Dziwny grudzień. Szaro, ciemno i nijako, a jednocześnie ciepło i jakoś wiosennie. Atmosferę świąteczną stwarzam zapachami pierników i pomarańczy, wycinaniem złotych ozdób choinkowych, walką z dawno zapomnianym szydełkiem i dzierganiem kordonkowych gwiazdek i trzeszczącą płytą P. Kaczkowskiego.
Na spacery chodzę rzadziej. Zachwycam się wtedy skąpym światłem,
zamglonym i pobladłym nawet na bezchmurnym niebie. Głęboko uśpione nagie
drzewa, zaschłe trawy, wszystko nieruchome, czeka na śnieg, który
litościwie okryje łyse, szare gałęzie.