Tak jak wspomniałam, nasza ostatnia wycieczka rowerowa zaczęła się od skansenu. Mam wrażenie, że o jedno z tych miejsc, które każdy, kto mieszka w Lublinie odwiedza parę razy jako dziecko, a potem o nim zapomina. Do czasu, kiedy sam ma dzieci.
Bo fakt, że jest to miejsce idealne dla rodziców z dziećmi.
Niby muzeum, a jednak na świeżym powietrzu.
To pierwsze muzeum, do jakiego zabraliśmy nasze dzieci (a było tego trochę), w którym maluchy były autentycznie zainteresowane ekspozycją, a nie tylko akceptowały fakt, że gdzieś tam się weekendowo z rodzicami znalazły, jak w tym wierszyku "Piękny pałac, wielka brama... "To muzeum" - mówi mama. Nie widziałem ani razu tylu ludzi i obrazów"...
A tym razem nie było jakiś obrazów, tylko bardzo rzeczywiste miejsce.
W skansenie są prawdziwe chaty z dawnych lubelskich wsi, w tych chatach prawdziwe sprzęty, a do tego są zwierzęta. Konie, króliki, gęsi, kozy, krowy. Swojsko. Wszystko jest zresztą takie swojskie i sielskie, jakieś przytulne. Zawsze w takich miejscach pojawia się we mnie jakiś rodzaj tkliwości tęsknoty do dawnych nieskomplikowanych i dobrych czasów, "I zacny to lud, choć prosty".
Oczywiście wiem, że wsi spokojna wsi wesoła nie była ani sielankowa, ani spokojna specjalnie, ani niekoniecznie wesoła, ale mimo to jakoś mnie ruszają takie miejsca.
Kulikiii! |
Do naszych maluchów co prawda nie dotarły jeszcze niuanse czasoprzestrzenne (dla Wilczka "kiedyś" jest równoznaczne z "we Francji", czyli z przed rokiem. W sumie trudno mu się dziwić, w końcu we Francji mieszkaliśmy ćwierć jego życia temu, to dla niego cała epoka.), ale i tak byli zachwyceni, oglądali z uwagą i nawet dopytywali o dawne czasy ("To we Flancji ludzie nie miały samochodów?").
Parę lat temu w skansenie pojawiła się nowa, małomiasteczkowa część. To ekspozycja prowincjonalnego miasteczka w lat 30 XX w. z odtworzonymi lokalami - jest np dawny zakład fryzjerski, poczta, piwiarnia, czy szewc - do których można zajrzeć, czasem przysiąść, poczuć dawną atmosferę i zapach.
W skansenie są jeszcze fantastyczne miejsca typowo jak dla mnie piknikowe. Cały teren podzielony jest na sektory z różnych regionów Lubelszczyzny, czyli Roztocze, Powiśle, Polesie, Nadbuże.
Tym razem nie zatrzymaliśmy się tam dłużej, ale na pewno będziemy wracać, zwłaszcza, ze muzeum organizuje różne imprezy okolicznościowe typu dożynki, rekonstrukcje historyczne i inne.
pewnie tak jest ze skansenami... taaki jego target
OdpowiedzUsuńtwoja corcia ma boskie spodenki
Pewnie tak;)
UsuńAch, w świętokrzyskim mamy Muzeum Wsi Kieleckiej. Też się tam wybieram z dziewczynkami :D!!! Uwielbiam takie klimaty :D!!!
OdpowiedzUsuńP.S. Rzeczywiście portaski Iskierki są świetne :)!!!
Pewnie podobne klimaty będą:)
UsuńA portaski to pan pantaloni:)
Ale klimat!!! <3
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że teraz częściej piszesz!!!! Pozdrawiam serdecznie. Gosia T.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńI ja się cieszę, że jakoś się ogarnęłam :) Pozdrawiam!