Nie było tak źle do niedawna.
Lubimy ze sobą być wszyscy, do pracy zdalnej (z dziećmi, często chorymi u boku) jakoś się przyzwyczaiłam w ostatnich latach. Porządki wiosenne w tym roku okazały się naprawdę konkretne, książki się czytają, filmy oglądają i bywa naprawdę miło.
Nie zawsze było łatwo oczywiście, bo sytuacja trudna i nietypowa, bo strach o najbliższych i o przyszłość, bo czasem tej intensywnej i głośnej bliskości zwyczajnie miałam dosyć.
Ale wtedy na ratunek przychodził las.
W którym nie ani było pikników, ani tłumów grillowiczów.
Który przygarniał nas, nasze skołatane nerwy, nasz zbyt płytki oddech, zmęczone oczy i zasiedziałe tyłki.
Las przygarnia, ale nie przejmuje się nami tak bardzo - i to też działa cudownie ozdrawiająco na psychikę. Daje oddech bardzo dosłowny i bardzo metaforyczny. Zachwyca niezależnie od pory roku. Las zachowuje styl nawet upstrzony puszkami po piwie. Las urośnie na ruinach najokazalszych świątyń, przykrywa miejsca tragedii nuklearnych. Nie potrzebuje na to wcale tak dużo czasu. Las zarośnie nas, nasz konsumpcjonizm, nasze nowe sukienki i bajeranckie telewizory.
I to między innymi ta świadomość dawała odpowiednią perspektywę do spojrzenia na życie.
Pisałam parę ładnych lat temu "Ale gdyby spojrzeć z innej perspektywy, gdyby las był reglamentowany, tylko dla wybranych, tylko czasami, płatny i modny... Taka perspektywa trochę odświeża spojrzenie, otwiera na wszystkie cudowności i dobroci" (tu całość). I, ach, jak nie podoba mi się proroczość tych słów.
Aktualnie kryzysy mogę sobie co najwyżej przy otwartym oknie wyskakać z Chodakowską albo wyoddychać jogą. Albo do sklepu iść naokoło.
I źle mi z tym bardzo. Tym bardziej źle, gdy widzę wszystkie inne działania rządu - tym bardziej wtedy leśnego ukojenia mi potrzeba.
zdjęcia z wiadomych względów z ubiegłego roku
Też bardzo mi brakuje leśnego ukojenia. Dziewczynki wciąż pytają, kiedy pojedziemy do lasu. Nie mamy tu za bardzo gdzie wyjść, tak aby nie łamać obecnych przepisów. Jest wał nad rzeką, ale obecnie to jedna wielka psia toaleta... brrr...
OdpowiedzUsuńLubię spędzać czas z dziewczynami. Przez ostatnie 1,5 roku nie miałam dla nich zbyt wiele czasu. Ale ta miesięczna izolacja ryje nam wszystkim bereciki. Żyję naiwną nadzieją, że to się skończy do lata...
Słyszałam, że mają poluzować te leśne zakazy, oby!
Usuńja też tęsknię za lasem i wolnością jaką daje bieganie w nim.
OdpowiedzUsuńale brakuje mi go nie z powodu idiotycznych zakazu rządu, u nas ich nie ma. Można. Nawet trzeba spacerować. byle z rozwagą. Spacer tak, rower tak, pikniki nie, tyle dałoby się wytrzymać
mnie w tym roku uwięziło własne ciało. złamana noga, operacje 3 i w 100% kwarantannie tkwię od 2 miesięcy. I cieszę się ża mam ogród przy domu, i taras na krórym pochłaniam książki i przed ogrodem ogromną łąkę po ktorej czasem biegają moje dzieci i czasem jeżdzą na rowerach z tatą ...
ja żyję obok życia i długo się pewnie to jeszcze nie zmieni
od 2 dni mam spadek formy , tej psychicznej, jest mi zwyczajnie źle
i tak potrzebuję wiatru, lasu, i ....gór...w które miałam jechać i w kwietniu i na początku czerwca .....i ciągle mam nadzieję, że Polska jakoś sobie poradzi i że w Bieszczady końcem sierpnia/początkiem września uda nam się pojechać ....a ja będę już chodzić
Ojej, współczuję bardzo!!! Trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia!
Usuń