Wraz z łysymi drzewami nastały długie wieczory, idealne do spędzania ich pod kocem, z kubkiem herbaty z lipa i miodem. I z książką.
Chłonę ostatnio niezwykły świat Diuny, stworzony przez Franka Herberta i, wstyd się przyznać, odkrywany przez mnie dopiero teraz. Potężna saga opowiadająca historię pustynnej planety, źródła Przyprawy - najcenniejszej substancji we wszechświecie. Co ciekawe, opowieść science-fiction, powstała w latach 60tych ubiegłego wieku, zupełnie nie "trąci myszką", jak inne historie tego gatunku napisane kilkadziesiąt lat temu.
Saga pochłania totalnie, nie daje odetchnąć, nurkuje się w nią w całości, z głową, niemal na bezdechu. Jestem zaintrygowana Bene Gesserit, delektuję się każdym łykiem wody, śnię o lataniu ornitopterem.
I piję kawę przyprawową. Trzykrotnie parzoną w tygielku, mocną i aromatyczną cynamonem, goździkami, kardamonem i imbirem.
czwartek, 10 listopada 2011
poniedziałek, 31 października 2011
a pillow of winds
sobota, 22 października 2011
A góry nade mną jak niebo a niebo nade mną jak góry
Mieliśmy w planie udać się na październikowy wypad Bieszczady. Ponurzać się w przepięknych kolorach, zachwycić ciepłym światłem, nasycić zapachem barwnych liści. I nie wyszło. W zamian za to, zanurzyliśmy się w teatrze, dzięki Konfrontacjom Teatralnym, które trwają w Lublinie od tygodnia.
A co do Bieszczad, w tym roku pozostaną nam tylko zdjęcia z sierpnia, też było pięknie. Dotychczas jeździliśmy wiosną, lub na początku lata. A tymczasem w sierpniu, Bieszczady nabierają innego uroku. Zieleń staje się mniej intensywna, dojrzalsza, trawy płowieją, rudzieją i bledną.
ps. Żeby powiększyć zdjęcie, wystarczy na nie kliknąć. Nie wiem, jak zrobić, żeby na stronie wyświetlały się większe...
czwartek, 6 października 2011
sleep safe and warm
Któregoś z ostatnich cudownych dni wybraliśmy się na piknik do parku. Ze świeżym, jeszcze ciepłym ciachem drożdżowym i aromatycznym dżemem morelowym.
Słońce grzało, temperatury prawdziwie wakacyjne, ale letni klimat powoli ustępował jesiennym podmuchom. Jesień jeszcze ciepła, świetliście złota, migocąca babim latem.
Ładowałam baterie tą złocistością, by mieć z czego czerpać energię, gdy jesień stanie się szarością, mgłą i łysymi drzewami.
wtorek, 27 września 2011
wsi spokojna wsi wesoła
Pełną piersią wdycham wczesnojesienne, pachnące powietrze. Nagrzane słońcem, nasycone kolorami. Zachwycam się dojrzałym, spokojnym ciepłem świata.
Odwiedziliśmy ostatnio lubelski skansen. Miejsce odrealnione, wyidealizowane, pachnące drewnem, sianem i ziemią. Wspaniałe na pikniki. Idealne na ucieczkę z miasta do prostej, uroczej sielskości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)