wtorek, 14 stycznia 2014

uzależnienie jakby



Wpadłam. Po raz kolejny. W ciągu dnia chodzę rozkojarzona, trochę rozmemłana, na Głodzie. A miałam tylko coś sprawdzić...
Przeczytałam najnowszą książkę Sapkowskiego. Rozczarowałam się nią ogromnie. Stylowo to takie nieudolne naśladownictwo samego siebie, a treść jest zwyczajnie nudnawa... Materiał może na (nie najlepsze) opowiadanie.
I chciałam sprawdzić... Czy może ja wyrosłam, i cały Wiedźmin jest taki, czy po prostu autorowi nie wyszło tym razem. Miałam przeczytać parę opowiadań. I nie udało się. Znowu mnie wciągnęło, każąc zapomnieć o innych książkach czekających na czytniku, oddać te wypożyczone do biblioteki z obietnicą daną naprędce, że do nich wrócę. Nazbierało się filmów do obejrzenia, nie graliśmy dawno... Bo wieczorami czytam. Łapczywie, momentami kompulsywnie. Potem zwalniam, i zaczynam się delektować słowami.
Usprawiedliwiam się, bo w ciąży trzeba się rozpieszczać, mózg pracuje trochę wolniej, trochę inaczej. Trzeba sobie dogadzać.
Trochę tylko mi źle, że znowu wracam do czegoś, co doskonale znam, a przecież tyle jeszcze do przeczytania, poznania...

A jak skończę, też mi będzie źle.

Od zawsze miałam takie książki, wyczytane do granic możliwości, do których wracałam. Gdy byłam chora, było mi źle, chciałam się trochę porozpieszczać... Jak czekolada, ciepły koc, hamak, wino. "Dzieci z Bullerbyn", Montgomery, Jeżycjada, Chmielewska, czy Schmitt, Pratchett... no i Wiedźmin... Jakie są wasze książkowe rozpieszczacze?


10 komentarzy:

  1. ja kilka razy w roku wracam do wszelkich książek Astrid Lindgren, Jeżycjady (ostatnio czytałam po raz n-ty "Szóstą klepkę", która jest absolutnie cudowna!) i do Muminków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. byłoby tych pozycji pewnie więcej, ale wciąż jest tyle do przeczytanie, że chcę sięgać po nowe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chmielewska :-) i dodatkowo "Przeminęło z wiatrem". Jednak większość książek czytam raz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam całą sagę kryminalną szwedzkiej autorki - Camilla Läckberg. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że Wiedźmin:) Chociaż mnie ta nowa książka nie rozczarowała tak bardzo, jest napisana w klimacie "Opowiadań" - wiadomo, że to taki "pop", ukłon w stronę stałych czytelników i odgrzewany kotlet.. ale zawsze to kotlet, prawda? :))) Jeżycjadę już całą pochłonęłam w czasie tej ciąży, po raz kolejny.. również uwielbiam.A z poważniejszych rzeczy to jakiś czas lubię wracać do :Stu lat samotności" Marqueza i "Powrotu do Edenu" Steinbecka.. No, a poza tym nie ma to jak poczytać coś nowego. Ostatnio wspaniale czytało mi się książkę "Wanna z kolumnadą" Filipa Springera, czyli reportaże o polskiej przestrzeni, o architekturze i estetyce (a raczej jej braku) - wspaniale napisana książka, czyta się jednym tchem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedźmin!!

    pozdrawiam z Gdyni:*
    Ola z Fashiondoll.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja próbowałam czytać Wiedźmina, ale nie mogłam się coś wciągnąć. Może sięgnę po tę książkę kolejny raz...

    OdpowiedzUsuń
  8. ja jeszcze nie czytałam nowego wiedźmina i po tym wpisie chyba muszę się mocno zastanowić czy chcę. bo dla mnie Wiedźmin podobnie jak dla Ciebie jest książką, do której warto wracać. Z tych, które podałaś większość (poza schmittem). I jeszcze Marquez - sto lat samotności.

    OdpowiedzUsuń
  9. zdecydowanie uwielbiam Dzieci z Bullerbyn, mimo swojego wzrastającego wieku, ciągle mam chęć wracać do tych stronnic ! : )

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!