Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zima. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zima. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 grudnia 2014

Tymczasem w Lyonie




W tym roku, zupełnie inaczej niż rok temu, świąteczny klimat poczułam już w październiku. Myślę, że to wszystko przez mandarynki, kupione przez męża właśnie wtedy, a które dla mnie zyskują rację bytu dopiero w okolicach 6 grudnia.

wtorek, 10 grudnia 2013

Jak przetrwac zimę



Tak, wiem, że tu nasuwa się zdanie o tym jak wspaniała jest zima pod ciepłym kocem z dobrą książką w wełnianych akrylowych skarpetkach. I jeszcze w głośnikach piosenki z dzwoneczkami, najlepiej miło pykający ogień w kominku i biały puch za oknem. Wiemy jednak dobrze, że zimowa rzeczywistość jest zgoła inna. Że obfituje w skrobanie samochodu, przenikliwy wiatr, błoto pośniegowe, zaskoczenie drogowców, szarość, wstawanie (heroiczne), gdy jest jeszcze ciemno i spóźniające się autobusy gdy my czekamy na przystanku z wybitymi szybami.

A do tego dochodzi świadomość, że taki stan rzeczy trwa w naszej szerokości geograficznej prawie pół roku.

Jak żyć chciałoby się zapytać, gdy w gardle drapie, z nosa kapie.

Każdy ma pewnie swoje sposoby.
Ja chciałabym polecić przede wszystkim porządną rozgrzewkę wewnętrzną.

Na początek dnia - na rozgrzewkę, pobudkę i ogólne wzmocnienie, boski napój: gotujemy w wodzie parę plastrów imbiru, i wodę tą (lekko wystudzoną) wlewamy do przygotowanej wieczorem mieszanki - wyciśniętego soku z cytryny z miodem. Wypijamy. Arcyproste.
Idąc dalej tym tropem - ciepłe śniadanie! Jaglanka z imbirem i gruszką (i rodzynkami i daktylami), owsianka z jabłkiem i cynamonem, grzanki, naleśniki... Ma być ciepłe.

Generalnie, kwestia jedzeniowa, traktowana często po macoszemu, jest szalenie ważna. Warto zaprzyjaźnić się z przyprawami takimi jak imbir, kardamon, cynamon, goździki, gałka muszkatołowa, papryka... I zupy jeść warto. Dyniową z imbirem i skórką pomarańczy, porową albo cebulową z grzankami, wspaniałą pomidorówę z cynamonem, czy tradycyjny, dłuuugo gotowany rosołek. Trochę ograniczyć wychładzacze (czyli to, co tak wspaniale orzeźwia latem) - jogurty, zieloną herbatę, cytrusy. Pomaga, przetestowane.

Ruch na świeżym powietrzu. Tak, wiem, banał nad banały, ale się sprawdza. Szybki spacer, przebieżka, ciąganie sanek z dziecięciem (a także bieganie za dziecięciem, bawienie się z nim w a-kuku, lepienie bałwanów i inne) itp. Rozgrzewa, dodaje energii.

Dla twardzieli (i dobrze zacząć wczesną jesienią) - gorąco - lodowate prysznice. Tylko ważne jest, żeby mieć silne ciśnienie w słuchawce prysznicowej, inaczej nie ma efektu zdecydowanie. Wspaniale rozgrzewa skórę, pobudza krążenie, w ogóle wszystko pobudza. I wzmacnia odporność.

Sauna - jak wyżej, w przyjemniejszym wydaniu (choć nie każdy może).

Na mnie działa też terapia kolorami. Otaczam się czerwonym, pomarańczowym, żółtym, unikam bladych błękitów.

Ciepłe gacie! Wiem, że brzmię coraz lepiej, ale to ważne naprawdę, żeby nie marznąć w okolicach brzucha.

A co u Was się sprawdza?

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Złota słońca głowa śni o zimy srebrzystym aniele


Ostatnio jest szaro i mokro. Śniegodeszcz, chlapa i senność. Szybkie spacerki odbywamy z najwyższą niechęcią. Przemykamy chyłkiem po osiedlu. Często przy okazji wypadku do warzywniaka, czy biblioteki.

Tym bardziej cieszy każdy słoneczny dzień. Taki oświetlony mróz jest przyjemny, ożywiający. Robi się lepiej, wraca zmrożona energia. Zaczyna się chcieć.
A jeszcze przyjemniej, gdy taki dzień wypada w niedzielę. Spacer wtedy jest dłuższy, bo w ciepłych objęciach...


  











poniedziałek, 7 stycznia 2013

One day like this

Stary i nowy rok balansowały sobie w przedziwnej równowadze, w zawieszeniu jakimś...

Uwielbiam stwierdzać upływanie kolejnych lat w górach. Może dlatego, że czas tam płynie zupełnie inaczej. Wolniej i gęściej. Jak miód.

Światło sączy się po mgłach, kołysane zimnym wiatrem. Delikatnie ślizga wśród drzew, tańczy na śniegu. Góry stoją statecznie - w Beskidach jest sam spokój, te góry przypominają trochę starego kocura grzejącego się na słońcu. Cudowne na spacery na skraju roku. Na niespieszne podsumowania, na plany, marzenia, rozmyślania - z kojącym akompaniamentem kroków. Na rozmowy - jakieś trochę inne niż tam w dole. Na oddychanie pełną piersią. 

Jest dobrze. Wszystko się układa i odpowiednio wartościuje.
Warto jeździć w góry.
















piątek, 17 lutego 2012

"skrzeń tajemnica, rozzłoceń mus..."


Dzień był przepiękny. Śnieg skrzył się w słońcu i chrupał przyjemnie pod stopami. Świat ubogi w kolory, za to pełen blasku i migotania, jasny i dostojny.  Wiatr ucichł i, mimo tęgiego mrozu, miło spacerowaliśmy po zamarzniętym jeziorze.

A jak wspaniale smakowała potem gorąca czekolada z chili. I kolejne herbaty, z malinami, z porzeczkami lub z pomarańczą i imbirem. I sen jaki jest potem dobry i mocny.





 

  



czwartek, 9 lutego 2012

50 words for snow

 
Spacerujemy. Jak najczęściej, najlepiej codziennie (jeśli tylko mróz nie jest większy niż -15), chociaż pół godzinki. Wystawiam twarz do słońca, łykam zimne powietrze, słucham skrzypiącego śniegu. Oczy mi łzawią na wietrze, a palce kostnieją, więc tym milszy jest potem powrót do domu na herbatę z lipy z malinami i domowe ciacho. Potem zasypiam kołysana Możdżerem i hamakiem.





piątek, 6 stycznia 2012

winter time

 
Zimne, górskie powietrze, piękny śnieg (tak tak!), i ta cudowna cisza - doskonała, przenikająca cisza unosząca się w śpiącym świecie bez koloru. Tylko czerń drzew, szarość nieba i biel śniegu. I cisza.

Sylwester tradycyjnie w ukochanych górach. Nie korzystałam co prawda ze wszystkich atrakcji, na cudowne spacery, zamiast połonin, wybierałam mniej malownicze doliny; tęsknym wzrokiem spoglądałam na towarzystwo w saunie a wieczorami raczyłam się herbatą z lipy lub z derenia. Bawiłam się jednak znakomicie.
Teraz wyjazd muszę "odleżeć", ale było warto.