wtorek, 10 września 2013
where will we be when the summer's gone
Mały, trzydniowy wypad, wyciskanie wakacji do samego końca.
Ruszyliśmy rowerami na północ od Lyonu, do krainy drobnych jeziorek la Dombes. Udało nam się zapakować graty na rowery (łącznie z namiotem!).
Byliśmy też w parku ptaków. Ogromny teren pełen najróżniejszych gatunków z całego świata, robiło wrażenie. Spędziliśmy tam cały dzień (na terenie parku, jak to we Francji, było kilka knajpek z jedzeniem, i oczywiście, miejsca na piknik).
Przysiedliśmy sobie w którymś momencie w spokojniejszym miejscu, by mały rozentuzjazmowany ornitolog zażył drzemki. I gdy przechodząca obok para zrobiła jakieś pięćdziesiąte zdjęcie spacerującemu pawiowi (każde z nich robiło swoim aparatem), pomyślałam sobie, jak bardzo typowe jest ostatnio oglądanie świata przez obiektyw aparatu (lub komórki). Trzeba przyznać, że dość mocno ogranicza to wizję, nie tylko w dosłowny sposób. Sami tworzymy sobie w ten sposób jakąś barierę między nami a światem, odgradzamy bezpiecznym ekranem.
Tak mocno skupiamy się na pozornym łowieniu wspomnień, że zapominamy o autentycznym przeżywaniu tego, gdzie jesteśmy i co robimy tu i teraz.
Efektem są tysiące kiepskich zdjęć i nudnych filmików, których nikt potem nie chce oglądać, brak faktycznych wspomnień, obrazów dźwięków, czy zapachów w głowie. Szkoda tak na własne życzenie pozbawiać się wspaniałych doznań...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak slodziuko :)
OdpowiedzUsuńNamiot. Rowery. Piękne ptaki. COŚ CUDOWNEGO *.*
OdpowiedzUsuńJestem zakochana w zdjęciach. I zazdrosna o Francję! <3
OdpowiedzUsuńJeju! Niesamowity klimat zdjęć!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, super klimat :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu,
DaisyLine