niedziela, 16 lutego 2020

36 zwykłych lat

Świta. Albo chcemy wierzyć że świta, bo o tej porze roku to jest najgłębsza i najbardziej senna część nocy. Zwlekam się z łóżka te pół godziny później niż on, tłumacząc się sama przed sobą tym, że statystycznie i sumarycznie i tak na pewno mniej śpię.
Nieletni śpią jak anioły.



Wkładam wełniane kapcie, idę do łazienki, potem staram się rozruszać zmurszałe części ciała krótką gimnastyką.
Z kuchni dobiega Trójka i zapach gotującej się jaglanki. Buziak na dzień dobry, jest miło i dobrze. Czas zwlekać dzieci, poranna sielanka dobiega końca, zaczyna się poranna orka na ugorze. Dzieci są zazwyczaj rozproszone, niewspółpracujące, niewsypane, niezadowolone, niespakowane do szkoły, niewiedzące w co się ubrać. Zadające trudne i abstrakcyjne pytania, albo nie reagujące na nasze słowa. Ciągle w piżamach na 5 minut przed wyjściem, porwane w wir cudownej (w innym momencie i okolicznościach) zabawy, albo kłócące się, że "mamooooo, on mi nie pozwalaaa przeeeeejść" i "mamoooooo, ja to pierwszy chciałeeeeeeem". I głodne.
To ten czas, który podnosi ciśnienie jak żadna kawa.
Starszaki wychodzą z tatą, ja mam chwilę na ogarnięcie siebie i najmłodszego i też wyruszamy w świat żłobka i pracy.
W ciągu dnia na łączach internetowych przemyka standardowa romantyczna małżeńska wymiana wiadomości - co dziś jemy - czy trzeba coś z Lidla - o której dziś kończy Wilczek - czy odbierzesz mi przesyłkę z paczkomatu - zrób zaczyn na chleb.

Następuje skomplikowany logistycznie powrót do domu. Idealnie, gdy uda się przed zapadnięciem nocy o 16, wyjść z nimi na jakiś plac zabaw. Zdarza się (za rzadko!!!), że po szybkim obiedzie, gdzieś sobie jeszcze wyskakujemy, zażyć trochę kultury i cywilizacji lub sportu i rekreacji (wybaczcie rym, nie mogłam się powstrzymać).

Przed wieczorem jest czas na swobodne zabawy i aktywności, typu klocki Lego, puzzle, rysowanie,  snucie się, składanie prania i mycie kuchenki.

Wieczorem, tradycyjnie na hasło "umyjcie zęby" dzieci robią się okropnie głodne. Następuje długie, różnorodnie burzliwe szykowanie się do snu. Wreszcie (ach, jak wiele mieści się w tym słowie czasami), każde wybiera jedną książkę do czytania. Znowu robi się całkiem miło, bo to jedna z moich ulubionych rodzicielskich chwil, nawet jeśli często czytając zasypiam i zamiast czytać snują mi się jakieś bzdurki z półsnu.

Później jest cudowny, za krótki czas tylko dla starych. Nawet jakbym chciała, to moje mądre ciało nie pozwala mi na żadne pożyteczności. Jest już tylko przyjemnie, z książką, filmem, serialem, ze sobą.












Codzienność. Zwykłe pojedyncze dni, z których składa się nasze życie. Dni pełne chaosu i upajającego poczucia ogarniania, wesołego śmiechu i rechotliwej głupawki, czułości i awantur. Niefotogeniczne dni pełne walających się po podłodze skarpet i samochodzików. Dobre, naprawdę dobre dni, bezpieczne, w miłości i w dobrobycie. Życzę sobie kolejnych 36 lat takich dni.

5 komentarzy:

  1. Życzę Ci tego z całego serca :D!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie opisujesz tę codzienność. Miłości i dobrego bytu na zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę wszystkiego co najlepsze,dobrych dni,miłości i życzliwych ludzi wokół.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niektórzy narzekają na codzienność, na rutynę. Dopiero kiedy coś się wydarzy (złego, choroba), zaczynamy ją doceniać. Wtedy dopiero widać, jak bardzo taka codzienność jest bezpieczna i dobra.
    Życzę Ci, żebyś nie utraciła, tego co tak bardzo ładnie opisujesz na tym blogu: zauważania mocy codzienności.
    Sto lat Pola !

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego, i pisz ciagle i pisz jeszcze! Buziaki z Brioude!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!