)
UsuńSmolnikowe klimaty mijaliśmy:)
Magicznie :)
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu i zachwytu:) Mam nadzieję, że w naszym potomku też uda nam się zaszczepić miłość do wędrówki i dzielności, jak u Waszych dzieci:) Zapisuję sobie nazwę tej chaty, wygląda na miejsce, w którym naprawdę można odpocząć, no i jest zapiecek!
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńJestem pewna że tak! A kiedy masz termin porodu tak swoją drogą?
Chata super, nie typowe schronisko z dormitoriami na 8 osób tylko prywatne pokoje z łazienkami, ale ten schroniskowy klimat jest:)
OdpowiedzUsuńTommy Hilfiger koszulki to ubrania najwyższej jakości, które obecnie zyskują coraz większą popularność. Wybierają je osoby w różnym wieku chcące wyglądać modnie.
tommy hilfiger koszulki
No to tak za moją namową planujemy iść w najbliższy weekend w Bieszczady. Trasę zaplanowałam dosyć krótką (Brzegi Górne - Bacówka pod Małą Rawką) i spowrotem czyli 2.5 h - 3 h marszu. Maluch ma skończone pół roku będę go niosła w chuscie.Napisalam do GOPRu szlaki są przetarte i warunki ok. Zrobilam też rozeznanie w knajpach co żeby usiąść i rozprostowac nogi. Nocujemy w domku. Czy może o czymś jeszxze powinnam pomyśleć? Jak Ci się szło z maluszkiem w chuscie. Trochę zaczęłam panikowac.. może to głupi pomysł..;(
OdpowiedzUsuńAle super wakacje, aż wam zazdroszczę. Ostatnio całą rodzinką byliśmy w Ustrzykach Dolnych kwatery jakie wybraliśmy mieściły się w urokliwym pensjonacie Gościniec Pięciu Stawów. Naprawdę polecam.
OdpowiedzUsuńTo musiała być super wyprawa! My z naszymi dziećmi tez uwielbiamy takie przygody. najważniejsze to odpowiednio się ubrać, zimą założyć ciepłe skarpety i można ruszać w świat! :)
OdpowiedzUsuń