Nigdy tak jak w lecie przemijanie nie jest takie zachwycające.
Lipy, na których kwitnienie tak czekałam spacerując w ich cieniu podczas piekielnych czerwcowych upałów, otuliły nagle swoim słodkim zapachem i już przekwitły.
W ogrodzie nagłe i krótkie triumfy warzywno owocowe, na talerzu co tydzień nowy motyw przewodni. Skończył się czas sałatki z bobem, pomidorem i czosnkiem, makaronu z pesto bobowo-bazyliowym i bobu ot tak podjadanego jak orzeszki. Teraz będą kurki i risotto z kurkami, pomidorami i rozmarynem, grzanki z kurkami, suszonymi pomidorami i serem kozim, makaron w sosie śmietanowym z kurkami. Będzie też kalafior, i fasolka szparagowa.
Zaczynają się jędrne, szczupłe cukinie i porządne, nierówne pomidory.
Porzeczki, rubinowe i błyszczące. Może nie są to najlepsze owoce świata, ale są dla mnie tak naładowane wspomnieniami z dzieciństwa, że garść kwaskowatych czerwonych kulek to esencja wakacji i sielskości jak nic innego (no, może kalarepka lekko brudna ziemią).
Skończyły się piwonie i jaśmin. Właśnie patrzę na dogorywający szalony bukiet chabrów, rumianków i koniczyny po ostatniej wycieczce .
Zaraz będą słoneczniki.
Krajobraz się zmienia, zmieniają się kolory. Soczysta zieleń dojrzewa i mięknie, niedługo zacznie blaknąć i płowieć.
Paradoksalnie teraz, kiedy przepuszczamy czas przez palce jak piasek na plaży, kiedy snuje się on jak obłoki na gorącym niebie, gdy nieuchwytny jest jak zapach maciejki, kiedy nie jestem super-efektywna i zarobiona, gdy nie próbuję gonić, łapać i nadrabiać to jakoś to życie przestaje pędzić.
Życie też zwalnia, przysiada razem z czasem na chmurce i machają nogami. Przycupnę i ja z boku, choć na chwilę.
A wtedy, z tego wspólnego nogami dyndania, rodzi się zupełnie nowa jakość. Życia, czasu i mnie.
Dzisiaj jesteśmy starsi niż kiedykolwiek byliśmy, i młodsi niż kiedykolwiek będziemy.
Może już nigdy nie będzie takiego lata.
Może to teraz jest ten czas.
Może teraz jest czas na życie.
ps Podczas robienia tych zdjęć nie ucierpiały żadne zboża, chodziłam po miedzy, między żytem a łąką;)
Ciekawy wpis. Przepiękne zdjęcia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny wpis. Do tych zdjęć i słów wracam sobie kilkukrotnie.
OdpowiedzUsuńWróciłam z wakacji na północy i nagle dotarło do mnie jak bardzo dzień się skrócił i że trzeba "gonić" lato, bo ani się obejrzymy i będziemy szeptać Rilkego pod nosem.
bo "tak długo lato trwało"... :)
UsuńMy na północ się wybieramy:) Pozdrawiam serdecznie!
Pięknie piszesz... W duszy czuję to samo, ale moje myśli nie potrafią wykrystalizować w tak piękne słowa :/.
OdpowiedzUsuńP.S. Uwielbiam Twoje piegi :D!!!
Ach, dzięki Ci za te słowa bardzo!!
UsuńA piegi też lubię:D
Poruszający post. A sesja wprost cudowna :)
OdpowiedzUsuń