środa, 29 grudnia 2010
"A śnieg się ustatkował i położył się, i leży"
Bywa nieprzyjemnie, zimno i depresyjnie.
Ale bywa też przepięknie, magicznie, bajkowo.
Spędzamy dużo czasu w domu i mało, ale intensywnie, na mrozie. Tutaj trochę zdjęć z mrozu.
środa, 15 grudnia 2010
białość
Ostatni weekend, zimowy piękny i słoneczny, wynagrodził wszelkie zimowe niedogodności, odśnieżanie, paraliż komunikacyjny i chaos ogólny.
Wybraliśmy się na miły spacerek w skrzącą, snieżność i migocącą jasność.
Zima jest cicha, gwarna przyroda drzemie, śnieg tłumi dźwięki sam delikatnie trzeszcząc i skrzypiąc.
poniedziałek, 29 listopada 2010
Morning found us calmly unaware
Nadeszła (tradycyjnie już niespodziewanie) zima. Za oknem masy śniegu, katastrofa komunikacyjna, autobusy w poprzek ulic, zawiej i zamiecie, a my w domku w ciepłych skarpetach, pijemy aromatycznego grzańca i dogrzewamy się świeczkami... (i marzymy o kominku).
Rowery definitywnie schowane do piwnicy, a jeszcze niedawno odbyliśmy listopadową przejażdżkę - aura była iście przedwiosenna, wrony krakały jakoś radośnie, trawa na polach była taka świeżo zielona, a słońce grzało jak w kwietniu.
sobota, 13 listopada 2010
Facing the wind...
Jesienią łapczywie chwytam ostatnie promienie słońca. Gdy mam możliwość, wychodzę na chwilę, gdzieś pomiędzy deszczem a nocą i wdycham zimne słoneczne powietrze, wiatr pachnący palonymi liśćmi. Nagie drzewa, puste pola, wyschłe trawy… wszystko jakby uśpione, zamarło w oczekiwaniu.
A po takim (raczej nie przedłużanym niepotrzebnie) spacerze z lubością wracam do domu, otaczam się świeczkami, kocem, delektuję jazzem i ciepłą zupą.
piątek, 5 listopada 2010
" I liście zrywac bez żalu z uśmiechem ciepłym i smutnym"
Pięknie sie zaczął listopad w tym roku. Lubelski cmentarz na Lipowej dogrzewany tradycyjnie zniczami, w tym roku także delikatnymi promieniami słonecznymi. Charakterystyczny zapach chryzantem i ognia, przepiękne nagrobki i pożegnalne na nich napisy. Westchnienia. A wieczorem gra świateł, cisza.
Zaduszki, czas zamierania, czas wycofania, skierowania się do środka. Nikną kolory na drzewach i letnie piegi na policzkach. Miło byłoby się do tego listopadowego czasu dostosować, ograniczyć aktywność do czytania książek pod kocem, gotowania gorącej zupy, i wyjmowania soków malinowych z piwnicy.
poniedziałek, 18 października 2010
le vent nous portera
Las przywraca równowagę.
Zwłaszcza jesienią. Gdy świat szarzeje, zamiera, pokrywa się chmurami i depresją, robi się rozpaczliwie zimno a człowiek tylko leżałby i spał. To wtedy właśnie ja lubię las najbardziej. Jest przejrzyście. Nasycone kolory, ciepły zapach liści i grzybów, słońce przebijające się przez drzewa . I wiatr, wzmacniający wrażenia. Plączący włosy, wyciskający łzy.
piątek, 15 października 2010
good news
Moje miłe miasto dostało się do drugiej tury wyborów na Europejska Stolicę Kultury w 2016r. Cieszę sie bardzo, to oznacza dalszy rozwój ciekawych imprez. Właśnie ruszają, po raz piętnasty, konfrontacje teatralne
Lubię tu mieszkać. Jest ładnie, jest piękna, klimatyczna starówka, coraz więcej ciekawych miejsc, ciekawych wydarzeń, jest czyste powietrze, są urocze okolice.
Subskrybuj:
Posty (Atom)