Moje średnie dziecko (niespełna sześcioletnie) napisało dziś list do swojej Pani z przedszkola. Prawdziwy list, nie maila. A w nim, poza standardowymi buziaczkami i serduszkami, biała krfinka na odporność dla Pani.
Wczoraj cała trójka bawiła się w przedszkole waranów.
Wilczek siedzi nad lekcjami, komiksami i mikroskopem
Iskra tańczy, ćwiczy ze mną jogę i ciągle jej mało szkolnych zadań.
Pirat niestrudzenie para się szerzeniem chaosu .
Pirat oznajmił tacie ostatnio: "Maś duzią blodę tato, ale nie umiesz śpiewać"
Ustalono również ostatnio, kto kim zostanie w przyszłości. Wilczek będzie przewodnikiem w Puszczy Białowieskiej (!), Iskra - baletnicą lub panią tańczącą na szarfach, a Pirat chomiczkiem.
Do niedawna wymykaliśmy się na niedługie spacerki w pobliskie odludzia.
Dużo czytamy. O Garfieldzie, Dzieciach z Bullerbyn, Lesie i naleśniczym, i Ewolucji. I o wielkich himalaistach wieczorami.
Gramy w Azula, szachy, Leśne Duchy, Domek na Drzewie, Znikające ciasteczka, Farmera.
Oglądamy. Dzieciaki Pippi Pończoszankę, Psi Patrol i Misia Uszatka. Wspólnie wspaniałe filmy przyrodnicze. A sami wieczorami ostatnio Babilon Berlin.
Siedzimy nad lekcjami. Czasem myślę sobie, że w zasadzie to moglibyśmy pójść w nauczanie domowe, tak nam wyśmienicie idzie.
Czasem myślę, że lepsza byłaby jednak szkoła (i przedszkole) z internatem, gdzieś w okolicach Sydney.
Nieskutecznie próbujemy pracować.
Krycha piecze chleb. I croissanty.
Ja pasjami oddaję się przedwiosennym porządkom.
I z premedytacją otulamy się zwykłością jak kocem. Zakotwiczamy w codzienności. Walczymy o normalność. Bo zwykłość, codzienność i normalność stały się ostatnio największym luksusem.
"Codzienność. Zwykłe pojedyncze dni, z których składa się nasze życie. Dni pełne chaosu i upajającego poczucia ogarniania, wesołego śmiechu i rechotliwej głupawki, czułości i awantur. Niefotogeniczne dni pełne walających się po podłodze skarpet i samochodzików. Dobre, naprawdę dobre dni, bezpieczne, w miłości i w dobrobycie."
Tak pisałam zupełnie niedawno i dziś jestem cholernie wdzięczna, że mimo wszystko ciągle dane nam jest ciągle naszej zwykłości doświadczać. I bardzo doceniam, że we względnym poczuciu bezpieczeństwa możemy być w domu - razem. I wielowymiarowo zwolnić. Turlać się rodzinnie po łóżku, powoli jeść śniadanie, nie gnać tymi samochodami wszędzie, siedzieć wspólnie w salonie i słuchać sobie muzyki. I, w tradycyjnym o tej porze roku zachwycie, wystawiać twarz na słońce, co z tego że na balkonie. Być z dzieciakami. Ze sobą być.
..ale u Was cudnie - rodzinnie :)
OdpowiedzUsuńZ perspektywy życia rodzinnego to ta kwarantanna jest wg mnie jak manna z nieba! Też sie rozkoszujemy, choć nie ukrywam, że chwilę nam zajęło psychiczne uwolnienie się z trybików..Ciepło pozdrawiamy i dużo zdrówka życzymy!:)
OdpowiedzUsuńU nas podobnie :).
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło i uważajcie na siebie!!!