Umilający, rozgrzewający, zdecydowanie poprawiający buro-zimowy nastrój... grzaniec!
Śmiem twierdzić, że mój ślubny robi najlepszego na świecie grzańca. Grzańca winno - piwnego, korzennego, o mocnym smaku, i, co ważne, nie zamulającego. Uwaga, dzielę się przepisem!
Do jego wykonania potrzebujemy:
czerwone wino wytrawne
piwo jasne
imbir (najlepiej świeży)
cynamon (najlepiej w lasce)
kardamon (najlepiej niełuskany)
goździki (najlepiej niemielone)
anyż gwiazdkowy
pomarańczę
miód
Wszystkie przyprawy, w zależności od potrzeb, ścieramy, rozdrabniamy, łuskamy i rozgniatamy. To wymaga więcej roboty niż wsypanie gotowej przyprawy do grzańca (której połowę składu stanowi cukier), albo wybranie tych przypraw w wersji sproszkowanej, ale zapewniam, warto. Aromat będzie intensywny, smak zdecydowany, a wrażenia niebiańskie.
Teraz starty (lub pokrojony na cienkie plastry) imbir, starty cynamon, wyłuskany i rozgnieciony w moździerzu kardamon, rozdrobnione goździki i anyż gwiazdkowy, wrzucamy do garnka i wlewamy wino z piwem. Podgrzewamy. Jeśli zależy nam na zachowaniu właściwości alkoholowych napoju, uważamy, żeby nie podgrzać bardziej niż do 78 stopni (powyżej ten temperatury procenty się ulotnią). Dodajemy miód do smaku, do kubków dodajemy plaster pomarańczy.
Et voilà! Doskonale komponuje się na przykład z takimi ciasteczkami gryczanymi.
No kochana takie przepisy to ja lubię. Już sobie go zapisałam a przepis wykorzystam na weekendzie z babkami.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
U mnie najlepszego grzańca wbrew pozorom robi siostra, która się nauczyła robić go w pracy, również jest przepyszny :)
OdpowiedzUsuńSmakowitości :)
OdpowiedzUsuńPrzepis podkradam :D
Przepis do wypróbowania :) Zwłaszcza, że (JA TEŻ) już mogę :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy można po prostu dodać anyż i kawałek cynamonu w całości? Z pewnością ładnie by to wyglądało, np. w szklanym dzbanuszku :)
Ruby, można na pewno. Chociaż jak rozdrobnisz, będzie więcej aromatu:)
UsuńZapachniało mi grzańcem w całym mieszkaniu. W tym roku wypiłam jednego okropnego na jakimś jarmarku. Odechciało mi się na cały sezon, a kiedyś przecież był nieodłącznym atrybutem zimy:) Osobiście czekam jednak na te dni i gorące wieczory, kiedy bez skrupułów i wyrzutów sumienia sączyć można orzeźwiające i zimne shandy, cydry i inne takie:)
OdpowiedzUsuńoj... ja też marzę o tych ciepłych wieczorach w plenerze, z cydrem, piwkiem lub mojito...
UsuńA grzańce na jarmarkach... faktycznie zniechęcają;)