wtorek, 11 lutego 2025

sobotnie porządki

Nie znosiłam ich. I nie sądziłam że to się kiedykolwiek zmieni.

Okazuje się jednak, że w okolicach czterdziestki jedni kupują Lamborghini, a inni odnajdują nieoczekiwaną przyjemność w myciu łazienek na początek weekendu.

Złapałam się ostatnio na tym, jak zmienia mi się nastrój, gdy wychodzę, zwycięska, zdejmując gumowe rękawice.

Otoczenie wpływa na nastrój. O tym wiem od dawna, i nie dyskutuję. W uporządkowanej, nie zagraconej przestrzeni lepiej mi się myśli, mam więcej cierpliwości, skupienia, no i ogólnie jest po prosu dobrze przebywać, to oczywiste.

Jednak zawsze było mi na to szkoda sobót. Oczywiście teraz też nie jest tak, że każda sobota to u mnie obowiązkowe porządki, absolutnie nie. Czasem sobota oznacza pracę, a czasem sobotnie wycieczki wygrywają z tą sprzątaniową rutyną. Ale gdy już jest tak, że z różnych względów weekend spędzamy bardziej domowo, to solidne sprzątanie w sobotę wpisuje się idealnie, jako jeden z elementów tego dobrego, domowego weekendu. Pokrzykuję na dzieciaki, żeby brały się do roboty w swoich pokojach, po czym zakładam słuchawki, włączam audiobooka i ruszam do roboty.

Nie wiem, może to jest kwestia tego, że jest to stosunkowo mało skomplikowane, nie ma trudnych relacji międzyludzkich, nie wymaga podejmowania decyzji, odpowiedzialności i analizy. Po prostu sprzątam, odkładam rzeczy na miejsce, wyrzucam śmieci, czyszczę brudy. 

I po chwili mam efekt, natychmiastowy, zauważalny, konkretny, satysfakcjonujący estetycznie. Proste i skuteczne:)

Potem już mogą wjechać kolejne zimowe rytuały, czyli spacerek po pobliskim lesie, albo chociaż okoliczny miejskim wąwozie. Rosołek, płyta winylowa, herbata i ciacho. Prosty człowiek ze mnie.

sobota, 1 lutego 2025

Bieszczady na początek roku


Nie sądziłam, jak bardzo tęskniłam za klasyczną, stereotypową zimą w górach. Okazuje się, że żyjemy w czasach, kiedy nawet w górach śnieg nie jest oczywistością.
Dlatego z tym większym zachwytem powitaliśmy baśniowe płatki sypiące się z nieba pierwszego noworocznego wieczoru.

czwartek, 9 stycznia 2025

2024. Podsumowanie



Nie wiem, czy potrafię napisać coś specjalnego o 2024.
To był dobry rok, cudownie niewyróżniający się jakimiś spektakularnymi ani dramatycznymi wydarzeniami. Skończyłam czterdzieści lat. Jestem zdrowa, moja rodzina jest zdrowa. Żyję w uprzywilejowanych czasach, w uprzywilejowanej części świata.

To był kolejny rok, składający się ze zwykłych czwartków, nerwowych poranków, miłych wieczorów, szalonych weekendów i spokojnych niedziel. Pełen muzyki, filmów i książek, sprzątania, gotowania i prania. Rok z treningami i ciasteczkami. Były kawy z widokiem, masaże twarzy, paznokcie skubane ze stresu, głowa boląca ze zmęczenia, policzki bolące od śmiechu. Gapienie się w chmury i gapienie w ekran z excelem do późnej nocy. Wożenie do ortodonty, ortopedy i okulisty, na zajęcia dodatkowe i występy wszelakie, wieczorne czytanie i nocne organizowanie plasteliny od sąsiadów, dawanie syropków i buziaków. Randki z mężem i z samą sobą. Zachwyt światem, zawsze.