Strony

niedziela, 22 grudnia 2013

krok po kroku, krok po kroczku...

 
Do Świąt pozostał dosłownie moment. A ja dalej nie w klimacie. Po raz pierwszy Gwiazdka z dala od domu i wielkiej, głośnej we włoskim stylu rodziny. Smakować też będzie inaczej. Nie będzie karpia i klusek z makiem, typowe dania we Francji na Święta to ostrygi, wędzony łosoś i kaczka z kasztanami. Pewnie trochę połączymy polsko-francuskie podejście wzbogacając je naszością. I tym, że nic nie musimy. Nawet  nie wiem, czy zrobię pierniczki. W sumie, to nawet mi się podoba, chociaż jest mocno nietypowo.

Atmosferze nie sprzyja też 15 stopni na plusie.

Mamy za to choinkę ze światełkami i koronkowymi gwiazdkami, wzbudzającą maksymalną euforię u Młodzieży. Mamy opłatek. Byliśmy na świątecznym jarmarku. Ładnie.



 

I wysłaliśmy kartki. Ręcznie robione, ręcznie pisane, żadnych gotowców. Bardzo cenię takie życzenia, nawet krótkie ale napisane przez kogoś dla kogoś. Może być mejlem lub smsem, ważne żeby nie były to taśmowo wysyłane puste słowa, zwłaszcza wierszyki (z odkrywczymi rymami w stylu Narodzenia - życzenia, Święty - prezenty, choinka - rodzinka).

////////////

piątek, 20 grudnia 2013

moda w ciąży


Jest wiele zalet rodzenia dzieci wczesną wiosną.

Przede wszystkim wybieranie się na spacery. Akurat robi się ciepło, nie trzeba siebie, ani dzieciaka zawijać w tysiące warstw, martwić się o ilość kocyków, mroźny wiatr, zawieje itp. Dzień robi się coraz dłuższy, słońce przygrzewa coraz bardziej, można spędzić przemiłe w plenerze chwile z maluchem. Latem organizować prawdziwe, coraz dłuższe wycieczki. A zimą pierwsze zabawy w śniegu. Do tego rozszerzanie diety przypada na najlepszy okres, kiedy owoców i warzyw jest najwięcej - czyli wczesną jesień. Nie chodzi się w zaawansowanej ciąży w upały, a to może być męczące...

Zdecydowanie jednak wadą jest ubieranie siebie i brzucha zimą.
Kiedyś wyobrażałam sobie, że w ciąży będę chodzić w zwiewnych i romantycznych sukienkach na ramiączkach i planowałam wyglądać np tak lub tak. Nie wzięłam jednak pod uwagę zimowych chłodów i związanej z nimi konieczności oblekania się w dodatkowe warstwy, co zdecydowanie sprzyja osiągnięciu efektu beczki; ani tego, że większość ciążowych spodni ciśnie brzuch lub spada z tyłka (albo jedno i drugie). Nie uwzględniłam też, że brzuch zdecydowanie potęguje każdą ubraniową niewygodę, czyli wszelkie gryzienie, uwieranie, czy drapanie. W tej ciąży dochodzi jeszcze jeden czynnik, nieco ponad półtoraroczny, za którym trzeba biegać, schylać się pod zjeżdżalnią, wspólnie głaskać kałuże, względnie jeździć samochodzikiem po murku.

Ale jako, że nie zamierzam spędzić następnych trzech miesięcy w dresie (przynajmniej nie wyłącznie w nim), postanowiłam pozostać więc przy mojej pierwotnej sukienkowej koncepcji. Niekoniecznie na ramiączkach,  niekoniecznie stricte ciążowe (irytująco często z infantylnymi kokardkami i serduszkami, albo misiami... Swoją drogą co za tendencja? A już ciążowe piżamy przechodzą wszelkie pojęcie), po prostu bez żadnych pasków w talii, najchętniej bawełniane. Takie, które z powodzeniem będę mogła nosić już po pozbyciu się piłki z przodu. A do tego niezbędne ocieplacze, czyli najchętniej rozpinany sweter.

A co Wy polecacie?










sobota, 14 grudnia 2013

Festiwal Świateł


Lyon jest miastem światła; słowo Lumière przewija się tutaj w różnych kontekstach. Między innymi to tutaj bracia Lumière nakręcili swój pierwszy film. Od wielu lat, Lyon pracuje również nad doskonaleniem systemu świetlnego, zmniejszeniem zanieczyszczenia światłem. I od 15 lat odbywa się tu Festiwal Światła.

W weekend okalający 8 grudnia (święto maryjne, na pamiątkę cudownego ocalenia miasta od epidemii. Mieszkańcy początkowo stawiali w oknach zapalone świece) miasto ogarnia świetlne szaleństwo. Przybywają tłumy z całego świata (w ubiegłym roku 4 miliony zwiedzających). Są przeróżne, mniejsze i większe, instalacje, rewelacyjnie wykorzystujący fasady budynków mapping (wsparty muzycznie), rzeźby, mini spektakle. Wszystko na ogromną skalę, z prawdziwym rozmachem.

