W miniony weekend odbył się kolejny, dziesiąty już Jarmark Jagielloński (tak było w 2010). To impreza, która nawiązuje do tradycyjnych jarmarków lubelskich organizowanych w XV i XVI w - podobno jednych z najbardziej znanych handlowych wydarzeń międzynarodowych.
Jarmark to oczywiście stoiska z rękodziełem z Polski, Ukrainy, Białorusi, Litwy czy Słowacji, pokazy i warsztaty dawnego rzemiosła, ale też bardzo fajna atmosfera towarzysząca. Są potańcówki, koncerty, jest przestrzeń nietuzinkowych zabaw, spektakle i spotkania z opowiadaniem legend i baśni. No i jest pochód ze słynną dwumetrową kurą, kuglarzami i przy dźwiękach dud, który nadaje bardzo klimatycznego smaczku całości.
Można by pomyśleć, że nuda i skansen, kolejny po prostu jarmark z ludowizną. Ale całość, jest taka... z charakterem. Folklor miesza się z nowoczesnością, kuglarze noszą trampki i okulary słoneczne, potańcówki ludowe angażują jak dyskoteki, tradycyjna twórczość przybiera współczesne kształty. Wymieniają się i mieszają pokolenia i kultury.
Nie było skansenu, była autentyczna, żywa i piękna tradycja, którą bardzo warto pielęgnować.
Można też było sobie zrobić klimatyczne zdjęcie na szkle. Tu nawet widać, jak fotografia wyłania się z negatywu. |
Stragany były bardzo ciekawe, można było zaopatrzyć się w tradycyjny ludowy - lub inspirowany ludowością strój, np pięknie haftowane lniane bluzki, tkane pasy. Było sporo drewnianych zabawek, ceramika, wycinanki, hafty, pisanki wyroby ze słomy.
Nie mieliśmy jednak w planach tego typu zakupów, więc większość czasu spędziliśmy na Błoniach zamku. Tam dzieciaki odkrywały dawne zabawy. Na sporym terenie było mnóstwo propozycji. Większe i mniejsze drewniane podesty (bo nie wszystko można robić na trawie), niektóre pod dużymi otwartymi namiotami. Wielkie bierki, czy memory (z ludowymi motywami), przestrzenne puzzle, a także kapsle, cymbergaj czy hacele. Wielkie drewniane kury do bujania, wyścigi kulek i sensoryczne plansze.
A do tego zabawy taneczne, pokazy dawnego rzemiosła, wspaniałe opowieści o dawnych baśniach i legendach słowiańskich.
Plac zabaw nie tylko dla dzieci...
Wyścigi kaczek i kur, jedna z ulubieńszych zabaw naszych dzieci. |
Garncarstwo w wykonaniu ślicznej sobowtórki Juno Temple, zahipnotyzowało młodzież na dłuższy czas. |
"Mama zlub lakietę" Prawie wyszło;) |
Udało nam się też spotkać z przesympatyczną Justyną, czyli Rudą Paskudą, i jej rodzinką. Wreszcie mogę wypowiedzieć najsłynniejsze blogerskie zdanie, że jednym z największych plusów blogowania, jest poznawanie świetnych ludzi. Tak właśnie jest! Pozdrowienia Justyna:)
Haha... :D!!! Ale zaskoczka :)!!! Dzieki Paulina :)!!! Rowniez serdecznie Was pozdrawiam i... do nastepnego razu :)!!!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUwielbiam jarmarki tego typu bo trochę mnie wyręczają w tym co sama dzieciom nie przekażę (bo nie na wszystkim się znam;)) coś lizną podczas takich dni. A później tyyyyle temat do rozmów.
OdpowiedzUsuńTak, to bardzo przyswajalna forma nauki o tradycji:)
UsuńJarmarki mają duszę, kolor i charakter. Za to je lubię. Wspaniale spędziliście czas. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJarmark spoko naprawdę.. ale Ty, dziewczyno, zjawiskowo wyglądasz na każdej fotce <3 Te ostatnie w sukience bordo sprawiły, że zapomniałam, że wpis był o jarmarku :)
OdpowiedzUsuńHaha, dzięki wielkie. Też lubię te zdjęcia, i sukienkę:)
Usuń