środa, 7 marca 2012

specially for you




To dla mnie niezwykły czas. Oderwany od rzeczywistości trochę. Okoliczności sprawiły że jestem daleko od codziennej  bieganiny, schematu dom-praca-przyjemności. U mnie są ostatnio głównie przyjemności, znowu w pozycji horyzontalnej raczej (przetykane poczuciem winy, paniką i kopniakami w pęcherz).

A świat wiosennieje. Przez brudne okna wpada coraz więcej światła. Rozmarzają drzewa, jezioro, ziemia, zaczyna krążyć życie. I zaczyna pachnieć tym życiem.

Generalnie mam leżeć i się oszczędzać, ale czasem wyrywam się z domu - ostatnio na miły spacer, niedługi, ale cudownie działający na duszę i ciało.







 

piątek, 17 lutego 2012

"skrzeń tajemnica, rozzłoceń mus..."


Dzień był przepiękny. Śnieg skrzył się w słońcu i chrupał przyjemnie pod stopami. Świat ubogi w kolory, za to pełen blasku i migotania, jasny i dostojny.  Wiatr ucichł i, mimo tęgiego mrozu, miło spacerowaliśmy po zamarzniętym jeziorze.

A jak wspaniale smakowała potem gorąca czekolada z chili. I kolejne herbaty, z malinami, z porzeczkami lub z pomarańczą i imbirem. I sen jaki jest potem dobry i mocny.





 

  



czwartek, 9 lutego 2012

50 words for snow

 
Spacerujemy. Jak najczęściej, najlepiej codziennie (jeśli tylko mróz nie jest większy niż -15), chociaż pół godzinki. Wystawiam twarz do słońca, łykam zimne powietrze, słucham skrzypiącego śniegu. Oczy mi łzawią na wietrze, a palce kostnieją, więc tym milszy jest potem powrót do domu na herbatę z lipy z malinami i domowe ciacho. Potem zasypiam kołysana Możdżerem i hamakiem.





piątek, 27 stycznia 2012

odpoczywalnia czyli leżenie do góry (rosnącym) brzuchem




No to Odpoczywam. Od trzech tygodni w (wymuszonej) pozycji horyzontalnej zajmuję się głównie słuchaniem jazzu, oddychaniem i czytaniem. Marzę o wyjściu potańczyć do kina, na spacer, na koncert, nawet o głupim odkurzaniu, myciu łazienki, czy zrobieniu zakupów. Od czasu do czasu migruję z sofy na hamak i z hamaka na łóżko. Otwieram okna. Staram się chronić umysł przed totalnym marazmem, obłożyłam się więc łamigłówkami, nauką języków i sudoku. Zaczęłam robić na drutach.

I trochę się w tym intensywnym odpoczynku odnalazłam. Każdą chwilę w ciszy i w muzyce celebruję, przyglądam się jej uważnie, i odkładam jak słoik dżemu do spiżarni - na inne czasy, by mieć się czym wzmacniać, gdy zajęć będzie aż nadto. W gruncie rzeczy to jedyny taki czas, kiedy bezczynność jest tak pożyteczna, więc leżę sobie wsłuchując się w obydwa serca .

  

 

piątek, 6 stycznia 2012

winter time

 
Zimne, górskie powietrze, piękny śnieg (tak tak!), i ta cudowna cisza - doskonała, przenikająca cisza unosząca się w śpiącym świecie bez koloru. Tylko czerń drzew, szarość nieba i biel śniegu. I cisza.

Sylwester tradycyjnie w ukochanych górach. Nie korzystałam co prawda ze wszystkich atrakcji, na cudowne spacery, zamiast połonin, wybierałam mniej malownicze doliny; tęsknym wzrokiem spoglądałam na towarzystwo w saunie a wieczorami raczyłam się herbatą z lipy lub z derenia. Bawiłam się jednak znakomicie.
Teraz wyjazd muszę "odleżeć", ale było warto.







 






czwartek, 15 grudnia 2011

it might as well be spring


Dziwny grudzień. Szaro, ciemno i nijako, a jednocześnie ciepło i jakoś wiosennie. Atmosferę świąteczną stwarzam zapachami pierników i pomarańczy, wycinaniem złotych ozdób choinkowych, walką z dawno zapomnianym szydełkiem i dzierganiem kordonkowych gwiazdek i trzeszczącą płytą P. Kaczkowskiego.

Na spacery chodzę rzadziej. Zachwycam się wtedy skąpym światłem, zamglonym i pobladłym nawet na bezchmurnym niebie. Głęboko uśpione nagie drzewa, zaschłe trawy, wszystko nieruchome, czeka na śnieg, który litościwie okryje łyse, szare gałęzie.