Urlop macierzyński to taki specyficzny czas, pozwalający poznać się od zupełnie nowej strony. Rodzimy się jako mamy, to oczywiste, zajmujemy maleństwem i odkrywamy nowe, niesamowite cechy naszej osobowości, trochę pewnie wymuszone przez okoliczności (np. niezwykłe pokłady cierpliwości, umiejętność organizacji, ogromną odpowiedzialność i obowiązkowość itd). To jest też czas, kiedy poznajemy się zupełnie na nowo, kiedy kobieta zostaje trochę sama ze sobą, ze swoimi myślami (choć czasem ciężko jest je usłyszeć...). A przy tym, ten czas z dzieckiem w domu, choć rozwijający w jedyny w swoim rodzaju sposób zostawia nas bez pewnej stymulacji, jaką w naturalny sposób daje praca i różne "dorosłe" wyjścia.
Zostajemy bez pewnych ram, bez rytmu dom-praca-dom.
To jedna z rzeczy, na które narzeka się mocno pracując na etacie, że kierat i dzień świstaka, ale ten kierat jakoś nas... ustawia. Daje pewne ramy.No dobra, dziecko też nas ustawia i na pewno nie jest tak, że można spać nie wiadomo do której, a potem bumelować w piżamie, oglądać seriale i leniwie prokrastynować. Na prokrastynację nie ma czasu, dziecięce potrzeby są w trybie super-asap, i - dla własnego dobra - dobrze jest jakiś rytm wypracować i się go trzymać. Ale wszyscy znamy przypadki spektakularnego psucia planów przez rozkoszne maluchy, które raczyły się rozespać, rozwyć lub malowniczo przekroczyć możliwości pieluchy w momencie gdy właśnie mieliście wychodzić na spacer. Albo zlekceważyć potrzebę drzemki (na czas której mama miała intensywne plany). Albo niespodziewanie zasnąć na długie godziny podarowując matce cenny czas do wykorzystania.
Na macierzyńskim trzeba wyrobić w sobie umiejętność elastycznego (bardzo elastycznego) zarządzania czasem.
Bez motywacji i wyzwań intelektualnych.
Umówmy się, opieka nad dzieckiem nie stanowi wyzwania intelektualnego. Całe dnie spędzone na zmienianiu pieluch, spacerach, karmieniu, zabawach klockami nie dają naszym mózgom szczególnie dużo wyzwań. Choćbyśmy nie wiadomo jak stymulowały malucha Mozartem, bujaniem i mówieniem do niego, nie będzie on dla nas inspirujący w żaden sposób.Na macierzyńskim, jakaś część naszego mózgu śpi sobie błogo, beztroskim snem niemowlęcia.
Poza tym, w przestrzeni ograniczonej do domu i standardowych spacerków widzimy te same rzeczy i osoby, nie dostarczamy sobie nowych bodźców i stymulacji, a to też może dodatkowo zawężać nasz świat. A w zawężonym świecie przestaje się chcieć - wyglądać, poznawać, doznawać.
A to wszystko jest cholernie ważne, wiem z autopsji, że nieużywane cechy osobowości i intelektu, tak jak mięśnie, usychają i kurczą się.
Wszyscy też znamy odkrywczą prawdę, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Zresztą, już zostawmy to dziecko nawet - mama nie jest tylko mamą, kiedyś pewnie wrócimy do pracy, kiedyś też dzieci przestaną być takie przyklejone do nas, kiedyś dzieci odejdą. Dlatego nie wolno pozwolić na uśpienie nie-mamowej części nas, bo potem może być naprawdę ciężko ją obudzić.
Jestem na macierzyńskim po raz trzeci, sporą część pierwszych dwóch razy byłam we Francji, bez własnych znajomych, za to z dwójką dzieci i ciągle jeszcze z powodzeniem funkcjonuję jako nie-rodzic, dlatego pomyślałam sobie o stworzeniu małego cyklu o pielęgnowaniu nie-mamy w sobie. Co myślicie, będziecie czytać?
zazddroszczę tego stanu :) my się staramy i póki co nic
OdpowiedzUsuń_____________
Sprawdź moją nową stronę ♥ daria-porcelain.pl
:)
UsuńPowodzenia!! Oby się udało jak najszybciej:)
Będę czytać na pewno! :-) pzdr Natalia
OdpowiedzUsuńfajnie :-)
Usuńtez bede czytac :) gratulacje z okazji narodzin maluszka! grazek
OdpowiedzUsuńSuper! I dziękuję :)
UsuńChętnie poczytam, co w trawie piszczy, bo ja na blogu z macierzyństwem skończyłam :).
OdpowiedzUsuńFajnie :)
UsuńJa niezbyt wiele pamiętam z mojego macierzyńskiego ale z pewnością nie był to łatwy okres w moim życiu
OdpowiedzUsuńMoje wspomnienia tez się zlewają czasem, dni do siebie jednak dość podobne
UsuńBardzo fajny pomysł ! Na pewno pomoże wielu kobietom znależć tę cząstke siebie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się i mam taką nadzieję:)
Usuńmimo, że nie mam jeszcze dzieci zawsze mi się wydawało, że właśnie tak należy podejść do macierzyństwa
OdpowiedzUsuńtakże z chęcią poczytam:)
Super:)
UsuńPewnie, że tak:-) Jestem na podobnym etapie. Macierzyństwo, potem powrót do pracy i teraz znowu urlop macierzyński. Wiem jak trudno pogodzić wszystkie te role: matka, żona, pracownik itd...Ale zawsze mimo wszystko starałam się zadbać o własne Ja:-)
OdpowiedzUsuńczekam na posty:-)
pozdrawiam!
