Chleb. Coś najprostszego na świecie. Mąka, woda, drożdże, sól. I czas.
Chleb z masłem i dojrzałym pomidorem, posypany grubą solą morską. Chleb maczany w oliwie z oliwek. Albo w oleju lnianym. Chleb z hummusem i kiełkami. Albo z pastą z zielonego groszku. Chleb z twarogiem i miodem. Chleb z masłem orzechowym i dżemem. Chleb, chleb.
Zapach chleba. Jeden z najpiękniejszych, budzących najpiękniejsze skojarzenia. Dom, ciepło, bezpieczeństwo.
Od wielu lat chleby piekę w domu. Zaczęło się od słoiczka zakwasu od koleżanki. Rytualne wieczorne dokarmianie, dobranoc zakwasiku, rośnij zdrowo. Wyszukiwanie nowych przepisów, próby formowania bochenków, walki z żytnim pełnoziarnistym, który zawsze z wierzchu pięknie wyrastał, a w środku bulgotał spektakularny zakalec... Uwielbiałam wyrabiać ciasto ręcznie, to ten rodzaj relaksu, jaki daje fizyczny kontakt, przesypywanie piasku między palcami, czy głaskanie bazi.
Dalej jestem wielką miłośniczką domowych bochenków, pachnących, jedynych w swoim rodzaju. Chociaż od jakiegoś czasu trochę odpuściłam z tym całym ceremoniałem. (zgadnijcie, dlaczego, i jaki wpływ miała na to konieczność wysadzania na nocnik / wycierania nosa / wyjmowania z buzi nielegalnych przedmiotów ręką w trudnozmywalnym chlebowym cieście). Ciasto zagniata się samo, w robocie kuchennym, a bochenki pieką w zwykłej keksówce albo żeliwnym okrągłym garnku z Ikei (żeby nie przywarły, smaruję je olejem i wysypuję otrębami żytnimi). A zakwas... czasami pokrywa się imponującą pleśnią... Ale w ciągu tygodnia powstaje nowy, nie ma może tego klimaciku, że wieloletni zakwas od prababci, ale, co najważniejsze, działa.
Przepisy... Mąka, woda, drożdże, sól. I czas. Dużo czasu.
Generalnie na dzień przed pieczeniem trzeba nastawić zaczyn. Zaczyn to zakwas, mąka i woda. A zakwas to mąka żytnia i woda. I czas.
Do gotowego zaczynu dodajemy resztę składników. Czyli mąkę, wodę, sól. Drożdże. Zioła, jak się lubi. Siemię lniane, czarnuszkę, mak, miód, oliwki, śliwki suszone, pestki słonecznika... Możliwości jest mnóstwo.
Ja teraz rzadko eksperymentuję. Od wielu miesięcy mam trzy ulubione chleby. Chleb orkiszowy z miodem, Chleb biały, ja robię pszenno-żytni, szybki,idealny, gdy zapomnę nastawić zaczyn. I orkiszowy razowy.
Bardzo polecam, to wspaniała sprawa.
Ja również od kilku lat piekę chleb- a raczej piecze go z zamiłowaniem mój ślubny, bo odkąd spróbował to sklepowy mu przez gardło nie przejdzie :) I na zakwasie, z mąki żytniej, czasem na mące orkiszowej, a czasem pół na pół pszennej razowej i pszennej zwykłej. Zawsze wychodzi znakomity z dodatkami :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten zapach pieczonego chleba roznoszący się po domu :)
Pozdrawiam
Przepisy fajne ale co za lotny tekst! Dobrze napisany...:)
OdpowiedzUsuńZłapałam się ostatnio na tym że lubię czytać Twojego bloga, niby zajmuję się swoimi sprawami, pracą, dzieciakami ( Hanka 8 lat, Nina 2 mc) a zastanawiam się co słychać w Odpoczywalnii. Czytam Twoje teksty i myślę sobie " matko bosko czemu Ona nie pisze częściej?". Odpowiadam sobie sama że pewnie brak czasu bo dwójka dzieciaków, życie w innym kraju, mąż, życie - zwyczajnie życie ją tak zajmuje, a potem myślę STOP- nie może pisać częściej... bo nawet największe rarytasy serwowane zbyt często się przejadają...dozujesz siebie powoli, nieczęsto i w tym tkwi smaczek, mniam!
OdpowiedzUsuńKurczę, dzięki wielkie za te słowa, zrobiło mi się przemiło:)
UsuńZgadzam się z Marzeną. Też bym czasem chciała Odpoczywalnię częściej, ale charakter tego miejsca być może wymaga właśnie takiego niespiesznego dawkowania. Uwielbiam ten blog, przeczytałam od deski do deski swego czasu. A nie wiem, czy wiesz, Pola, ale moje czytanie zaczęło się od zakupu tulipana spokoju dawno temu :)
UsuńWiem wiem, moja frekwencja nie poraża. Miło, że można znaleźć na to całkiem zgrabne usprawiedliwienie, że dawkuję siebie:) Prawda jest taka, że dbając o jakoś, zwyczajnie nie daję rady więcej - wiadomo, dzieci, życie itd, ale też nie chcę narzucać sobie jakiejś normy, zmuszać się do czegokolwiek. Blog jest też moją odpoczywalnią, przyjemnością, nie chcę robić z niego obowiązku:)
UsuńA, Ruby, nie wiedziałam zupełnie! (Mam nadzieję że jesteś zadowolona)
Wiem o czym mówisz! My jesteśmy chlebowymi neofitami. Jakieś 3 tygodnie temu mąż po prostu zrobił zakwas i upiekł pierwszy chleb. Od tej pory nie kupiliśmy ani bochenka, pieczemy dla siebie i dla rodziców. Cudowne są te chleby, przepyszne, i takie wytrzymałe. Po kilku dniach dalej takie smaczne. Chętnie spojrzę na Twoje przepisy. I w ogóle bardzo na czasie ten post. Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńsuper, ze tak się wstrzeliłam! To fakt, nie chce się wracać potem do kupnego chleba. Chociaż nam zdarzają się pyszne francuskie bagietki;) Miłego odkrywania chlebowego świata:)
UsuńNie miałam pojęcia. Zaciekawił mnie wpis o chlebie i przeczytałam cały, mało tego czuję się zainspirowana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
mixfashionworld.blogspot.com/
Piękny wyszedł, po zdjęciach widać, że skórka musiała być mega chrupiąca :))
OdpowiedzUsuńPamiętam smak chleba, który piekła moja babcia w piecu kaflowym. Miałam wtedy kilka lat. Biłyśmy się z siostrą o piętkę ;)
OdpowiedzUsuńTwój wygląda identyczne.
Kiedyś spróbuję upiec chleb :)
... a jak upojnie pachnie dom, w którym piecze się chleb zamiast kupować "gotowce" ze sklepu...:)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam piec chlebek z praktycznie samych ziaren ;)
OdpowiedzUsuń