piątek, 3 kwietnia 2020

codzienność w kwarantannie


Moje średnie dziecko (niespełna sześcioletnie) napisało dziś list do swojej Pani z przedszkola. Prawdziwy list, nie maila. A w nim, poza standardowymi buziaczkami i serduszkami, biała krfinka na odporność dla Pani.



Wczoraj cała trójka bawiła się w przedszkole waranów.

Wilczek siedzi nad lekcjami, komiksami i mikroskopem
Iskra tańczy, ćwiczy ze mną jogę i ciągle jej mało szkolnych zadań.
Pirat niestrudzenie para się szerzeniem chaosu .

Pirat oznajmił tacie ostatnio: "Maś duzią blodę tato, ale nie umiesz śpiewać"

Ustalono również ostatnio, kto kim zostanie w przyszłości. Wilczek będzie przewodnikiem w Puszczy Białowieskiej (!), Iskra - baletnicą lub panią tańczącą na szarfach, a Pirat chomiczkiem.

Do niedawna wymykaliśmy się na niedługie spacerki w pobliskie odludzia.

Dużo czytamy. O Garfieldzie, Dzieciach z Bullerbyn, Lesie i naleśniczym, i Ewolucji. I o wielkich himalaistach wieczorami.
Gramy w Azula, szachy, Leśne Duchy, Domek na Drzewie, Znikające ciasteczka, Farmera.
Oglądamy. Dzieciaki Pippi Pończoszankę, Psi Patrol i Misia Uszatka. Wspólnie wspaniałe filmy przyrodnicze. A sami wieczorami ostatnio Babilon Berlin.
Siedzimy nad lekcjami. Czasem myślę sobie, że w zasadzie to moglibyśmy pójść w nauczanie domowe, tak nam wyśmienicie idzie.
Czasem myślę, że lepsza byłaby jednak szkoła (i przedszkole) z internatem, gdzieś w okolicach Sydney.
Nieskutecznie próbujemy pracować.
Krycha piecze chleb. I croissanty.
Ja pasjami oddaję się przedwiosennym porządkom. 

I z premedytacją otulamy się zwykłością jak kocem. Zakotwiczamy w codzienności. Walczymy o normalność. Bo zwykłość, codzienność i normalność stały się ostatnio  największym luksusem.

"Codzienność. Zwykłe pojedyncze dni, z których składa się nasze życie. Dni pełne chaosu i upajającego poczucia ogarniania, wesołego śmiechu i rechotliwej głupawki, czułości i awantur. Niefotogeniczne dni pełne walających się po podłodze skarpet i samochodzików. Dobre, naprawdę dobre dni, bezpieczne, w miłości i w dobrobycie."

Tak pisałam zupełnie niedawno i dziś jestem cholernie wdzięczna, że mimo wszystko ciągle dane nam jest ciągle naszej zwykłości doświadczać. I bardzo doceniam, że we względnym poczuciu bezpieczeństwa możemy być w domu - razem. I wielowymiarowo zwolnić. Turlać się rodzinnie po łóżku, powoli jeść śniadanie, nie gnać tymi samochodami wszędzie, siedzieć wspólnie w salonie i słuchać sobie muzyki. I, w tradycyjnym o tej porze roku zachwycie, wystawiać twarz na słońce, co z tego że na balkonie. Być z dzieciakami. Ze sobą być.
















3 komentarze:

  1. ..ale u Was cudnie - rodzinnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z perspektywy życia rodzinnego to ta kwarantanna jest wg mnie jak manna z nieba! Też sie rozkoszujemy, choć nie ukrywam, że chwilę nam zajęło psychiczne uwolnienie się z trybików..Ciepło pozdrawiamy i dużo zdrówka życzymy!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas podobnie :).

    Trzymajcie się ciepło i uważajcie na siebie!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!