Może to listopadowa nostalgia za ojczyzną, może kolejna psia kupa na kole wózka, a może ostatnie przygody z francuskim bankiem, który bez uprzedzenia zamknął swoje agencje i możliwość dokonywania transakcji internetowych na cztery dni...
Dotychczas pisałam o Francji w (prawie) samych superlatywach, o
uroczych miasteczkach, pięknych krajobrazach, wspaniałych parkach...
Żeby obraz nie był zbyt jednolity i zdrowa równowaga utrzymana, dziś
trochę marudzenia.
Cóż więc wyprowadza mnie tu z równowagi?
Po pierwsze, potworna biurokracja. Już wspominałam o tym, że zwykłe
konto bankowe otwieraliśmy przez dwie godziny. Wydrukowano nam pół ryzy
papieru. Ponadto, do wglądu wymagana była umowa mieszkaniowa i umowa o
pracę. Jeśli chodzi o wynajęcie mieszkania, to totalnie niemożliwe jest
wynajęcie go bez umowy o pracę, do tego mile widziana opinia od
poprzedniego wynajmującego, dlatego zdalne wynajęcie mieszkania (i to
przez obywatela dzikiego wschodu) było prawdziwym wyzwaniem.
Psie
kupy. Są wszechobecne. Choć Lyon pod tym względem i tak nie jest taki
najgorszy. Jednak spacer z wózkiem to prawdziwa szkoła ekwilibrystyki
(jak nie jedno koło to drugie, jak nie wózkiem, to butem...)
Totalny
brak elastyczności. To jest dość szeroki temat. Czasem mam wrażenie, że
Francuzi żyją z klapkami na oczach. Do pracy sekretarki, niezbędne jest
skończenie szkoły sekretarskiej, kilkuletnie doświadczenie na podobnym
stanowisku się nie liczy, warunkiem koniecznym do pracy w turystyce jest
szkoła turystyczna, znajomość języków i doświadczenie w obsłudze
klienta jest na dalszym planie...itp
Jedzenie o
sztywno wyznaczonych porach. Generalnie łatwo się zorientować, która
jest godzina - o 11.40 jedzeniowe punkty świecą pustkami, ale gdy tylko
wybije 12, kolejki jak w PRL. To oczywiście wiąże się z odgórnie ustaloną przerwą na lunch.
Ale podobnie jest w weekendy - o 12 place zabaw, ulice czy sklepy
pustoszeją, wszyscy idą jeść. Albo np w restauracjach w turystycznych
miejscowościach. Kuchnia jest otwarta między 12 a 14 i nikogo nie
obchodzi, że jakiś zbłąkany turysta nie zgłodniał o 15. Trudno, turysto,
radź sobie sam, czekaj do 18 lub 19.
Jednostronny
laicyzm, stosowany tylko w stosunku do religii chrześcijańskiej.
Muzułmanie obnoszą się ze swoją tradycją, obyczajami, prawem bez
ograniczeń. Często totalnie bez poszanowania tradycji, obyczajów, czy prawa kraju, w którym goszczą. To zresztą poważny temat i spory kłopot we Francji.
Techniciens,
potrzebni do wszystkiego, z którymi szalenie ciężko jest się umówić,
którzy cenią się niemiłosiernie, i mają bardzo wąskie specjalizacje. Np
informatyk, który stwierdza, że komputer jest zepsuty i boi się go
rozkręcić i podmienić kartę graficzną (żeby sprawdzić, czy to karta, czy
płyta główna). Po wszystkim zresztą okazuje się, że wystarczy leciutko
zgiąć jeden drucik...
I wiatr... Przenikliwy, zimny, wiejący we wszystkie strony naraz. Te zdjęcia są sprzed dwóch tygodni, gdy jeszcze nie było zimno.
.
Hej, Anglia bardzo podobna. Chociaż nie ma tutaj psich kupek (niesprzątnięcie po swoim psie jest bardzo drogie) to jednak widzę podobieństwo. Jest nawet i wiatr, który wieje albo od morza, albo od lądu. Ciepło pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńWidać nigdzie nie jest idealnie ;) Choć zdjęcia z wiatrem we włosach mają swój urok :)
OdpowiedzUsuńemigracja ma to do siebie, że człowieka wkurza czasami ta inność świata w którym się znajduje. nawet jeśli jest piękny, jest jednak obcy. ciężko nam zrozumieć tą inność. Ale wierz mi, że gdy się wraca do kraju to nagle zaczyna porażac ile rzeczy u nas jest dziwnych i kuriozalnych. A przede wszystkim jak strasznie brzydki jest nasz kraj.. nie krajobrazowo oczywiście - mam na myśli zagospodarowanie przestrzenne i chaos urbanizacyjny i szpetne reklamy, brzydką architekturę współczesną, i inne takie. Wówczas wydaje się, że zachód z tymi uroczymi miasteczkami, ładem i porządkiem (pomijam psie kupy:)) jest jednak piękny:)) a tak serio to wszędzie dobrze gdzie nas nie ma :)))
OdpowiedzUsuńCo prawda z biurokracja francuską nie miałam zbyt wiele do czynienia, ale z całą resztą się zgadzam.
OdpowiedzUsuńale co zrobić.. i tak mam słabość do Francji ;) pozdrawiam!
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuń