Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda ciążowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda ciążowa. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 stycznia 2014

rośniemy... i jeszcze o modzie w ciąży

stylizacje ciążowe, sukienka ciążowa, jak dobrze wyglądać w ciąży

Nastąpił taki moment, że nie da się mojego Brzucha zignorować albo uznać go za wyjątkowo silne wzdęcie. Z ubieraniem nas jest coraz trudniej. Zwykłe bluzki robią się za krótkie, a naciąganie ich na siłę daje efekt zlewania się brzucha z biustem, czyli jednej wielkiej obłości.

Pocieszające jednak jest to, że aura sprzyja, jest ciepło i jakby wiosennie (wczoraj nad miastem przetoczyła się całkiem konkretna, jakby majowa burza) i w licznych warstwach i kurtach pośród śniegów nie upodabniam się do bałwana. Brak zawiei i zamieci, zadymki też znacznie ułatwia sprawę, czyli codzienne spacerki.
A codzienne spacerki to ważna rzecz. Chyba tak samo ważna jak pozytywne nastawienie i codzienna chwila relaksu. Ta ciąża siłą rzeczy znacznie się różni od poprzedniej, kiedy mogłam sobie i brzuchowi poświęcać dowolną ilość czasu, uwagi i (w pewnym momencie przymusowego) odpoczynku. Ale warto o tym pamiętać, że zwolnienie obrotów jest bardzo potrzebne, że poczucie błogostanu (w końcu stan błogosławiony) jest szalenie istotne i wpływa znacząco na lokatora brzucha, jego późniejszy charakter i ogólne samopoczucie. Nasz pierworodny pozwala na szczęście na (nie za długie) chwile relaksu. Oczywiście, o ile jesteśmy sami mogę zapomnieć o totalnym wyłączeniu się i np zapadnięciu w lekturę albo drzemkę. Ale już wyciągnięcie nóg na kanapie i dyskretne przeglądanie gazety, słuchanie muzyki, czy po prostu miłe myśli, jak najbardziej.




stylizacje ciążowe, sukienka ciążowa, jak dobrze wyglądać w ciąży

stylizacje ciążowe, sukienka ciążowa, jak dobrze wyglądać w ciąży




piątek, 20 grudnia 2013

moda w ciąży


Jest wiele zalet rodzenia dzieci wczesną wiosną.

Przede wszystkim wybieranie się na spacery. Akurat robi się ciepło, nie trzeba siebie, ani dzieciaka zawijać w tysiące warstw, martwić się o ilość kocyków, mroźny wiatr, zawieje itp. Dzień robi się coraz dłuższy, słońce przygrzewa coraz bardziej, można spędzić przemiłe w plenerze chwile z maluchem. Latem organizować prawdziwe, coraz dłuższe wycieczki. A zimą pierwsze zabawy w śniegu. Do tego rozszerzanie diety przypada na najlepszy okres, kiedy owoców i warzyw jest najwięcej - czyli wczesną jesień. Nie chodzi się w zaawansowanej ciąży w upały, a to może być męczące...

Zdecydowanie jednak wadą jest ubieranie siebie i brzucha zimą.
Kiedyś wyobrażałam sobie, że w ciąży będę chodzić w zwiewnych i romantycznych sukienkach na ramiączkach i planowałam wyglądać np tak lub tak. Nie wzięłam jednak pod uwagę zimowych chłodów i związanej z nimi konieczności oblekania się w dodatkowe warstwy, co zdecydowanie sprzyja osiągnięciu efektu beczki; ani tego, że większość ciążowych spodni ciśnie brzuch lub spada z tyłka (albo jedno i drugie). Nie uwzględniłam też, że brzuch zdecydowanie potęguje każdą ubraniową niewygodę, czyli wszelkie gryzienie, uwieranie, czy drapanie. W tej ciąży dochodzi jeszcze jeden czynnik, nieco ponad półtoraroczny, za którym trzeba biegać, schylać się pod zjeżdżalnią, wspólnie głaskać kałuże, względnie jeździć samochodzikiem po murku.

Ale jako, że nie zamierzam spędzić następnych trzech miesięcy w dresie (przynajmniej nie wyłącznie w nim), postanowiłam pozostać więc przy mojej pierwotnej sukienkowej koncepcji. Niekoniecznie na ramiączkach,  niekoniecznie stricte ciążowe (irytująco często z infantylnymi kokardkami i serduszkami, albo misiami... Swoją drogą co za tendencja? A już ciążowe piżamy przechodzą wszelkie pojęcie), po prostu bez żadnych pasków w talii, najchętniej bawełniane. Takie, które z powodzeniem będę mogła nosić już po pozbyciu się piłki z przodu. A do tego niezbędne ocieplacze, czyli najchętniej rozpinany sweter.

A co Wy polecacie?










środa, 11 kwietnia 2012

walk with me



Jest pięknie.
Tym piękniej, że tak buchnęło po tym tygodniu beznadziejnej słoty, mokrej szarości, kwietniowego śniegu.

 "I wtem - jak z cebra - na świerki
Słońce chlusnęło, wylało,
I poszły ćwierki-przećwierki,
Zaświegotało, załkało...

Zatriotrulitreliło"
 
Trwając w ostatnim miesiącu oczekiwania, jeszcze bardziej zanurzam się w zwykłości. I świadomie odcinam się od innych Bardzo Ważnych Spraw. Radośnie lekce sobie ważę problemy społeczne, ekonomiczne, czy filozoficzne. Cieszę się spacerami, oddycham, wącham wyłażącą z mokrej ziemi roślinność, przyglądam się żabom, piekę chleb, wystawiam twarz do słońca.










 

wtorek, 20 marca 2012

dziękuję


Wdzięczność to piękne uczucie o wielkiej mocy. Szalenie budujące. A chyba trochę niedoceniane, bo chyba nie do końca potrafimy być wdzięczni za to, co jest - raczej snujemy plany, czynimy postanowienia, żałujemy tego co zostało (lub nie zostało) powiedziane czy zrobione. A tymczasem codziennie wydarza się cała masa cudów, których kompletnie nie zauważamy, nie doceniamy, albo uznajemy że to za mało.
Strasznie łatwo pośród dążeń i aspiracji zgubić coś co już jest i że w zasadzie to nasze (szczęśliwe) życie właśnie sobie trwa w najlepsze, a my tkwimy z głową w tym co ma się wydarzyć ( i w tym, dlaczego się nie wydarza, albo wydarza się nie wtedy i nie tak, jakbyśmy sobie to rozplanowali). Łatwo zapomnieć o tych banalnych codziennych cudach, typu dwoje sprawnych oczu i uszu, smak świeżego chleba, wygodne łóżko, czy niebolące zęby. Łatwo nie zauważyć, że ktoś nam zrobił herbatę, powiedział miłe słowo, przykrył nogi kocem, wysłuchał. Łatwo zignorować tonę możliwości, jakie mamy przed sobą.

Obejrzałam ostatnio (wreszcie) film "Motyl i skafander". Dał do myślenia.
I tak sobie pomyślałam, że dobrze by było trochę się we wdzięczności za wszystko ponurzać. Podoceniać wielkie i małe cudowności, ucieszyć się każdym dniem przeżytym w zdrowiu, zachwycić na nowo naszą codziennością, podziękować za problemy, które przecież są po coś. Uświadomić sobie to, jak istotne jest to, co jest nam tak po prostu dane.

To dobrze robi na samopoczucie. Nasze i cudze. To w ogóle robi dobrze światu.











środa, 7 marca 2012

specially for you




To dla mnie niezwykły czas. Oderwany od rzeczywistości trochę. Okoliczności sprawiły że jestem daleko od codziennej  bieganiny, schematu dom-praca-przyjemności. U mnie są ostatnio głównie przyjemności, znowu w pozycji horyzontalnej raczej (przetykane poczuciem winy, paniką i kopniakami w pęcherz).

A świat wiosennieje. Przez brudne okna wpada coraz więcej światła. Rozmarzają drzewa, jezioro, ziemia, zaczyna krążyć życie. I zaczyna pachnieć tym życiem.

Generalnie mam leżeć i się oszczędzać, ale czasem wyrywam się z domu - ostatnio na miły spacer, niedługi, ale cudownie działający na duszę i ciało.







 

piątek, 17 lutego 2012

"skrzeń tajemnica, rozzłoceń mus..."


Dzień był przepiękny. Śnieg skrzył się w słońcu i chrupał przyjemnie pod stopami. Świat ubogi w kolory, za to pełen blasku i migotania, jasny i dostojny.  Wiatr ucichł i, mimo tęgiego mrozu, miło spacerowaliśmy po zamarzniętym jeziorze.

A jak wspaniale smakowała potem gorąca czekolada z chili. I kolejne herbaty, z malinami, z porzeczkami lub z pomarańczą i imbirem. I sen jaki jest potem dobry i mocny.