W Lublinie trwają właśnie Inne Brzmienia. W tym roku jednak, z przyczyn oczywistych, koncerty sobie odpuściliśmy.
Szykujemy się za to na Carnaval Sztukmistrzów. To wspaniała impreza, która odbywa się w Lublinie po raz kolejny, w tym roku połączona jest ze Europejską Konwencją Żonglerską.
Co roku na przełomie lipca i sierpnia do Lublina zjeżdżają się Sztukmistrze. Żonglerzy, akrobaci, slacklinerzy, buskerzy. Miasto opanowuje nowy cyrk.
Jak piszą organizatorzy na stronie imprezy "ISTOTĄ Carnavalu JEST ZABAWA. Zabawie od zawsze towarzyszy sztuka
ludyczna. Poprzez jej aktualne przejawy - nowy cyrk i buskerstwo -
otworzymy czas wspólnego święta. (...) Karnawał jest świętem życia samego w sobie. Jest esencją życia, jego najbardziej witalnym objawem...
Namioty eksplodują teatrem nowego cyrku.
Objawią świat, w którym sztuka staje się jednością a bariery i podziały
na teatr, cyrk, żonglerkę, taniec czy muzykę przestają istnieć w
obrazie artystów totalnych.
Ulice spłyną strachem, podnieceniem i
śmiechem z naszej codziennej spętanej kultury. To wszystko za sprawą
buskerów z całym antruażem im właściwym. Będzie śmieszno i straszno, w
sercu ckliwie, a w głowie czasem niewygodnie.
Niebo po raz
kolejny opanują nie anioły, czy gołębie, a highlinerzy, którzy
przysłonią słońce blaskiem umiejętności i brawurą swoich kroków."
Swoją drogą, bardzo polecam zajrzeć na stronę Carnavalu, aby zapoznać się z programem, obejrzeć zdjęcia z poprzednich lat.
Pobawiliśmy się ostatnio w slacklining, czyli chodzenie po elastycznej taśmie zawieszonej nad ziemią. Zabawa przednia, chociaż łatwo nie jest. Pierwsze próby wejścia i utrzymania się na slacku zaskakują, nogi się trzęsą i generalnie wrażenie jest takie, że utrzymać się na tym po prostu nie da... Ale, po paru godzinach wchodzenia, spadania, zeskakiwania, z uczuciem kołysania w głowie, zaczynamy panować nad rozchybotaniem i jako tako utrzymujemy równowagę. Potem pierwszy krok... i następny...
Pełną piersią wdycham wczesnojesienne, pachnące powietrze. Nagrzane słońcem, nasycone kolorami. Zachwycam się dojrzałym, spokojnym ciepłem świata.
Odwiedziliśmy ostatnio lubelski skansen. Miejsce odrealnione, wyidealizowane, pachnące drewnem, sianem i ziemią. Wspaniałe na pikniki. Idealne na ucieczkę z miasta do prostej, uroczej sielskości.
Za niecały tydzień zostanie ogłoszona decyzja o przyznaniu tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.
Byli ostatnio w Lublinie dygnitarze z komisji podejmującej decydującej o ESK. Podobno zadowoleni.
W mieście przez ostatni czas zadziały się kolosalne zmiany, te najważniejsze w głowach mieszkańców. Zmieniła się mentalność, zmieniło się podejście. Teraz wszyscy mieszkańcy kibicują Lublinowi, i, co najważniejsze, wierzą, że zwycięstwo jest możliwe. Wychodzimy z szuflady Polski gorszej, wschodniej i bez perspektyw. Nasze położenie stało się atutem - ze względu na czyste okolice, ciekawą historię, inność, swoistą egzotykę. A Miasto autentycznie otworzyło się na kulturę, pojawiły się nowe inicjatywy, ciekawe festiwale, imprezy.
I nawet jeśli się okaże, że to nie my zdobyliśmy tytuł, to i tak Lublin wszedł na dobrą drogę. Miasto rozwija się, idzie do przodu, już nie zawróci.
Moje miłe miasto dostało się do drugiej tury wyborów na Europejska Stolicę Kultury w 2016r. Cieszę sie bardzo, to oznacza dalszy rozwój ciekawych imprez. Właśnie ruszają, po raz piętnasty, konfrontacje teatralne
Lubię tu mieszkać. Jest ładnie, jest piękna, klimatyczna starówka, coraz więcej ciekawych miejsc, ciekawych wydarzeń, jest czyste powietrze, są urocze okolice.
Ostatnie dwa tygodnie były dość intensywne, odbywały się w Lublinie różne miłe wydarzenia. Oto relacja z pierwszego z nich, jarmarku jagiellońskiego - odbywa się (w tym roku czwarty raz) w drugi weekend sierpnia. Przyciąga tradycyjnych rzemieślników, ludowych artystów, folkowych twórców.