Nie udało nam się niestety zobaczyć wszystkiego. Nasz maluch nie jest już tak mały, żeby zasnąć sobie beztrosko w chuście, ani tak duży, żeby impreza specjalnie go zainteresowała. Do tego ogromne tłumy i hałas - dlatego oglądanie rozłożyliśmy na trzy dni, z Młodzieńcem w nosidle (wózek to stanowczo zły pomysł na takie imprezy). Ale to, co widzieliśmy zrobiło wrażenie. Olbrzymia instalacja chińska w parku - z prawdziwym lasem lampionów, teatrem cieni, kwiatami lotosu na jeziorze, niezwykłe historie opowiadane na murach zabytkowych budynków, czy rozświetlone konewki na skwerku... Podobało nam się.
Wiele osób mieszkających w Lyonie na stałe narzeka na powtarzalność, na to, że instalacje są co roku podobne. Może i są, przyznam zresztą, że poprzedni Festiwal Świateł zrobił na mnie większe wrażenie, ale przypuszczam, że to głównie ze względu na totalną swobodę czasową i beztroskę bezdzieciową.















 



wtorek, 10 grudnia 2013

Jak przetrwac zimę



Tak, wiem, że tu nasuwa się zdanie o tym jak wspaniała jest zima pod ciepłym kocem z dobrą książką w wełnianych akrylowych skarpetkach. I jeszcze w głośnikach piosenki z dzwoneczkami, najlepiej miło pykający ogień w kominku i biały puch za oknem. Wiemy jednak dobrze, że zimowa rzeczywistość jest zgoła inna. Że obfituje w skrobanie samochodu, przenikliwy wiatr, błoto pośniegowe, zaskoczenie drogowców, szarość, wstawanie (heroiczne), gdy jest jeszcze ciemno i spóźniające się autobusy gdy my czekamy na przystanku z wybitymi szybami.

A do tego dochodzi świadomość, że taki stan rzeczy trwa w naszej szerokości geograficznej prawie pół roku.

Jak żyć chciałoby się zapytać, gdy w gardle drapie, z nosa kapie.

Każdy ma pewnie swoje sposoby.
Ja chciałabym polecić przede wszystkim porządną rozgrzewkę wewnętrzną.

Na początek dnia - na rozgrzewkę, pobudkę i ogólne wzmocnienie, boski napój: gotujemy w wodzie parę plastrów imbiru, i wodę tą (lekko wystudzoną) wlewamy do przygotowanej wieczorem mieszanki - wyciśniętego soku z cytryny z miodem. Wypijamy. Arcyproste.
Idąc dalej tym tropem - ciepłe śniadanie! Jaglanka z imbirem i gruszką (i rodzynkami i daktylami), owsianka z jabłkiem i cynamonem, grzanki, naleśniki... Ma być ciepłe.

Generalnie, kwestia jedzeniowa, traktowana często po macoszemu, jest szalenie ważna. Warto zaprzyjaźnić się z przyprawami takimi jak imbir, kardamon, cynamon, goździki, gałka muszkatołowa, papryka... I zupy jeść warto. Dyniową z imbirem i skórką pomarańczy, porową albo cebulową z grzankami, wspaniałą pomidorówę z cynamonem, czy tradycyjny, dłuuugo gotowany rosołek. Trochę ograniczyć wychładzacze (czyli to, co tak wspaniale orzeźwia latem) - jogurty, zieloną herbatę, cytrusy. Pomaga, przetestowane.

Ruch na świeżym powietrzu. Tak, wiem, banał nad banały, ale się sprawdza. Szybki spacer, przebieżka, ciąganie sanek z dziecięciem (a także bieganie za dziecięciem, bawienie się z nim w a-kuku, lepienie bałwanów i inne) itp. Rozgrzewa, dodaje energii.

Dla twardzieli (i dobrze zacząć wczesną jesienią) - gorąco - lodowate prysznice. Tylko ważne jest, żeby mieć silne ciśnienie w słuchawce prysznicowej, inaczej nie ma efektu zdecydowanie. Wspaniale rozgrzewa skórę, pobudza krążenie, w ogóle wszystko pobudza. I wzmacnia odporność.

Sauna - jak wyżej, w przyjemniejszym wydaniu (choć nie każdy może).

Na mnie działa też terapia kolorami. Otaczam się czerwonym, pomarańczowym, żółtym, unikam bladych błękitów.

Ciepłe gacie! Wiem, że brzmię coraz lepiej, ale to ważne naprawdę, żeby nie marznąć w okolicach brzucha.

A co u Was się sprawdza?