sobota, 7 marca 2020

w wiośnie nadzieja!


Pod koniec lutego, gdy przez brudne okna wpadły energiczne, przedwiosenne promienie słońca rozejrzałam się wokół siebie. Nie było pięknie.
Na łóżku w sypialni piętrzą się tradycyjnie stosy prania do poskładania. 
Ciuchy dzieciaków czekają na posegregowanie, bo nie wiadomo kiedy wszystkie spodnie zrobiły się za krótkie.
Szuflady w przedpokoju, które miały być gwarantem porządku (wiecie, "jak tylko będą te szuflady, to już będzie miejsce na wszystko") pełne są dziecięcych rysunków, opakowań chusteczek, ozdób świątecznych (do wyniesienia do piwnicy), pojedynczych rękawiczek ("gdzieś widziałem tą drugą"), buteleczek na bańki mydlane ("bo nie będę tak wyrzucać ciągle, zrobię im płyn i będę wlewać do tych"), kabli i wielu innych.
Ja z oskubanymi z nerwów paznokciami, brzydką ze stresu cerą i flakowatym brzuchem z zimowego pojadania.
Zmęczona. Zajęta. Zestresowana.
Pokrzykująca na dzieci, dzieci dotknięte słuchem wybiórczym.
Wszędzie panoszą się klocki lego i zasmarkane chusteczki (bo choróbska w tym roku wybitnie obecne).

Gdy mam już bardzo dość takiego stanu rzeczy, wychodzę, choć na chwilę. Oczywiście w głowie kotłują mi się dalekie rejsy, wyprawy na biegun, pustynię... byle dalej. Ale idę nad rzekę.
Wiecie, ta perspektywa energicznego spacerku nad rzeką działa jak meliska dożylnie. Wychodzę, idę i oddycham, krok za krokiem, idę i oddycham. I dzieją się cuda.
Ta dobrze oświetlona przez przedwiosenne promienie szpetota przestaje drażnić, a zaczyna motywować. Zmęczenie magicznie ustępuje. Stres zmienia się w spokój. Wkurzenie zmienia się w energię.

Najgorsze za nami, będzie tylko lepiej.






3 komentarze:

  1. Haha... skąd ja to znam 😂!!!
    Dziękuję Ci za te słowa, bo wiesz, po moich ostatnich marudnych wynurzeniach na blogu, miałam... wyrzuty sumienia. Bo taka okazałam się niewdzięczna, maruda i narzekająca na tą zimę. A jednak, wciąż powracające infekcje u dziewczynek, kolejna opieka, z jednej strony niepokój o nie, z drugiej stres, że szefowa w końcu się wkurzy (oczywiście byłam na dywaniku!!!), no i to poczucie uwięzienia, bo przecież z tymi chorowitkami nie pojadę, od tak, na wycieczkę... Na dokładkę ten chaos, o którym piszesz, ciągle niedokończone sprawy domowe, wiszące z tyłu głowy, ale dobra, jutro zrobię to na pewno 😉... brrrr... I pozostaje tylko nadzieja, że z wiosną to wszystko się zmieni. W mojej głowie z pewnością 😂!!! Pozdrawiam serdecznie 😊!!!
    Ślicznie wyglądasz 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie ten szalik się komponuje z całą stylizacją

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa stylizacja z charakterem. Wiosna to zdecydowanie najpiękniejsza pora roku

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!