Generalnie zazwyczaj w drugiej połowie lutego bardzo potrzebuję już
jasności i podmuchów ciepła. W tym roku, zaaplikowaliśmy sobie coś w
rodzaju przypowieściowej kozy do zbyt ciasnego mieszkania - gdy masz już
dosyć zimna i ciemności, zafunduj sobie zimę i ciemność z prawdziwego
zdarzenia, a wtedy po powrocie polskie przedwiośnie zyska nowe oblicze.
I powiem Wam, to był strzał w dziesiątkę. Wreszcie parę dni po moich urodzinach nie myślałam o tęsknie wiośnie.
Myślałam o śniegu, o mrozie, i o zorzy. (I niestety o infekcji jednego dziecka).