To prawda, łatwo nie jest. I zawsze coś jest kosztem czegoś, nie da się dawać 100% we wszystkich dziedzinach
UsuńBędziemy,będziemy czytać i jak zawsze z niecierpliwością czekam na nowy wpis.Serdecznie pozdrawiam Halina
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, pozdrawiam:)
UsuńBardzo ważne jest aby oprócz mamą być świadomą swoich wartości kobietą i zgadzam się na 100% szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko! :) [J.]
OdpowiedzUsuńOj będę, będę! Muszę się jakoś przygotować do wiosny, bo póki co sprawa opieki nad niemowlęciem i ułożenia sobie życia codziennego wokół tej osi wydaje mi się niepokojąco trudna do wyobrażenia. Chociaż jako osoba przywykła już od wielu lat do układania sobie dnia pracy samodzielnie, więc mam cichą nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę łatwiej:)
OdpowiedzUsuńAle fajnie:)
UsuńMyślę, że będzie łatwiej, dyscyplinę wewnętrzną masz pewnie super opanowaną:)
To bardzo ważny temat. Z niecierpliwością czekam na wpisy z tego cyklu. Świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę!
UsuńSama pisałam ostatnio o tym, że warto urlop macierzyński wykorzystać na jakiś rozwój - można nauczyć się języka, można nadrobić zaległości literackie, można zaliczyć jakieś kursy w internecie :) Pomysłów jest bez liku. Jeśli to pierwszy macierzyński, zapewne wolimy skupić się wyłącznie na dziecku, ale za drugim i trzecim razem jako wyjadacze macierzyństwa możemy chyba zrobić coś więcej dla siebie? :)
OdpowiedzUsuńhttps://kobietadozadanspecjalnych.blogspot.com/
A widzisz, czyli podobne przemyślenia :)
UsuńPisz, pisz!! Jest sporo osób, młodych mam i przyszłych mam w moim otoczeniu , którym chętnie polecę takie wpisy. I sama też chętnie porównam doświadczenia weteranskie. P. S. Siedzę w kolejce u lekarza. Sama. Opóźnienie mam i wreszcie czas by nadrobić zaległości na Odpoczywalni 😂 #tylewygrać
OdpowiedzUsuńHaha, ach te cudowne kolejki spędzone w samotności:D
UsuńNo pewnie :) Z łezką w oku wspominam czas macierzyństwo ... choć tak krótki ale bardzo intensywny i tak jak piszesz monotonny;)
OdpowiedzUsuńJedyny w swoim rodzaju miks monotonii i intensywności :)
UsuńHaha... ja na pierwszym macierzyńskim zrobiłam sobie uprawnienia geologiczne w Ministerstwie Środowiska. Jak się mama uprze, to może góry przenosić (nie tylko pieluch ;P).
OdpowiedzUsuńMiałam wtedy tylko jedną dzidzię, ale wyzwanie było nie małe (dobrze, że to wtedy zrobiłam, bo z dwójką z pewnością nie dałabym rady :)).
Pisz, pisz, pisz Pola :)!!! Ja uwielbiam Twoje posty :)!!!
Nie no... miałam się położyć o 22 i znów mi się nie udało!!! O Ty niedobra ;P
UsuńWybacz, stawiam kawę:)
UsuńNo proszę, jakie zmotywowanie:)
Na każdy Twój wpis czekam zawsze wielce niecierpliwie. Co tu dużo mówić - piszesz ciekawie, mądrze i w sposób przemyślany, nienachalnie, i tak fantastycznie trafnie ubierając w słowa to, co nieraz chodzi mi po głowie. Lubię Twój styl po prostu! Poza tym jestem w podobnym momencie życia, na macierzyńskim już od lat czterech (z niewielką przerwą). Potomków mam dwóch (starszy 4l, młodszy 6msc). Mieszkamy teraz w UK, więc dawne dobre kontakty mocno ograniczone niestety. Staram się nie ulec doszczętnemu rozmemłaniu, podejmować różniste małe wyzwania (jak np. douczanie się języka, rękodzieło, książki), ale - jak sama słusznie zauważyłaś - łatwo nie jest. Tym bardziej będę wdzięczna, jeśli podzielisz się z nami swoimi pomysłami (choć i tak na łamach bloga się wieloma strategiami już podzieliłaś - dzięki za to!) Sama widzisz, że jest nas tu - Twoich wiernych czytelniczek/ów - całkiem spora gromadka :) pozdrawiam ciepło porą późnopaździernikową :) Ewa
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością! Cieszę się, że się odezwałaś, pozdrawiam!
UsuńJa tez poczekam i z checia poczytam, zreszta juz do dawna mam wszystkie twoje teksty przeczytane:) pozdrawiam Monia
OdpowiedzUsuń