Miałam to szczęście, że dzieciństwo spędziłam w sąsiedztwie najlepszego placu zabaw w Lublinie.
Plac zabaw z rakietą, znany w całym mieście. Nie spełniający żadnych norm bezpieczeństwa, wybetonowany, wyposażony, poza wspomnianą rakietą (wysoką zjeżdżalnią - drabinka wiodąca na górę umieszczona była w metalowej rurze ), w wysokie metalowe drabinki - fale, wahadłowe huśtawki-killery, jedyny w swoim rodzaju samolot z kręcącym się śmigłem... Siedzieliśmy tam całymi dniami, czasem tylko lecąc pod balkon i negocjując kolejny kwadransik zabawy w prąd lub w pająka, kręcenia fikołków, huśtania do dechy, robienia dziesiątek fikołków na drabinkach, grania w gumę (byłam najlepsza w wyjmowaną nóżkę) i w szczura ze skakanką... Ręce pełne pęcherzy od metalowych drągów, lubiłam je myć po przyjściu z dworu i przyglądać się cieknącej strużce brudnej wody. Kolana wiecznie zdarte, siniaki na piszczelach od skakania między metalowymi rurkami, czasem większe wypadki, szwy, złamane ręce.
Zamknięta w sześcian drabinka z rurą w środku była naszym domkiem, bazą, inspirowała do codziennego ulepszania reguł kolejnej gry, kolejnej zabawy w wyobraźni...
Inną bazą były krzaki ozdobne, tam gotowaliśmy zupy z błota, czerwonych klejących kulek i liści. I widoczki tam robiliśmy. A jak było gorąco, asfalt wybulał, i największym szczęściem było przebić taką miękką asfaltową bulkę.
Ciekawa jestem, jakie wspomnienia będą miały moje dzieci. Pewnie z nostalgią będą wspominać dawne czasy i, podobnie jak każde inne pokolenie będą twierdzić, że kiedyś trawa była zieleńsza i że kieeedyś... to dopiero... a teraz to na nic...
Czy będą umiały wyobrażać sobie, wymyślać, fantazjować? Mam nadzieję, że tak. Jak mogę, ograniczam zabawki "gotowce" i dziecięce atrakcje, nasz synek bawi się w gotowanie z pomocą torby korków po winie, zbieraniny różnych pojemniczków, robimy na poczekaniu tunele dla samochodzików z rurek po papierze toaletowym, funkcje szlabanów pełnią długopisy. Zależy mi, żeby ich zabawki nie miały sztywno określonych celów, lubię, jak zmieniają się ich funkcje.
Daleka jestem, mimo tego rozmarzenia we wspomnieniach, od twierdzenia, że kiedyś to dopiero było, a teraz dzieci mają gorzej a rodzice trudniej. Jest inaczej po prostu. Ja miałam plac betonowy zabaw z podrdzewiałą rakietą, mój syn drewniany plac zabaw z bobrem, nad jeziorem.
piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńkadry romantyczno-nostalgiczne ;)
OdpowiedzUsuńCudowna zabawa!!
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi jakie cudowne było dzieciństwo naszego pokolenia. Jedna drabinka robiła za pociąg, samochód, stacje kosmiczną i co tam tylko sobie wymyśliliśmy. Zabawa w sklep pobudzała najgłębsze pokłady wyobraźni.I te krzaki ozdobne z tymi białymi kwiatuszkami drobnymi, na ile sposobów można było je wykorzystać!
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze. Ja jeszcze jestem z pokolenia podwórkowego, kiedyś biliśmy się o miejsce na boisku, teraz boiska puste. Gdzie te wszystkie dzieciaki?
OdpowiedzUsuńDzieci nie potrafią się bawić, wiem coś o tym, bo pracuję w przedszkolu. Cierpią na przesyt i nadmiar wszystkiego. Całe szczęście są jeszcze mądrzy rodzice, tacy co mają chęci i czas. Niestety z moich obserwacji wynika, że takich rodziców jest coraz mniej :/
A ja zauważam (może to mój niepoprawny optymizm) cichą póki co tendencję do zmiany na lepsze. Być może "podwórkowe" pokolenie ma dzieci właśnie i przypomina sobie swoje dzieciństwo bez mnóstwa zabawek, za to na świeżym powietrzu, z innymi dziećmi i z wyobraźnią. I chce czegoś takiego dla swoich dzieci.
UsuńPiękny plac zabaw. U nas była piaskownica między blokami, huśtawka jakaś i tyle, ale wpominam oczywiście super. No i trawa.. z pewnością była zieleńsza~!
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja jednak jestem matką zabijającą kreatywność. Lubię, te wszystkie piękne drewniane zestawy zabawek, które mają konkretne przeznaczenie. I aż mnie skręca, gdy widzę jak syn robi bębenek z pojemnika na sztućce i rakietę z dzbanuszków, ale głęboki oddech biorę i nic nie mówię, bo przecież cieszę się, że on jest pomysłowy, że sam coś wymyśla. Tylko to moje dorosłe podejście takie sztywniackie jest :) Dzieci na szczęście są nieszablonowe z natury :) Poza tym nic tak nie pobudza wyobraźni jak dobra lektura.. u nas nie ma dnia bez czytania, bez błagalnego "mama cytaj, cytaj. PROSE CYTAĆ!" :) i to chyba najlepsze co możemy im dać w dobie wszystko-mających grających i świecących ustrojstw :)
Oj wiesz Ruby, mnie też się podobają te drewniane zabawki (np Wasz zestaw kuchenny:) ) Ale gdy widzę, jak on się bawi tymi korkami... to wiem że to wypite wino nie poszło na marne;P A tak na poważnie, dla mnie nie ma nic piękniejszego niż dziecko"czytające" sobie samo i właśnie dziecko, które sobie wyobraża...
UsuńA co do lektury, zgadzam się w zupełności!
Właśnie popijam kako i wyciągnęłam album ze zdjęciami:) powspominalam dzieciństwo:) ale mi sie dobrze zrobiło!:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że pokolenie, które wychowało się na podwórku, na placu zabaw a później Ci sami, trochę starsi na trzepaku, dalej kontynuuje ten sposób spędzania czasu z dzieciakami. Dziś dojrzali rodzice, zdają sobie sprawę z ciągłego przebywania dziecka przed kompem lub tabletem. Obserwuję moich znajomych, rodzinę i nie mogę wyjść z podziwu, że takiego malutkiego człowieczka stawia się na równi ze sobą. Zupełnie odwrotnie niż, było kiedyś. Dziecko, nie miało nic do gadana i tu, słynne porzekadło mi się przypomniało: dzieci i ryby głosu nie mają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serrdecznie:)
fajna z Was rodzinka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Cudowna rodzinka
OdpowiedzUsuńwielkie pozdrowienia ♥ Ola
Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńNic tak nie rozwija jak twórcza zabawa. Moze szkopuł w tym że nasze pokolenie nie spędzało tyle czasu przed komputerem i telewizorem. Wolelismy zabawy na świeżym powietrzu. Dobrze że uczysz swoje dzieci takich zabaw, które rozwijają i uczą wyobraźni. Taki plac zabaw to sama chętnie bym chciała mieć w pobliżu :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń