niedziela, 25 grudnia 2022

zdrowych, spokojnych...


To będzie bardzo osobisty wpis. Jest Boże Narodzenie, a ja piszę do Was, a może do siebie, te słowa patrząc na kroplówkę spływającą miarowo do żyły mojego dziecka. Jeden z bardziej przejmujących widoków jakie może sobie wyobrazić rodzic. 

Już jesteśmy na dobrej drodze, wygląda na to, że najgorsze za nami, ale pewnie trochę czasu tu spędzimy.

W tym wszystkim, gdy niebezpieczeństwo minęło, ogarnęło mnie uczucie ogromnej wdzięczności. To standardowe objawienie spłynęło, które zawsze spływa w takich momentach, „szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz”. To objawienie, jak dużo mamy na co dzień, gdy wstajemy rano z łóżka, otwieramy oczy, gdy na sprawnych nogach idziemy do łazienki i kuchni, sprawnymi rękami szykujemy śniadanie. Że działają nam płuca, żołądki i nerki. I dzieci. Jak wielką wygraną na loterii jest każdego dnia obserwowanie zadowolonego (lub naburmuszonego) dzieciaka, który, też na tych sprawnych nóżkach do tej kuchni idzie i to śniadanie trafia do jego dobrze działającego przewodu pokarmowego. W zasadzie, jakby spojrzeć na te organizmy, ile tam jest elementów, większych i drobniejszych, które potencjalnie mogłyby przestać działać, to aż nie mieści się w głowie i wydaje się jakimś totalnym cudem, że na co dzień tych funkcjonujących organizmów w naszej rodzinie jest aż pięć.

I druga rzecz. Ilość ciepła, życzliwości i dobroci, jaka na mnie spłynęła w ostatnich dniach, była aż oszałamiająca. Dostałam masę wsparcia, duchowego i bardzo namacalnego, które pokazało ile mam wspaniałych, kochających ludzi wokół siebie. A to jest szalenie budujące i dające poczucie sensu, no i podbijające tę moją wdzięczność zupełnie w kosmos. A do tego, poza tym osobistym poczuciem spełnienia, mam taki krzepiący wniosek, że jako ludzkość, może nie jesteśmy takim znowu najgorszym gatunkiem. Jesteśmy solidarni, empatyczni i życzliwi.

 Mamy Boże Narodzenie. Nie jest mi wesolutko, zamiast dzwoneczków i kolęd słychać cichy świergot pompy kroplówkowej. Zamiast miłych światełek choinkowych mamy kable aparatów medycznych, zamiast dzielenia się opłatkiem i odpinania guzików w pasie po kolejnej porcji karpika, daję dziecku wody przez rurkę i namawiam na kawałek sucharka.

Ale wiecie co. Mam tu cholernie dużo prawdziwej esencji tych Świąt. Mam miłość i dobroć, mam bliskich blisko – chociaż nie fizycznie, to czuję tę bliskość bardzo mocno. Mam wdzięczność i nadzieję. A o tym właśnie są te Święta. O nadziei na to co będzie i o wdzięczność za to, co jest. Chodzi o miłość i dobroć i bliskich.

Wszystkiego dobrego!

 

5 komentarzy:

  1. Dużo zdrowia dla Was i sił i spokoju w tym trudnym dla was czasie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi przykro. Ale, tak jak często sama podkreślasz, dobra codzienność jest najważniejsza i mam nadzieję, że daje Ci siłę na takie trudne świąteczne momenty. Trzymaj się dziewczyno.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!